Czytasz teraz
Między sielanką a patologią. Reżyser Kamil Białaszek o rapowej adaptacji „Pana Tadeusza”
Kultura

Między sielanką a patologią. Reżyser Kamil Białaszek o rapowej adaptacji „Pana Tadeusza”

Z twórcą, który właśnie zadebiutował na deskach poznańskiego Teatru Polskiego, rozmawiamy o podobieństwie współczesnych blokowisk do dworku w Soplicowie i rytmie tkwiącym w kanonicznym dziele Mickiewicza. Zastanawiamy się też nad tym, czy rapujący aktor zawsze musi wywoływać zakłopotanie. 

Stanisław Bryś, Going. MORE: Czujesz się teraz bardziej raperem czy reżyserem? Z jednej strony prezentujesz spektakl Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy, z drugiej – w ubiegłym roku wydałeś płyty z Kubą Więckiem i Moleheadem. 

Kamil Białaszek: Najbliżej mi chyba do stwierdzenia, że wciąż jestem i raperem, i reżyserem. Nie myślę jednak o tym często. Mam wrażenie, że próbą identyfikacji artystycznej zawężonej do jednego gatunku odebrałbym sobie całe spektrum możliwości. Nie chciałbym być szufladkowany jako reżyser teatralny bez rapowego backgroundu i historii, którą mam za sobą. Jednocześnie nie chciałbym mieć 40-50 lat i dalej zajmować się tylko rapem.

A czy według ciebie rapowi i teatrowi w Polsce jest dziś po drodze, a na ile to rozłączne światy? 

Czuje, że rap w teatrze jest potraktowany trochę po macoszemu. Wciąż pokutuje stereotyp, że nie ma nic bardziej cringe’owego niż aktor rapujący na scenie. Zresztą ma w sobie bardzo dużo prawdy, bo reżyserzy, jeżeli już decydują się skorzystać z takiego środka ekspresji, bardzo rzadko korzystają z pomocy faktycznych raperów i sami próbują im to jakoś ułożyć. Taka nieznajomość konwencji jest okropna. To tak, jakby ktoś próbował pisać trzynastozgłoskowcem, nie zachowując formatu tego wiersza. 

Oczywiście, zdarzają się takie przypadki, gdy bierze się raperów do współpracy albo aktorzy próbują rapować sami z siebie. Kimś takim jest Sebastian Fabijański. Ale co do zasady rap w teatrze to środek wyrazu, który jest uznawany za fajny, przemawiający do młodzieży, ale nikt za bardzo nie wie, jak go faktycznie użyć. Za każdym razem wychodzi trochę jak w memie ze Steve’em Buscemim z deskorolką, który mówi How do you do, fellow kids? 

Fabijański x Karolina Czarnecka – Bielmo

Czy podział kultury na wysoką i niską ugruntowuje to uprzedzenie?

Na pewno ten sztuczny podział istnieje i obserwuję go po stosunku dziennikarzy do mojego ostatniego albumu z Kubą Więckiem, o którym wspomniałeś. Prawie nikt się nim nie zainteresował poza momentem, gdy Kuba otrzymał Paszport „Polityki”. Z tym że pamiętajmy: dostał go za całą dotychczasową działalność, a nie jedynie za tę płytę. 

Tymczasem robię spektakl i jesteś już którymś z kolei dziennikarzem, z którym rozmawiam. Nie atakuję twojej pracy albo kogokolwiek innego, ale widzę zasadniczą różnicę w poziomie zainteresowania tylko przez przekonanie, że teatr jest wyższą formą kultury. Poza tym przedstawienia są bardziej dystyngowane od koncertów rapowych. Nie oszukujmy się, nikt nie przychodzi na ten drugi w koszuli.

Grafika promująca spektakl Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy / materiały prasowe

Pozbawić teatr nadęcia

Czyli spektaklem w Teatrze Polskim niejako sprzeciwiasz się takiemu status quo? Czy po prostu robisz swoje, ale nie myślisz o swojej pracy w kategoriach manifestu? 

Nie powiem, że uprawiam sztukę dla siebie samego, bo to brzmi dość przemocowo i egoistycznie. Oczywiście, że staram się dotrzeć do ludzi, żeby dobrze się bawili i przeżyli coś na poziomie estetycznym, muzycznym albo egzystencjalnym. Ważne, aby pozbawić teatr nadęcia. Jeśli zaczniemy robić spektakle, które są jasne i zrozumiałe dla większości, nie zasłonimy się intelektualną otoczką i milionami opracowań, może odbije się to pozytywnym echem na liczbie widzów. 

Teatr, gdyby nie był podtrzymywany przez pieniądze podatników, mógłby teraz walczyć o życie. Warto wprowadzić do niego ludzi, którzy oglądają przedstawienia z czystej ciekawości i zainteresowania, a nie tylko dlatego, że tkwią w zblazowanej konwencji: Jest sobota, premiera, musimy iść na sztukę.

Jesteś na 4. roku Akademii Teatralnej w Warszawie. Czujesz, że nowe pokolenie twórców niesie ducha zmian?

Niekoniecznie. Tu zawsze chodzi o młodość czy starość duszy konkretnego twórcy. Są osoby w średnim wieku, które bardziej przemawiają do młodszych pokoleń niż do swoich rówieśników, i odwrotnie. Metryka nie ma aż takiego znaczenia. 

Ludzie z niepełnosprawnością słuchu mają prawo tworzyć. Jak wygląda praca z głuchymi aktorami?

Rapowy Pan Tadeusz: (Nie)debiut na deskach teatru

Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy to twój debiut, ale nie jesteś zupełnym żółtodziobem w świecie teatru. Co robiłeś wcześniej? 

W szkole co roku reżyserujemy cztery krótkie formy przypominające spektakl teatralny. Tak zrobiłem choćby Fame MMA, które rozszerzyłem i wystawiłem na deskach Collegium Nobilium, a niedługo pokażę w Teatrze Dramatycznym. W środowisku za właściwy debiut uważa się jednak wyreżyserowanie swojej sztuki, w prawdziwym teatrze, już poza murami akademii. To zawsze doniosły moment, tak samo zresztą jak czyjeś pożegnanie ze sceną. Ale sam, tak jak wspomniałeś, nie czuję się jak debiutant. 

Jeszcze przed tym, gdy zacząłem pracować nad Panem Tadeuszem, współreżyserowałem z Krzysztofem Garbaczewskim Books of Jacob na Festiwalu Boska Komedia. Odpowiadałem za segment polski: całość odbywała się za pośrednictwem VR-u w kilku krajach. W latach 2019-2020 pracowałem jako dramaturg. Skomponowałem też muzykę do Przełamując fale Ewy Platt w Teatrze Powszechnym. Nie jest więc tak, że próbuję czegoś po raz pierwszy. Czuję się, jakbym był chwilę w świecie artystycznym, co było możliwe także dzięki rapowi.

Books of Jacob

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że to Teatr Polski zgłosił się do ciebie z propozycją przygotowania spektaklu na bazie Pana Tadeusza. Jak to wyszło? 

Mam jedną zasadę, która bardzo pomogła mi w życiu. Odkąd zacząłem rapować, nie wysyłałem swojej muzyki do żadnych labeli. Nie proponowałem czegokolwiek, tylko grzecznie i cierpliwie czekałem na oferty, chociaż może bardziej na ludzi, którzy byliby zainteresowani, żeby się ze mną spotkać i porozmawiać. Trudno mi się komukolwiek narzucać. 

Tak doszło do mojego spotkania z Maciejem Nowakiem (dyrektor artystyczny Teatru Polskiego – przyp. red.). Porozmawialiśmy parę razy, zanim w ogóle pojawił się temat współpracy. Chcieliśmy się bliżej poznać, zrozumieć, co sobą reprezentujemy. W pewnym momencie z jego ust faktycznie padł pomysł dotyczący Pana Tadeusza z sugestią, że mógłby być umuzyczniony i rapowy. Podchwyciłem ją, chociaż w pierwszym odruchu pomyślałem: Chryste, ale cringe

Pan Tadeusz
Spektakl Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy / fot. Michał Mitoraj / materiały prasowe

Rapowy Pan Tadeusz: Między Soplicowem a współczesną Polską

Co pomogło ci podjąć decyzję o tym, żeby podjąć rękawicę? 

Sprawdziłem, czy to w ogóle da się zrobić. Okazało się, że jest dużo punktów stycznych łączących rzeczywistość rapu z tą wykreowaną w Panu Tadeuszu, zwłaszcza na poziomie rymu i rytmu. Odpaliłem parę bitów, zarapowałem konkretne fragmenty i odnotowałem momenty, w których to rzeczywiście zadziałało. Stwierdziłem: Czemu nie? Później chodziło już tylko o wybranie odpowiedniej konwencji i formy. 

A co z samą historią opowiedzianą przez Mickiewicza? Sięgasz po kanoniczne dzieło, ale osadzasz je we współczesności. 

W Panu Tadeuszu uderzyły mnie patologiczne stosunki między bohaterami i to, jak sielankowo ukazuje je Mickiewicz. Przypominają mi osobiste doświadczenia i odzwierciedlają mój stosunek do rzeczywistości. Jeżeli miałbym dziś wybierać, to wolę realia podwarszawskiego Raszyna, które pamiętam, często oparte na przemocy czy brutalnych relacjach rodzinnych, od obrazu kapitalizmu, imperializmu i faszyzmu, który jest przed nami, a w Stanach Zjednoczonych odpina wrotki i zaczyna jechać na grubo. 

Pamiętam, gdy w ubiegłym roku pracowałem nad adaptacją tekstu. Mieszkałem wtedy na Smolnej w Warszawie. Pod moim oknem często przechodziły różne manifestacje, w tym Marsz Niepodległości. Na czele szła kolumna dziennikarzy z Krzysztofem Bosakiem na czele. Oglądałem później ich wywiad. Bosak mówił: Nie, na marszu są same rodziny z dziećmi, w ogóle jest bardzo spokojnie. Dziesięć minut później w tym samym marszu szli narodowcy i krzyczeli przez megafon rzeczy w stylu Rura musi jebać. Odniosłem wrażenie, że może duża część Polaków ulega dezinformacji i ma poczucie, że wszystko jest z nami w porządku. Media utrzymują pozór, że jesteśmy europejskim, cywilizowanym krajem. Tymczasem wystarczy wyjść na ulicę, żeby doświadczyć czegoś zupełnie innego.

Spektakl Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy / fot. Michał Mitoraj / materiały prasowe

Rapowy Pan Tadeusz: Tożsamość zbyt narodowa

Próbujesz zrozumieć ten kontrast?  

Faktycznie może nie tyle rozgrzeszam środowiska nacjonalistyczne, ile próbuję je zrozumieć. To ludzie, z którymi się wychowywałem. Mając 14-15 lat, bywałem w takich grupach chłopaków: łysych, pijących wódeczkę, krzyczących coś do przechodniów. Mieli homofobiczne i rasistowskie poglądy, ale generalnie miło spędzało mi się z nimi czas. Dopiero na pewnym etapie swojego życia uświadomiłem sobie, jak krzywdzące są ich opinie. 

Nie czuję wobec nich obrzydzenia, wstrętu albo wyższości. Myślę, że to często wynika z rzeczywistości, w której się urodzili. Przyswajają przemyślenia przekazywane z dziada pradziada. Kiedy ktoś widzi, że jego ojciec za każdym razem spluwa, kiedy widzi Araba, robi to samo. Takie nastawienie potrafi być głęboko zakodowane w podświadomości. Nawet gdyby dany człowiek poszedł na uniwersytet i dowiedział się, że ludzie są równi niezależnie od koloru skóry, zawsze z tyłu głowy usłyszy przezwisko brudas, które zna od dzieciństwa. Chodzi mi o to, żeby pokazać, jak łatwo paść ofiarą niebezpiecznej ideologii, którą można określić podstawą polskości. W końcu wiele osób uznaje za element swojej tożsamości przywiązanie do jednego konkretnego kraju i języka. 

W Panu Tadeuszu historyczno-społecznym tłem takich rozpoznań są czasy zaborów. U ciebie to rzeczywistość po transformacji ustrojowej. 

W spektaklu stawiam tezę, że nadal tkwimy w okresie posttransformacyjnym. Nie chciałbym umniejszać ludziom, którzy wychowali się w ciężkich dla Polski czasach, gdy to przeobrażenie dopiero się dokonywało. Zdecydowaliśmy się jednak uchwycić momenty ustrojowo-obyczajowych zmian i zestawić je ze sobą. Na scenie pojawia się choćby hrabia Patodeweloper i jest przeganiany przez skłotersów. Zderzam przeszłość z przyszłością, która bywa jeszcze bardziej dystopijna. 

Spektakl Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy / fot. Michał Mitoraj / materiały prasowe

Rapowy Pan Tadeusz: Płyta już wkrótce

Podpytam jeszcze o warstwę muzyczną twojego spektaklu, za którą współodpowiada kolektyw Natura2000. Jak przebiegała wasza współpraca?

Kwestia muzyki wymaga szerszych wyjaśnień. W dużej mierze skomponował ją Mateusz Augustyn: wybitny multiinstrumentalista, kompozytor, inżynier dźwięku. Trudno nazwać go inaczej niż człowiekiem-orkiestrą. Natura2000 także skomponowała część podkładów. Zajmuje się również realizacją nagrań, bo rejestrujemy cały materiał. Album z piosenkami, które sam napisałem albo zaaranżowałem w ramach pracy na tekście Mickiewicza, powinien ukazać się w przeciągu miesiąca bądź półtora. 

Pisząc scenariusz, wymyślałem na bieżąco gatunki i tempo podkładów, na których mogłyby wybrzmieć poszczególne kwestie. Proponowałem też kadencje, sposób prowadzenia flow, podziałkę rytmiczną utworów. Nagrywałem je i tłumaczyłem, jak powinien być prowadzony rytm. Oczywiście, nie nakazywałem aktorom odwzorowywać tego 1:1, mogli zaproponować własną interpretację. Zależało mi na tym, żeby nie zostawić ich na lodzie, ale oczekiwałem pracy warsztatowej na wierszu. 

W epicentrum szlacheckiego mordobicia

Co masz na myśli? 

Tak jak warsztatowo pracuje się na trzynastozgłoskowcu, łamiąc go na średniówce, tak można złamać go na werblu, w takcie 4/4. To jest ten sam rodzaj pracy, tylko że w trochę innym kierunku i formie. 

Przy okazji muszę też wspomnieć o wielkiej pomocy ze strony Agaty AZ-YL Zygmańskiej z Natury2000, która skomponowała dwie piosenki Telimeny i Jankiela, gdzie nie pojawia się rap. Sam nie udaję, że umiem śpiewać i tworzyć coś na wzór klasycznych arii, bardziej opartych na melodii. Jestem raczej od słowa i rytmu. Wkład Agaty pozostaje na tym polu nieoceniony. 

Masz ulubioną scenę z Pana Tadeusza, którą przeniosłeś na deski teatru? 

Na przykład scena w karczmie z księdzem Robakiem. Wszyscy ustawiają się w kolejce, a on w tym czasie edukuje ich na temat sytuacji geopolitycznej. Wykorzystuje dobry moment: rozdaje tabakę, żeby inni wytrzeźwieli i go posłuchali, chociaż są strasznie pijani. To niesamowita sytuacja. A co poza tym? Oczywiście kłótnia w zamku Sopliców/Horeszków. Szlacheckie mordobicie, które się z niej wywiązuje, jest nawet bardziej wymowne niż późniejsza walka z Moskalami. Mógłbym jeszcze długo wymieniać. Im dłużej czytałem Pana Tadeusza, tym bardziej zaczęły mi się podobać opisy przyrody. 

Pan Tadeusz
Spektakl Nowy „Pan Tadeusz”, tyle że rapowy / fot. Michał Mitoraj / materiały prasowe

Premiera spektaklu już za chwilę. Boisz się tego, jak odbiorą go widzowie i krytycy? 

Gdy przyjechałem po raz pierwszy do teatru ze scenariuszem w ręku, towarzyszyło mi więcej obaw niż pozytywnych perspektyw. Zastanawiałem się, jak zareagują starsi, doświadczeni warsztatowo aktorzy. Myślałem, czy będą mieć siłę i chęć, żeby coś takiego zrobić, czy nie potraktują mnie jak odklejeńca. Czy dam radę udźwignąć tak dużą obsadę, bo nigdy nie miałem z taką do czynienia. Wiele podobnych pytań kłębiło się w mojej głowie, ale zniknęły.

Na próbach generalnych innych spektakli obserwowałem, jak reżyserzy biegają z jednego końca sceny na drugi, cały czas coś przestawiają, wiecznie komuś coś tłumaczą. Sam zacząłem w spokoju przyglądać się przygotowaniom. I to chyba wynik oddania zespołu aktorskiego i tego, jak bardzo poświęcili się scenariuszowi. Nie dość, że się go nie wystraszyli, to zdołali go udźwignąć. 

Mickiewiczowi spodobałoby się to, co robisz? 

Pewnie miałby zastrzeżenia do warstwy lirycznej. Może jednak zrozumiałby, na czym polegałby ukazany tu kontrast, bo sam krył w sobie wiele pozy. Kiedy był we Francji, bardzo kreował się na szlachcica, Sarmatę, a paryżanie i tak pewnie postrzegali go za patusa.

Autorem zdjęć, za których użyczenie dziękujemy Teatrowi Polskiemu w Poznaniu, jest Michał Mitoraj. Najbliższe pokazy „Nowego „Pana Tadeusza”, tyle że rapowego” odbędą się w dniach 29.01-2.02, a później – od 14 do 16 marca.




Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony