Czytasz teraz
Muzyka jako dialog z przodkami – rozmawiamy z artystką i uzdrowicielką Klarą Wojtkowską
Opinie

Muzyka jako dialog z przodkami – rozmawiamy z artystką i uzdrowicielką Klarą Wojtkowską

Kadr z filmu kadry z animacji "Nzara - The Hunger"

Kim są Przodkowie? Jak się z nimi komunikować? Jaką rolę pełnić może w tej komunikacji sztuka? O Halloween, Dziadach i kulturach afrykańskich rozmawiamy z Klarą Wojtkowską – czerpiącą z rdzennych tradycji artystką i uzdrowicielką.

Dziś obchodzimy tzw. Zaduszki, czyli Święto Zmarłych. Mający swoją długą tradycję, wywodzący się z tradycji pogańskich Dzień Zaduszny to czas poświęcony pamięci naszych przodków, czyli inaczej „dziadów”. Klara Wojtkowska w rozmowie z Going. opowiada nam o różnym definicjach „przodków” oraz sposobach, w jaki możemy wejść z nimi w interakcję.

Jesteś m.in autorką książki Będziemy się za was modlić. Z Polski do Zimbabwe śladami przodków. Od czego zaczęła się Twoja podróż wgłąb kultur afrykańskich? Co fascynowało Cię w tym kontynencie?

Klara Wojtkowska: Pierwszy raz pojechałam do Afryki, konkretnie do RPA, po studiach muzycznych w ramach grantu, w trakcie którego badałam polską emigrację i performans, czego efektem miały być moje własne działania artystyczne. Początkowe założenia projektu uległy całkowitemu przeformułowaniu, jak tylko wylądowałam w RPA, bo zainteresowało mnie kompletnie co innego. Muzyka, którą odkryłam na miejscu, kultura, ludzie, przyroda, historia i… Zimbabwe, które było tuż obok, głównie skupiły moją uwagę. Spędziłam trochę czasu w południowym regionie, skończyłam studia afrykanistyczne, ale jakoś nadal nie mogłam dojść do tego, co tak naprawdę sprawiało, że ciągle tam wracałam, tęskniłam, szukałam czegoś. Dopiero po śmierci mojego brata i po chorobie, która wreszcie popchnęła mnie w kierunku inicjacji uzdrowicielskiej w wydaniu panafrykanistycznym (jak i globalnym), mogłam wreszcie być w Zimbabwe w zgodzie z moim powołaniem jako tradycyjnej uzdrowicielki, bajarki i śpiewaczki, tworzącej ceremonie i teatr dla przodków. Przyznam, że długo nie rozumiałam tego powołania i mu się opierałam. To nie była dla mnie opcja turystyczna – ta rola zakłada pełne zaangażowanie. Była to dla mnie (i jest nadal) droga do domu i to jedyny kontekst, który nadaje sens temu, co czułam w Zimbabwe od samego początku. Czułam, że to miejsce to mój dom, a moi Przodkowie mają tam do załatwienia sprawę najwyższej wagi.

Przejście przez tą ścieżkę było dla mnie niesamowicie trudne i szczerze mówiąc, to cud że nadal żyję, ale teraz widzę, jak bardzo ta ścieżka była potrzebna. Przechodząc przez warstwy iluzji – akademickiej, intelektualnej, emocjonalnej, socjologicznej, społecznej, kulturowej, rodzinnej – mogłam dojść do magicznego i duchowego sedna, tego pięknego środka Wielkiej Tajemnicy, gdzie wszyscy jesteśmy swojscy, w całości znajomi i gdzie nikt nie jest obcy. Mogłam zobaczyć, jak dużo nie widzimy, nie rozumiemy w Afryce, właśnie z powodu naszych skrzywień “racjonalistycznych”, „eurocentrycznych” i innych zabobonów wywodzących się naszej cywilizacji. Mogłam otworzyć się na prawdziwą moc i tajemnice kultur kontynentu afrykańskiego.

Kim są dla Ciebie przodkowie?

KW: Kiedy mówię o Przodkach, mówię o nich w sensie afrykańskim – w tej kulturze Przodkowie to nie tylko nasza najbliższa rodzina, nasza krew. Do Przodków zalicza się całą masę istot, które są z nami spokrewnione – z nami jako jednostką, jako z rodziną, jako ze społeczeństwem, narodem, krajem, Ziemią, wszechświatem itd. itp. Najbliżsi Przodkowie pamiętają, co to znaczy być człowiekiem, ale istnieją również tzw. Wielcy Przodkowie, którzy są stróżami Ziemi i narodu, którzy wykraczają poza granice człowieczeństwa. W Zimbabwe oczywiście mówi się o Mhondoro yeNyika, czyli słynnych „lwach deszczu”. Są to Przodkowie, Królowie, którzy osiadają w ciałach lwów i strzegą narodów oraz wszystkich dzieci tej Ziemi. To nie są Przodkowie tylko dla ludzi. Afrykańskie pojęcie Przodków wspiera kosmologię połączenia, bo jak powiedział Baba Vusamazulu Credo Mutwa z RPA, jeśli mój Przodek ma głowę lwa, a ciało człowieka, czy będę strzelał beznamiętnie do lwów? Raczej nie. Jeśli moi Przodkowie również żyją w drzewach, lub Rośliny są rodzicami moich Przodków, to będę szanował_a Rośliny również jako moją rodzinę. Przodkowie tworzą duchowy korzeń pojęcia rodziny i są naszą duchową rodziną, choć każdy człowiek ma Przodków również swoich osobistych. Przodkowie są po to, by łączyć.

Kadr z filmu NZARA-HUNGER Klary Wojtkowskiej.

Jak przebiega komunikacja pomiędzy nami a Przodkami?

KW: To jest pytanie jednocześnie proste i skomplikowane zarazem. Przodkowie żyją w naszych kościach, naszej krwi, w naszym sercu, w ziemi, w przyrodzie i bardzo często przychodzą we śnie. Ich język potrafi być raz bezpośredni i prosty, a innym razem wydaje się nadzwyczaj skomplikowany. Staram się wsłuchiwać, gadać, śpiewać i ufać. Są oczywiście ceremonie i rytuały, ale z mojego doświadczenia wynika, że najlepsze jest budowanie intymności w życiu codziennym. Modlitwa, to jest to, co nas uczy języka naszych Przodków i naszej Duszy. Każdy człowiek ma oczywiście różne metody.

Muzyka bardzo pomaga w tej komunikacji, a nawet można powiedzieć, że jest bezpośrednim łącznikiem z Przodkami. Istnieją tradycyjne pieśni, które świetnie służą takim rozmowom. Należy pamiętać, że każdy człowiek jest jednak innowacją, tj. nosi w sobie Przodków, ale nimi nie jest – stanowi nową istotę i dlatego za każdym razem pieśń i modlitwa takiego człowieka będą się różnić. Słowem trzeba improwizować, czyli nauczyć się wczuć w to, co jest tu i teraz, reagując muzycznie, intuicyjnie na teraźniejszość.

W tym roku po praz pierwszy od lat, z powodu pandemii, na warszawskich Powązkach nie odbędzie się rytualne śpiewanie pieśni żałobnych w katakumbach. Gdybyś miała puścić, zaśpiewać przodkom jakąś pieśń, co by to było?

KW: Chyba byłby to utwór „Odpowiedź/Answer” z mojej płyty „BANGIZA 1+2”. Nie dlatego, że jest to mój ulubiony utwór, ale dlatego, że ma w swoim sercu intencję ukojenia i intymności. Jest tym, czym dla mnie jest połączenie z moją duchową rodziną – po prostu miłością.

Na przełomie października i listopada, już w czasach przedchrześcijańskich, na terenach dawnej Polski praktykowano obrzędowe obcowanie żywych z umarłymi – tzw. Dziady rozsławione przez Mickiewicza. Jedzeniem i napitkami przynoszonymi na nagrobki pozyskiwano ich wstawiennictwo. Rytuały zaduszkowe miały również pomóc dostać się do zaświatów zagubionym lub pokutującym duszom. Czy spotkałaś się z tego typu praktykami u rdzennych mieszkańców na innych kontynentach?

KW: Tak. We wszystkich rdzennych kulturach, które poznałam przez doświadczenie i tych, o których czytałam, na całym świecie, szanuje się Przodków. Szanuje się ich karmiąc jedzeniem, piciem, śpiewem, tańcem, pięknem i prawdą w ramach różnych ceremonii, rozmawiając z nimi, okazując szacunek dla potężnej obecności tych, których już z nami nie ma. Człowiek czuje się bezpieczny, bo wie, że nie jest sam na tej ziemi, i że to nie jest kwestia wiary. Chrześcijaństwo wymyśliło coś takiego jak „wiara”, jako coś co ma być „ślepą wiarą”, wiarą bez dowodów. Jest to świetny sposób na tworzenie kultu. Wiarę w kulturach rdzennych ocenia się jako zabobon. Poczucie Boga, Przodków, Duszy i sensu życia – sensu mojego istnienia – jest w kulturach rdzennych pojmowane jako podstawa życia i zdrowia. Jeśli go nie ma, to znaczy, że mamy do czynienia z chorobą – indywidualną lub cywilizacyjną. Są to kultury bardzo pragmatyczne, w których robi się to, co jest potrzebne i to, co działa. Z Przodkami się rozmawia, bo Przodkowie odpowiadają i pomagają – efektów tych rozmów można doświadczyć w praktyce, w życiu. Tradycyjny Uzdrowiciel jest jednocześnie naukowcem i mistykiem.

Zmarłym się pomaga, karmi się ich, bo rozumie się śmierć jako początek kolejnej wielkiej wędrówki, a dusza potrzebuje miłości, aby droga się przed nią otworzyła. Robimy to mając nadzieję, że to samo będą robić dla nas inni, kiedy przyjdzie na nas kolej.

Czy świętujesz Halloween? Jaki masz stosunek do celebrowania tego czasu w formie barwnej maskarady, pełnej motywów śmierci, wampirów, duchów i wszelkich rożnych postaci budzących przerażenie?

KW: Jeden z moich domów, miejsce mojego dorastania, to Tucson, Arizona, miasto leżące około 100 km od granicy meksykańskiej. Kultura meksykańska, jak i kultury rdzennych Amerykanów są tam nadzwyczaj żywe i silne. Co roku odbywa się parada na Dia de los Muertos, czyli Dzień Zmarłych. Osobiście, kiedy myślę o Halloween, myślę bardziej o Dia de los Muertos, jako czasie, kiedy te dwa światy, zmarłych i żywych, są sobie bliższe. O historii Halloween za dużo nie wiem, ale myślę, że nigdy nie chodziło w nim o to, aby budzić przerażenie. Na estetykę Dia de los Muertos składają się szkielety, czaszki i różne inne postacie, które mogłyby się nam wydawać przerażające, ale dla żyjącego człowieka samo zetknięcie się z światem duchowym jest straszne, obce, dziwne, nieludzkie. Barwne maskarady uwielbiam (według Dia de los Muertos), a motyw śmierci mi nie przeszkadza. Myślę, że zrobiliśmy z Halloween coś przerażającego, bo nasza cywilizacja panicznie boi się śmierci. Żyjemy dziwnym mitem, że naukowcy zaraz odkryją dla nas życie wieczne i śmierci już nie będzie. Próbujemy ją wyczyścić, mamy podejście higieniczne, jak gdyby śmierć była chorobą, którą można się zarazić. Staramy się mieć z nią coraz mniej kontaktu. Paradoksalnie, nasze podejście przyczynia się do multiplikowania śmierci, w wielu przypadkach żyjąc obecnie życiem bez życia. Normalizujemy stany depresyjne i samobójcze, mówiąc, że taki stan jest normalny, że aby z niego wyjść wystarczy wstać i iść dalej. Żałoba przekraczająca dwa tygodnie zostaje zaklasyfikowana jako depresja kliniczna i można się na nią leczyć. Patologizujemy zdrowy związek ze śmiercią, a przecież to podróż, która czeka każdego człowieka i tak naprawdę całe życie przygotowujemy się do tego spotkania. Oczywiście, śmierć jest dla nas, żywych, dziwna i inna, ale ma swoje miejsce i swoją przestrzeń w tym systemie.

Zobacz również
macklemore

Swego czasu pracowałam nad sztuką ceremonialną „Mokosz i Góra” o Mokoszy, słowiańskiej Bogini Ziemi i Życia oraz Górze Ślęży. Tam występuje postać śmierci która na samym końcu mówi nam, że tak naprawdę ma na imię życie. I o to chodzi. Nie ma życia bez śmierci, ani śmierci bez życia.

Obecnie pracujesz nad filmem animowanym NZARA-HUNGER na podstawie sztuki opartej na afrykańskim micie. Realizujesz go we współpracy z Influun Studio Animacyjnym z Krakowa i z aktorami z Zimbabwe. Premierowy pokaz w Zimbabwe wywołał polityczne kontrowersje. W zbiórce na Idiegoogo piszesz, że jest to „ceremonia zepsutego świata”. Jakie przesłanie dla współczesnego człowieka ma NZARA?

KW: NZARA jest opowieścią o różnych rodzajach głodu. Głód fizyczny, głód duchowy, głód miłości, głód sensu, głód władzy, głód pieniędzy, głód godności zniekształcają w nas człowieczeństwo. Jest to film na podstawie mitu o tym jak Imperium Rozvi w Wielkim Zimbabwe próbowało wykraść księżyc z nieba, bo myśleli, że księżyc to talerz. W mojej wersji kraj popada w głód z powodu złamanego serca króla, a głodni mężczyźni patrzą na księżyc, który jest kobietą, widząc w niej talerz. Prowadzi to do różnych absurdów, bo kobieta na niebie, czyli księżyc chce zejść na ziemię swoją własną drogą, na swoich własnych warunkach. Mężczyźni przeciwstawiają się jej potrzebom, mówiąc, że przecież ona jest kobietą i ma być talerzem, ma być talerzem dla króla.

Plakat do filmu Klary Wojtkowskiej NZARA-HUNGER, mat. promocyjne

NZARA ma być filmem – ceremonią dla świata, opowieścią, która ma nakarmić ten wielki głód, który nosimy w sobie, a według którego żyje i kieruje się nasza cywilizacja. Choć przebieg wydarzeń w opowiadaniu wydaje się tragiczny, to nie jest to tragedia, bo się źle nie kończy.  

NZARA w Polsce w chwili obecnej jest bardzo istotna, bo wyrok TK pokazał, że w Polsce „kobieta ma stać się talerzem dla króla” a „niezjedzona kobieta to stwór zaiste niebezpieczny”, jak mówią głodni mężczyźni Rozvi. Jest to jeszcze bardziej trafne, bo jak wiemy Kaczyński grał w ‘O Dwóch Takich co Ukradli Księżyc’, czyniąc go metaforycznie takim mężczyzną Rozvi. W sztuce zawarta jest również krytyka duchownych, jak i litery prawa świeckiego i duchownego, co objawia się np. zasłanianiem się „świętym tekstem” w postaci Biblii. To prowadzi do wywyższenia prawa ponad sprawiedliwość, czy słowa ponad modlitwę. Skupiając się na regule, łamiemy ludzkie prawo –  prawo zmienności i tego, że nie da się z życia stworzyć jakiejkolwiek reguły dla drugiej osoby. Sztuka dzieli duchownych (każdej religii) na „chudych i grubych szamanów”. „Chudy szaman” nosi w sobie ducha głodu, a „gruby szaman” ducha rozeznania. Ta metafora sprowadza się do tego, że nawet jeśli ktoś mówi nam, co mamy zrobić, również w świecie duchowym, najważniejsze jest to, by zapytać siebie, co właściwie robimy? Czy jest to słuszne? Czy prowadzi do wolności wszystkich istot i miłości dla wszystkich istot? Jeśli uda nam się zebrać pieniądze, film powstanie również w wersji polskiej. Od wyroku TK wydaje mi się to coraz bardziej istotne. 

Więcej o Nzara i autorce możecie dowiedzieć się na stronie zbiórki.

Wywiad z Klarą Wojtkowską przeprowadziła Magdalena Gorbacz.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony