Którzy raperzy stanęliby na podium, gdyby skillsy rapowe były dyscyplinami olimpijskimi?
Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru…
Właśnie trwają igrzyska olimpijskie w Paryżu. Zabawmy się więc i spróbujmy wytypować, jacy raperzy stanęliby na podium, gdyby istniała również olimpiada rapowa.
Skoro jest sportowa, dlaczego nie mogłaby być rapowa? Igrzyska to wielkie święto pokojowego, choć zaciętego współzawodnictwa. Jeśli chodzi o muzykę, rap spośród wszystkich gatunków bezsprzecznie ma najwięcej wspólnego ze sportem. Zarówno pod względem kulturowym (hip-hop jest sprzężony z różnymi sportowymi zajawkami), jak i podejściem. Mało która forma ekspresji artystycznej ma w sobie aż tyle z rywalizacji. Umiejętność skutecznego rapowania wymaga zresztą bardzo konkretnych, regularnych ćwiczeń, które niewiele różnią się od trenowania jakiejś dyscypliny. Jak więc wyglądałaby olimpiada rapowa?
Przeczytajcie więcej rozkmin rapowych tutaj!
Dyscypliny rapowe
Prędkość nawijania
Najbardziej olimpijska i sportowa umiejętność, jaką można sobie w ogóle wyobrazić w rapie. Wymaga czasochłonnego treningu, realnego wyćwiczenia konkretnych mięśni i ścięgien oraz masy precyzji. Porównując do igrzysk olimpijskich, ta dyscyplina byłaby biegiem.
Brązowy medal: Quebonafide. Trzecie miejsce za legendarne już przyspieszenie w Prowo oraz wiele późniejszych sylabowych biegów na sto metrów.
Srebrny medal: MC Silk. Za zrobienie z szybkiego nawijania znaku rozpoznawczego i lecenie w wielu językach.
Złoty medal: Oki. Pierwsze miejsce za fenomenalne stosowanie szybkiej nawijki i nieprzesadzanie z nią. Dodatkowe punkty za styl też przyczyniły się do zwycięstwa. Ciężko o lepsze wyczucie w wykorzystywaniu szybkiego nawijania.
Storytelling
Nie samą fizycznością rap stoi. Opowiadanie obrazowych historii to przecież jedna z najbardziej angażujących i imponujących cech gatunku. Nietrudno więc sobie wyobrazić zawody pisarskie, w których każdy raper ma stworzyć fabułę zarówno ciekawą na papierze, jak i umiejętnie i niemonotonnie nawiniętą.
Brązowy medal: Sokół. Za storytellingowy całokształt i bardzo głęboką obrazowość opisywanych wydarzeń. Przydomek narrator nie wziął się w końcu znikąd.
Srebrny medal: Słoń. Srebro za opowiadanie historii w bardzo specyficznych, drastycznych realiach. Dołożenie do formuły storytellingowej tematów horrorowych uczyniło z jego scenek niepodrabialny podgatunek.
Złoty medal: Taco Hemingway. Złoto za wszystkie mniejsze, ale przede wszystkim te większe storytellingi. Ba, za stworzenie całego uniwersum fabularnego. Za bycie pisarzem wśród raperów, który wyszlifował umiejętność opowiadania historii do perfekcji.
Gry słowne
Zwane także punchline’ami, są nieodłączną częścią dobrze napisanego tekstu rapowego. Kreatywność w zabawie słowami po prostu zasługuje na oddzielną kategorię.
Brązowy medal: Tomb. Honorowy brąz za legendarne, starsze punchline’y, od których głowa potrafiła wybuchnąć w latach 2013-2015.
Srebrny medal: Rów Babicze. Za wprowadzenie świeżości i luzu do starej już formuły. Aspekt komediowy nigdy nie był tak dobrze wykorzystany w grach słownych, jak u tej dwójki.
Złoty medal: Białas. Za wyważenie wszystkich elementów gier słownych oraz wplatanie ich do tekstów z nieprzyzwoitą wręcz łatwością.
Skillsy producenckie
Rap to gatunek muzyki, stąd często poszczególne utwory ciągnie bit. Tym bardziej imponują więc postacie, które rapują na własnych podkładach. Jest to zupełnie inny rodzaj synergii nawijki z instrumentalem, bo nikt, nawet najbliższy i najbardziej wczuty producent nie ogarnie wrażliwości artystycznej rapera tak jak on sam.
Brązowy medal: CatchUp. Brąz za całą otoczkę producencką: od tworzenia poradników, jak zacząć robić bity aż po humorystyczne TikToki, w których sampluje randomowe dźwięki i robi z nich hity. Taką kreatywność też trzeba nagradzać.
Srebrny medal: schafter. Gdyby ten artysta miał wziąć udział w igrzyskach, wywołałby niemałe poruszenie. Według oficjalnych zasad najmłodszym uczestnikiem może być osoba, która skończyła 16 lat. Tymczasem schafter pierwsze ze swoich legendarnych bitów klepał już w wieku lat 15. Tak czy inaczej, trudno wyobrazić sobie takie zestawienie bez niego.
Złoty medal: Gedz. Za produkowanie nie tylko dla siebie, ale też bycie w czołówce wszelkich polskich producentów. Jak sam nawinął: Jestem producentem, wersy piszę dźwiękiem. I jest to najlepsze podsumowanie jego umiejętności. Artysta kompletny.
Wplatanie śpiewu do nawijki
Rap niebywale umuzykalnił się w ciągu ostatniej dekady. Nic tak nie urozmaica dobrze nawiniętej zwrotki, jak nagłe przejście w czysty, przyjemny dla ucha śpiew. Ostatecznie raperzy to wokaliści, dlatego warto docenić, gdy poza twardą melodeklamacją postanawiają pójść także w bardziej melodyjną ekspresję.
Brązowy medal: Ten Typ Mes. Za bardzo wczesne i ambitne próby wprowadzenia ambitniejszej formy ekspresji wokalnej do rapu. Czyli za śpiewanie na hip-hopowych bitach w czasach, gdy było to kompletnie nieoczywiste.
Srebrny medal: Oskar83. Za ogromny progres i przejście długiej drogi od bardzo surowej, off-beatowej nawijki do bycia jednym z najbardziej świadomych wokalnie raperów ever.
Złoty medal: Sarius. Tutaj żadnych specjalnych pochwał za ćwiczenia czy rozwój wokalny. Sarius jest typowym przykładem oświeconego talenciaka. Po prostu w pewnym momencie nagrywania kolejnej rapowej płyty odkrył, że może też pośpiewać i wyszło fenomenalnie. Niektórzy po prostu rodzą się z predyspozycjami do robienia czegoś świetnie.
Umiejętne korzystanie z autotune’a
Ci, którzy z kolei śpiewać za dobrze nie potrafią, ale bardzo chcą, stworzyli zupełnie oddzielny rodzaj sztuki. Autotune ma tyle samo zwolenników co przeciwników, ale trzeba przyznać, że wykorzystywanie go jako oddzielnego instrumentu to nowa, bardzo trudna i nieoczywista umiejętność. Potraktujmy tę dyscyplinę jak skateboarding na tegorocznych igrzyskach.
Brązowy medal: Young Igi. Za bycie prekursorem korzystania z AT w Polsce i bardzo odważne brnięcie w to w młodym wieku.
Srebrny medal: Żabson. Za lepsze i gorsze eksperymenty z tune’em, które ostatecznie przyczyniły się do stworzenia autorskiego, żabiego stylu.
Złoty medal: Sobel. Za zredefiniowanie tego, jak powinno korzystać się z tego narzędzia. Każde autotune’owe vibrato, każdy smaczek i szczegół, z którego świadomie korzysta przy realizacji swoich wokali… Magia.
Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru internetowego - i tak powstał Raportażysta. Cała ta memiczna otoczka to tylko część mojej działalności - chcę również uderzać w poważniejszą publicystykę i znajdować w rapach bardziej wartościowe treści. Ostatnimi czasy doskonale odnajduję się także w tematach przyrodniczych i ekologicznych.