Twardo stąpać po ziemi. Agata Karczewska o nowym materiale, odczarowaniu country i dbałości o słowa
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
– Czas uporządkować swoje myśli, a nie tylko żyć marzeniami, emocjami i ulotnymi sprawami. W moich tekstach słychać, że jestem może nie tyle cyniczna, co dużo bardziej uważna na swoje potrzeby – przekonuje wokalistka. Jej Not My First Rodeo EP to czarny koń fonograficznej końcówki roku. Choć samo zwierzę z okładki tkwi w bezruchu, same dźwięki… galopują, aż miło.
Z muzyką Agaty Karczewskiej można było zetknąć się już przy wielu okazjach. Telewidzowie poznali ją w 2017 roku, gdy wystąpiła w 5. edycji Idola. Otarła się wówczas o finał, ale po latach wyznała w podcaście WojewódzkiKędzierski, że zanadto nie przeżywała porażki. – Dowiedziałam się doskonale, czego nie chcę. I to jest bardzo ważne przemyślenie, bo nie za bardzo chcę, żeby ktoś mi mówił, co mam robić, co mam śpiewać i w jaki sposób, jak mam się ubrać, co mam powiedzieć – tłumaczyła. Swoje pięć minut i tak wykorzystała zresztą wzorcowo, prezentując w tym samym czasie debiutancką EP-kę You’re Not So Special. Niewiele było wówczas podobnych brzmień nad Wisłą: organicznych, zadziornych, odważnie orbitujących wokół country i bluesa.
Agata Karczewska: z duetu znów w pojedynkę
Wokalistka ubogaciła ten styl na dwóch kolejnych płytach, które dostrzegła kapituła przyznająca Fryderyki. W przypadku pierwszej, solowej I’m Not Good at Having Fun, skończyło się nominacją. Druga, nagrana z Johnem Porterem On The Wrong Planet, przyniosła duetowi statuetkę w kategorii album roku blues. – Było dla nas kluczowe, żeby nie robić niczego na siłę i nie iść na żadne kompromisy. John pracuje w dość podobny sposób do mnie. Jeżeli coś mu się nie podoba, po prostu w to nie wejdzie. Rozmawialiśmy szczerze – wspomina współpracę z Walijczykiem artystka.
Upływający rok Agata Karczewska w dużej mierze spędziła na scenie właśnie u boku Portera. Kończy go za to premierą kolejnej, tym razem solowej EP-ki Not My First Rodeo. Ci, którzy znają artystkę z wcześniej wymienionych dokonań, bez wątpienia docenią premierowe piosenki. Dla innych to idealny pretekst, żeby nadrobić zaległości, zwłaszcza że wokalistka świetnie dokumentuje swoją ewolucję i przelewa ją na partyturę.
Wyciągnąć wnioski z przeszłości
Tytuł krążka to nic innego jak anglojęzyczny idiom używany przez kogoś, kto nie po raz pierwszy znalazł się w danej sytuacji. Takie wyrażenia mają to do siebie, że kryją wiele znaczeń. Nad tym najbardziej oczywistym, przypominającym, że dyskografia Karczewskiej już się rozszerza, a nie dopiero kiełkuje, nie ma co się rozwodzić. Na początek naszej rozmowy próbuję dlatego dobić drugiego dna. Ciekawi mnie, czym to rodeo różni się od poprzednich. – Wydaje mi się, że jestem trochę inną osobą, mam nadzieję, że dojrzalszą. Wyciągnęłam wnioski z tego, co wcześniej wydarzyło się w moim życiu – mówi. Odpowiadam, że takie nastawienie musi zakładać konfrontację z przeszłością, a niekiedy nawet i rewizję utrwalonych niegdyś przekonań.
Basia Małecka wydaje debiutancką płytę. Dlaczego sięgnęła po piosenki Agnieszki Osieckiej?
– Myślę, że dobrze to odbierasz. Wiesz, ile można być beznadziejną romantyczką (śmiech). Już nie jestem najmłodsza, więc czas uporządkować swoje myśli i twardziej stąpać po ziemi, a nie tylko żyć marzeniami, emocjami i ulotnymi sprawami. W moich tekstach słychać mniej naiwności. Nie wiem, czy powiedziałabym, że są cyniczne, ale pewno jestem dużo uważniejsza na swoje potrzeby – przekonuje, choć od razu zastrzega, że zawsze zostanie coś w niej z fantastki. Zapytana o ulubionego bohatera książkowego wskazuje na księcia Lwa Myszkina, protagonistę Idioty Fiodora Dostojewskiego. Mężczyzna wykazuje się wyjątkową prostodusznością i ufnością, co ostatecznie wpędzi go w kłopoty. – Rzeczywiście jest naiwny, ale jednocześnie pozostaje wielkim idealistą i zawsze postawi uczucia na pierwszym miejscu. Trudno pozbyć się tej wizji. Chyba wszyscy na pewnym etapie swojego życia tęsknimy za szaloną miłością lub relacją, która z jednej strony jest niesamowicie ekscytująca, a z drugiej: toksyczna – przekonuje.
Agata Karczewska: tworzenie tekstów na serio
Na Not My First Rodeo Myszkin nie jest wymieniony wprost. W utworze Dark Horse pada za to bezpośrednie nawiązanie do twórczości Szekspira i Sylvii Plath. Zarówno nad nim, jak i nad całą EP-ką unosi się duch dbałości o słowa. Karczewska, na co dzień pracująca w bibliotece, potwierdza, że literatura ma dla niej duże znaczenie. – Jeśli nie słucham albo nie piszę muzyki, chłonę książki. Myślę, że wszyscy artyści, których szanuję – na przykład Bob Dylan, Leonard Cohen, Lucy Dacus – w jakiś sposób się do nich odnosili. Trzeba sporo przeczytać, żeby być dobrym tekściarzem – twierdzi piosenkarka, po czym dzieli się konkretną referencją. W trakcie pracy nad On The Wrong Planet wraz z Porterem inspirowała się prozą Denisa Johnsona: króla lapidarnej, ale obfitującej w emocje formy.
Doskonalenie się w pisaniu poza czytaniem wymaga też cierpliwości. – Byłam wobec siebie bardzo krytyczna, bardziej chyba niż kiedykolwiek wcześniej. Tuż przed nagrywaniem EP-ki wróciłam do moich pierwszych nagrań. Miałam wiele momentów, gdy myślałam: „Chciałabym to zmienić. Nie podoba mi się ten wers”. Ale nie obwiniam się, czuję, że to naturalne. Poza tym traktuję tworzenie tekstów bardzo na serio. Generalnie jestem osobą dość introwertyczną, która praktycznie niewiele mówi, jest cicha, nie dzieli się tak łatwo emocjami. Będąc artystką, wchodzę jednak w inną rolę. Gdy myślę o wzorze do naśladowania, przychodzi mi do głowy Joni Mitchell. Na płycie „Blue” wylała wszystko i nie zatrzymała dla siebie praktycznie niczego. Takie obnażanie się wymaga wiele odwagi – wyjaśnia Karczewska.
Coś więcej niż biesiadne piosenki
Wróćmy do interpretacji tytułu. Skoro rodeo, to i country, a więc może i ono otwiera drogę do innego zrozumienia idiomu? Wątpliwości na tym polu może rozwiać sama okładka autorstwa Dawida Ryskiego, na której znalazł się osiodłany koń. Sęk w tym, że nie galopuje niczym w klasycznej kowbojskiej ikonografii, tylko jest ujarzmiony. Utrwalono go w drewnie, spoczywa na biegunach.
– Dużo rozmawialiśmy z Dawidem o tym, że chciałabym przejąć atrybuty tradycyjnie przypisywane country i nadać im nowe znaczenie. Coś takiego fenomenalnie robi Orville Peck, który swoją muzyką i całą personą odwraca stereotypy. Niekoniecznie trzeba wychodzić na scenę w kowbojskim kapeluszu, żeby reprezentować ten gatunek. Country to dla mnie piękne opowiadanie wspaniałych historii, z którymi wiele osób może się utożsamić. Chciałabym, żeby ludzie tak o nim myśleli – przyznaje. – Tymczasem często kojarzy im się z biesiadnymi piosenkami. Odmawiam bycia szufladkowaną tylko z takim stylem – podkreśla. Cóż, to nie jej rodeo.
20 lat po premierze kultowej Trans Misji piosenki Reni Jusis doczekały się nowych aranżacji. Co sądzi o nich artystka?
Agata Karczewska: country i punk w jednym stali domu
Country w wydaniu Karczewskiej pozostaje zdecydowanie bardziej eklektyczne. Wchodzi w dialog z folkiem, indie rockiem i klasyczną, choć nie przaśną americaną. Komu na myśl o tym gatunku przychodzą jedynie kamizelki i kraciaste koszule rodem z kultowego mrągowskiego festiwalu, ten może się nieco zaskoczyć. – Tu da się czerpać z wielu różnych stylów i przemycać popkulturowe tropy – zastrzega. Nie trzeba długo szukać, by dostrzec, że ta zasada coraz częściej działa też w drugą stronę. Beyoncé na Cowboy Carter porzuciła erę disco i wybrała się na prerie. Lana Del Rey, świeżo upieczona żona pogromcy aligatorów, zamierza pójść jej śladem na przyszłorocznym The Right Person Will Stary. Krążą pogłoski, że zrobi to także Miley Cyrus. – Uważam, że to będzie totalny kosmos i najlepsza decyzja w jej karierze. Dajmy jej czas, może się to wydarzy – kwituje moja rozmówczyni.
Na sam koniec Not My First Rodeo pojawia się jeszcze jeden gatunkowy skok w bok. Wytwórnia porównuje go do dorobku PJ Harvey albo Johnny’ego Casha, mnie samemu kojarzy się jeszcze z Patti Smith albo Nickiem Cave’em. – Nie ma tu jeszcze żniw, ale pewnego dnia nadejdą – zapowiada wokalistka w finałowym Harvest, które wieńczy solidna, rozedrgana solówka gitarowa. Czy to sugestia, że na kolejnej długogrającej płycie będzie ostrzej i ciężej?
Damian Sikorski z radiowej Czwórki zapytał się o to wprost. – Choć piosenka klimatycznie różni się od poprzednich, pokazuje po prostu inną perspektywę i nie oznacza porzucenia country – przekonywała Karczewska. W naszej rozmowie pominęliśmy ten wątek, ale dowiedziałem się czegoś innego. – Poza country jedyną estetyką, która jeszcze jakoś mnie interesuje, jest punk. Obydwa te gatunki raczej stawiają na proste środki. Forma zwykle nie jest wysublimowana, za to emocje: szczere, oczyszczające – stwierdza artystka. To, jak wiarygodnie je uwalnia – niezależnie od tego, z jaką estetyką u boku – staje się jej znakiem rozpoznawczym. Warto się temu bacznie przyglądać, zwłaszcza że to nie pierwsze, ale i nie ostatnie rodeo.
Not My First Rodeo, Agata Karczewska, Antena Krzyku, 2024
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.