Dahlia de la Cerda: Kiedy chcę zbliżyć mężczyzn do feminizmu, zwykle mnie nie słuchają [WYWIAD]
Szefowa działu kreatywnego Going. Piszę i rozmawiam o książkach, feminizmie…
– Myślę, że Wściekłe suki osiągnęły więcej pod względem zmuszania mężczyzn do przemyślenia przemocy, jakiej doświadczają kobiety, niż wszystko, co napisałam i powiedziałam w ramach dyskursów feministycznych – pisarka Dahlia de la Cerda.
Meksykańska autorka powołała do życia 13 fascynujących bohaterek, tytułowych Wściekłych suk. W drapieżnych monologach, nie stroniących od soczyście potocznego języka, opowiadają nam swoje historie. Wszystkie stykały się z rozmaitymi formami przemocy – zarówno tej systemowej, jak i namacalnej, gdy zagrożenie czai się w drodze powrotnej do domu z imprezy. Dahlia de la Cerda porozmawiała ze mną o umacnianiu ofiar, odczuwaniu wstydu i toksycznej męskości.
Wściekłe suki, Dahlia de la Cerda, tł. Katarzyna Okrasko, Wydawnictwo Filtry
Zapytani o horror, mieszkańcy Europy pomyślą raczej o filmach czy książkach. W przypadku Ameryki Łacińskiej nie da się zapomnieć o momentach, gdy wdziera się do codziennego życia. Jak sobie z tym radzisz jako pisarka?
Mieszkam w Meksyku, ale jednocześnie jestem również fanką horroru i grozy jako gatunków. W moim życiu wiele nocy spędziłam samotnie. Najpierw moja matka pracowała na nocną zmianę, później robił tak także mój mąż. Wyrobiłam w sobie nawyk oglądania filmów grozy, ponieważ przynosiły mi one spokój ducha. Wiele kobiet sięga po horrory, gdyż pomagają stawić czoła naszym lękom. Gdy w Meksyku wybuchła wojna narkotykowa zobaczyłam, że prawdziwy horror, strach i prawdziwe potwory mieszkają w rzeczywistości. Niczego, co widziałam w ramach fikcji, nie da się porównać z grozą, której doświadczyliśmy w Meksyku w czasie wojny z narkotykami. Wbrew powszechnemu przekonaniu, ta groza nas jednak nie paraliżuje. Zamiast tego motywuje nas do – chociażby – pisania.
Czy stawiasz jakieś granice, mówiąc o przemocy?
Tak, etyczne granice. Kluczowe jest dla mnie, by uniknąć ponownego wiktymizowania ofiar. Jestem bardzo ostrożna, jeśli chodzi o język, jakiego sama używam. Interesuje mnie wyjaśnienie zachowań, które nas dotykają, bez tego, aby stały się pornografią przemocy lub makabrycznym spektaklem, na który można za darmo popatrzeć.
Czy zależy Ci na tym, by Twoja fikcja znajdowała się blisko rzeczywistości?
Tak, interesuje mnie używanie fikcji jako narzędzia do mówienia o kontekście, z którego się wywodzę. Mam nadzieję, że pewnego dnia przestanie to być konieczne i będę mogła pisać historie miłosne czy współczesne komedie o wampirach.
Senegalski pisarz Mohamed Mbougar Sarr powiedział mi, że dla niego literacka fikcja jest znacznie potężniejsza niż esej, ponieważ ludzie czytający powieści mają silne emocjonalne więzi z postaciami. Czy uważasz, że pisanie historii może być formą aktywizmu?
Tak, absolutnie. Myślę, że Wściekłe suki osiągnęły więcej pod względem zmuszania mężczyzn, na przykład, do przemyślenia przemocy, jakiej doświadczają kobiety, niż wszystko, co napisałam i powiedziałam w ramach dyskursów feministycznych. Kiedy chcę zbliżyć mężczyzn do feminizmu, zwykle mnie nie słuchają. Usłyszeli jednak moich bohaterów i się z nimi się utożsamiali. Fikcja jest potężnym narzędziem do mówienia o kwestiach politycznych. To koń trojański.
Mohamed Mbougar Sarr: niech sukcesy czarnych pisarzy nie będą wielkim świętem [WYWIAD]
Czy bycie aktywistką wpływa na twój sposób myślenia o literaturze?
Zdecydowanie. Myślę, że obsesje, które mam jako aktywistka – aborcja, mówienie o klasie społecznej i rasie – są tymi samymi, które wyrażam w literaturze.
Czy pisanie o tematach uznawanych za wstydliwe (takich jak właśnie aborcja lub przemoc seksualna) może być formą wzmocnienia?
Jak najbardziej. Moim zdaniem mówienie o aborcji musi przestać być powodem do wstydu. Aborcja to po prostu kolejne wydarzenie w życiu reprodukcyjnym. Nie mamy powodu wstydzić się podejmowania decyzji o własnym ciele. Uważam też, że w kwestii przemocy wstyd musi zmienić strony. Powinien być odczuwany przez sprawców, a nie przez przetrwanki.
Czy przejmowanie narracji o kobietach było twoim celem jako pisarki, czy jest raczej produktem ubocznym praktyki twórczej?
Moim celem jako pisarki rzeczywiście było mówienie o kobietach i dla kobiet. Po drodze się to jednak trochę zmieniło. Teraz interesują mnie również niektórzy mężczyźni: ci, którzy mają najmniej.
Skąd wzięło się to zainteresowanie?
Przyszło jako wynik pracy z młodymi mężczyznami z mocno marginalizowanych kontekstów. Meksyk to bardzo trudny kraj, aby być kobietą, ale także młodym mężczyzną z prekariatu. Wielu z nich nie ma wielu opcji w życiu. Często pozostaje im albo dołączenie do meksykańskiej armii, albo handel narkotykami. Co roku setki mężczyzn są mordowani, znikają lub są rekrutowani do karteli narkotykowych. Przemoc, której doświadczają mężczyźni w moim kraju, sprawiła, że zaczęłam się o nich martwić.
Feministyczne eseistki, takie jak Liz Plank czy bell hooks, wyraziły swoje obawy, że mężczyźni zostają w tyle za zmieniającym się społeczeństwem, co umacnia ich w toksycznej męskości. Jak ten proces wygląda z Twojej perspektywy?
Myślę, że – przynajmniej w Meksyku – aby mówić o pracy z toksyczną męskością, najpierw musimy zmienić kontekst, w którym mężczyźni dorastają. Nie możemy wymagać całkowitej dekonstrukcji od mężczyzn, którzy mierzą się z marginalizacją i rasizmem, a do tego są zagrożeni zaginięciem lub zamordowaniem. Myślę, że jedynymi, od których możemy wymagać porzucenia toksycznej męskości, są mężczyźni, którzy mają przywileje.
Chłopcy (nie) do bicia. Stasiu Bryś ocenia książki „Przegryw” i „Gruby”
Język, którego używasz w książce, jest bardzo surowy. Co stoi za takim sposobem pisania?
Użycie takiego języka to dla mnie również gest polityczny. Zdecydowałam się na narrację w pierwszej osobie, ponieważ było dla mnie bardzo ważne, aby postacie opowiadały własne historie na własnych warunkach. W literaturze kobiety prawie zawsze były opowiadane przez kogoś innego, na cudzych zasadach. Musimy odzyskać ten głos. Zmierzam do tego, jednocześnie odzyskując też mowę potoczną. Czuję, że język potoczny w Meksyku ma ogromną artystyczną i kulturową wartość i chciałam mu oddać hołd.
Twój wydawca porównuje Twoją książkę do filmów Tarantino. Jak się w tym odnajdujesz?
Bardzo lubię Tarantino! Podoba mi się, że przedstawia silne i wielowymiarowe kobiety. Cieszy mnie to porównanie.
Czym jest dla Ciebie literacki kanon? Kto kształtował twoją wyobraźnię?
Moja wyobraźnia była karmiona przez innych pisarzy, szczególnie latynoamerykańskich, natomiast czuję się i zawsze czułam wykluczona przez kanon. Nie jestem białym, heteroseksualnym i bogatym mężczyzną. Autorzy, których czytałam jako część kanonu, przeważnie mieli te lub niektóre z tych cech. Myślę jednak, że to się zmienia, przynajmniej w Ameryce Łacińskiej. Mówi się teraz o nowym boomie, któremu przewodzą kobiety.
Szefowa działu kreatywnego Going. Piszę i rozmawiam o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzę audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.