Płyta „Musik” Plastikmana kończy 30 lat. Arcydzieło minimal techno będzie wznowione
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
W 1994 roku Richie Hawtin z powodzeniem przekonywał, że nie trzeba wiele, żeby wprawić słuchaczy w elektroniczny trans. Po latach jego krążek nie traci wiele ze swojej świeżości.
Przyznamy bez krępacji – zazdrościmy wszystkim, którzy trzy dekady temu mogli obserwować w czasie rzeczywistym, jak ewoluowała muzyka elektroniczna. Duet Autechre na wydanym wówczas krążku Amber krzyżował ze sobą IDM i ambient. Ten drugi pozostawał w centrum zainteresowań Aphex Twina, autora przełomowego Selected Ambient Works Volume II. W tym samym czasie Portishead zaprezentowało debiutanckie Dummy, a The Prodigy – niepokorne, ociekające gniewem Music for the Jilted Generation. Pozycję na rynku umacniali także Underworld, Orbital czy The Future Sound of London.
Plastikman. Debiut nasączony kwasem
Każdy z wymienionych krążków, podobnie zresztą jak ich autorzy, zyskał status kultowego. Podobny los spotkał brytyjsko-kanadyjskiego producenta Richiego Hawtina. W 1994 roku artysta mógł się już pochwalić dość ugruntowanym statusem. Kilka miesięcy wcześniej płytą Dimension Intrusion, którą nagrał pod pseudonimem F.U.S.E, zasilił serię Artificial Intelligence kultowej wytwórni Warp Records. Już wtedy funkcjonował także jako Plastikman. Debiutanckim albumem Sheet One pokazał, że szczególnie interesuje go minimal techno, przełamane wyważonymi wstawkami z acidu. Do kwasu nawiązuje zresztą sama perforowana okładka wydawnictwa, przypominająca naklejki nasączone modnym wówczas psychodelikiem.
Najlepiej słuchać w ciemności
Wątki podjęte na Sheet One doczekały się kontynuacji na Musik, wydanym właśnie w 1994 roku. Hawtin wziął sobie do serca dewizę mniej znaczy więcej. Siła albumu tkwi w głębi, która kryje się w pozornie jednorodnej, uszczuplonej melodyce. Bazując na takcie wydawanym przez maszyny perkusyjne Roland 303 i 909, producent swobodnie roztacza oszczędne w środkach, ale hipnotyzujące tła. Warto słuchać tego krążka w skupieniu i przy wyłączonym świetle. Łatwiej wychwycić wtedy smaczki, jakie precyzyjnie zawarto w kompozycji: subtelne cykanie syntezatorów, nakładające się na siebie ścieżki albo pojawiający się tu i ówdzie acid.
Powrót do klasyka
Trudno powiedzieć, czy Musik to najlepszy krążek w dorobku Hawtina, zwłaszcza że producent nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pewne jest za to, że utorował mu drogę do wielu sukcesów i zainspirował do własnych poszukiwań kolejne pokolenia entuzjastów minimal techno. Dziś nadarza się świetna okazja do tego, żeby przypomnieć sobie o ponadczasowej sile tego materiału. Wytwórnia Novamute 30 lat od premiery ponownie wprowadzi go do sklepów winylowych, w zremasterowanej wersji i zrecyklingowanym opakowaniu. To całkiem przewrotne: niby Plastikman, a jednak w zgodzie z naturą.
Najpierw wycieczka do „Twin Peaks”, a teraz – na parkiet. Flying Lotus znów atakuje
Jubileuszowy album ujrzy światło dzienne 6 grudnia. Jego zapowiedzią jest fragment odświeżonego utworu Plastique. Minutowy snippet uzupełniają psychodeliczne wizualizacje, które płynnie przeobrażają się w okładkę wydawnictwa.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.