Questlove: „Płyt Kendricka mogę słuchać tylko raz” [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Jeśli czerpać wiedzę o historii hip-hopu i jego wpływie na popkulturę, to tylko od takich postaci. Utytułowany producent, frontman The Roots i sześciokrotny zdobywca Grammy w nowym, porywającym eseju dzieli się refleksjami nad ewolucją gatunku. Sprawdźcie, co sądzi na temat Kendricka Lamara i Run The Jewels!
Łączył siły z gigantami muzyki rozrywkowej: Erykah Badu, Jayem-Z, Amy Winehouse, Johnem Legendem czy D’Angelo. Od ponad 35 lat gra w formacji The Roots, a wcześniej należał do równie utytułowanych składów The Randy Watson Experience i The Soulquarians. Współtworzył także album uzupełniający Hamiltona: jeden z najważniejszych broadwayowskich musicali XXI wieku. Questlove, człowiek-instytucja, to postać, bez której amerykańska estrada nie wyglądałaby tak samo.
Ahmir K. Thompson, bo tak naprawdę nazywa się artysta, ma świadomość wiążącej się z tym odpowiedzialności. Konsekwentnie wzbraniając się moralizatorstwa, nie poprzestaje na byciu wziętym producentem. Pasują do niego jeszcze dodatkowe metki animatora sceny i popularyzatora kultury. Wykłada muzykę na New York University Tisch School of the Arts, prowadzi podcast, do którego zaprasza innych artystów, a w 2021 roku wyreżyserował nagrodzony Oscarem dokument Summer of Soul. Pisze także książki. Ostatnią, Hip hop jest historią, opublikował w zeszłym roku nakładem własnego imprintu Auwa Books. W jej stworzeniu wsparł go Ben Greenman.
Właśnie ta nowość od Amerykanina w kolektywnym tłumaczeniu Marcina Wróbla, Jacka Żuławnika, Natalii Mętrak-Rudej i Jakuba Michalskiego trafi do polskich czytelników 13 listopada. Za możliwość przedruku jej fragmentu, który stanowi niezbity dowód na erudycję i wartki, plastyczny język autora, dziękujemy Wydawnictwu W.A.B. Śródtytuły ze względów edytorskich uzupełniła redakcja.
Afroamerykański majstersztyk
W tym samym czasie Glasper pracował z Kendrickiem nad To Pimp a Butterfly, następcą Good Kid, M.A.A.D City. Krążek ukazał się również w 2015 roku i wyniósł sztukę na wyższy poziom – wszystko było tu wyjątkowe: ambicje, introspekcje, produkcja (Pharrell, Flying Lotus, Boi-1da i inni), goście (George Clinton, Snoop Dogg, Ronald Isley i wielu innych). Okrzyknięto To Pimp a Butterfly afroamerykańskim majstersztykiem, dojrzałym podsumowaniem motywów i tematów obecnych w życiu, muzyce, a nawet kulturze czarnych mieszkańców USA (Lamar odwiedził RPA i był na Robbeneiland, gdzie w latach 1964–1982 więziono Nelsona Mandelę). Płyta odniosła komercyjny sukces, sprzedała się lepiej niż poprzedniczka, i cieszyła się uznaniem krytyków – Lamar otrzymał za nią swoją pierwszą nagrodę Grammy dla najlepszego albumu rapowego.
Questlove: Płyta jak ulubione płatki śniadaniowe…
Wraz z tym krążkiem zmieniło się moje nastawienie do Kendricka. Nie poczułem do niego awersji ani nie zacząłem go lekceważyć, nic z tych rzeczy. Nie chodziło nawet o to, że To Pimp a Butterfly ukazała się niedługo po Black Messiah – długo oczekiwanej następczyni Voodoo D’Angelo – i skupiła na sobie zdecydowaną większość uwagi, nie zostawiając zbyt wiele dla Black Messiah, choć był godny uwagi. (Ale bądźmy szczerzy: trochę w tym też naszej winy, bo jak można zwlekać czternaście lat z wydaniem nowej płyty?). Album był tak wymagający i angażujący, że czułem się nim wyczerpany. Był świetny, ale miałem wrażenie przesytu: za dużo dobrego, za bogato, za mocno. Powiedzmy, że twoimi ulubionymi płatkami śniadaniowymi są Cap’n Crunch, ale nagle ktoś każe ci zjeść siedemnaście miseczek.
Zawiłość arcydzieła
Przy okazji To Pimp a Butterfly przekonałem się – i znalazło to potwierdzenie na kolejnym krążku, Damn, który nie tylko zdobył Grammy dla najlepszego albumu rapowego, ale również przyniósł Lamarowi nagrodę Pulitzera w dziedzinie muzyki (po raz pierwszy wręczono ją artyście spoza kręgów muzyki klasycznej i jazzu) – że płyt Kendricka mogę słuchać tylko raz. Pisałem o tym, jak zmieniły się moje nawyki, jeśli chodzi o słuchanie – o tym, że często nastawiam ten sam krążek raz za razem, żeby zanurzyć się w dźwiękach, i robię to, dopóki nie zacznę wyłapywać niuansów wszystkich sampli, brejków i nawiązań. Z Kendrickiem tak nie potrafię. Dla mnie jego płyty są jak trudny film: kiedy go oglądam, totalnie daję się wciągnąć, ale myśl o powrocie do niego działa na mnie przytłaczająco. Zniechęca mnie perspektywa poświęcania wielu godzin przez wiele dni analizie zawiłości arcydzieła.
Łapię się na tym, że mówię o Kendricku to samo, co goście niezwiązani ze sceną Wschodniego Wybrzeża mówili o Rakimie: Za dużo słów, stary. Nie jestem z tego dumny, ale trudno, tak to wygląda z mojej perspektywy. Nie wiem, może zużyłem cały swój potencjał umysłowy na Eminema. Oczywiście z punktu widzenia didżeja podchodzę do tego zupełnie inaczej: niektóre kawałki zyskują uznanie niezależnie od kontekstu albumu i jeśli kręcą ludzi, to mnie też.
Tyler, the Creator prezentuje Chromakopię. Czego możemy spodziewać się po nowej płycie?
Wyobrażenia o amerykańskim Południu
Questlove – zrzęda? Tak, ale to jeszcze nie wszystko. Przyjrzyjmy się teraz Run the Jewels (albo RTJ, jak kto woli). Duet nowojorskiego rapera i producenta El-P oraz Killer Mike’a, rapera i komentatora politycznego z Atlanty, pojawił się na scenie w 2012 roku i wywołał niemałą sensację wśród młodych słuchaczy. RTJ mieli brzmienie (bombastyczne, ale na czasie), misję (deklaracje polityczne w rapowym sztafażu) i charakterystyczny styl (przejawiał się choćby na okładkach albumów, będących wariacjami na temat minimalistycznego motywu dwóch dłoni: jedna trzymała łańcuch, druga celowała z palców jak z pistoletu).
Znowu miałem z tym problem. Kiedyś Rich powiedział mi pewną rzecz na temat Outkast, która utkwiła mi w pamięci: „Nikt się do tego nie przyzna, ale Ameryka lubi Outkast tylko dlatego, że ci, choć pochodzą z Południa, nie są typowymi czarnuchami”. Miał na myśli to, że członkowie grupy nie pasowali do powszechnego wyobrażenia na temat amerykańskiego Południa, a więc byli inteligentnymi ludźmi pochodzącymi z miejsca kojarzącego się zgoła inaczej.
Questlove: Zrzędliwość czy zdrowy dystans?
Miałem podobne odczucia co do Run the Jewels, zwłaszcza Killer Mike’a. Nigdy nie było mi do końca po drodze z jego poglądami – dla mnie jego ostentacyjne popieranie prawa do posiadania broni, nie mówiąc o stosunku do równego i sprawiedliwego traktowania tematu przez media, sytuowało go niedaleko kandydatów pokroju Herschela Walkera, a więc było w gruncie rzeczy konserwatyzmem w libertariańskim przebraniu. Zauważyłem, że ponieważ wypowiadał się elokwentnie i ze swadą, biali ochoczo przyczepili mu etykietkę politycznego intelektualisty.
Przyglądałem się z zaciekawieniem, ale też z pewnym zażenowaniem, jak zaliczał rundki po rozmaitych programach publicystycznych (jak również audycjach skupiających się na komediowym aspekcie polityki). Pamiętałem czasy, kiedy to Mos Def był dyżurnym ekspertem od rapu. Gdy się z tego wycofał, a sieci straciły nim zainteresowanie, wtedy rozdzwonił się mój telefon. Nie chciałem się w to pakować, bo nie widziałem w tym żadnych korzyści. Powiedziałbym coś nazbyt właściwego, przez co trafiłbym do szufladki jako „ten typ od polityki”, albo palnąłbym jakąś głupotę i długo musiałbym się z tego tłumaczyć. Questlove zrzęda, czy może Questlove star(sz)y gość, który zaczął wyraźniej zdawać sobie sprawę ze swoich ograniczeń oraz z tego, że jego doświadczenie jednocześnie wzmacnia je i zmienia ich kształt?
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE