Rok bez kupowania. „No-buy 2025” to wyraźny odwrót od konsumpcjonizmu
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Ściśle określone granice budżetu domowego, zakaz zamawiania niepotrzebnych rzeczy i skrupulatne gromadzenie oszczędności. Takie są zasady nowego wyzwania, które robi furorę na TikToku.
W październiku ubiegłego roku pisaliśmy na łamach Going. MORE o tzw. doom spendingu. Źródeł zjawiska upatrywaliśmy w niepewnej sytuacji polityczno-ekonomicznej. – Przedstawiciele pokolenia Z i millenialsów dowiadują się ze wszystkich stron o tym, że gospodarka i rynek pracy nie są dla nich przychylne. Ich pensje nie urosną wprost proporcjonalnie do wskaźnika inflacji. Trudno będzie im kupić mieszkanie, nie wspominając o odłożeniu oszczędności na starość. Marazm potęguje świadomość, że ich rodzicom w tym samym wieku wiodło się o niebo lepiej – tłumaczyliśmy. Jak niektórzy młodzi reagują na takie fluktuacje? Zupełną, hedonistyczną wręcz rozpustą. Wiedzą, że i tak nie odłożą wystarczającej sumy pieniędzy na przyszłość, dlatego nawet nie próbują zaciskać pasa. Ich zaskórniaki topnieją z każdą kolejną zachcianką: ubraniami, kosmetykami, sprzętem elektronicznym albo biletami lotniczymi.
No buy 2025: wydawać jak najmniej
Jako że równowaga w przyrodzie musi być zachowana, na horyzoncie miga właśnie przeciwstawne zjawisko. Niektórzy użytkownicy TikToka wraz z początkiem roku zainaugurowali no buy 2025. Trend jest bliskim przyjacielem minimalizmu i defluencingu, w myśl którego internetowi twórcy powinni przestać bezwiednie reklamować tak wiele produktów. Ma jasne i klarowne założenie: najlepiej kupować jak najmniej. Skąd takie przekonanie? Ich zwolenników, podobnie jak doom spenderów, dotyka niepewność finansowa. W obliczu budżetowych niepokojów wolą jednak zacisnąć pasa. Poza tym nie są obojętni wobec kryzysu klimatycznego. Rozbuchany konsumpcjonizm – fast fashion, konieczność ciągłego wymieniania rzeczy, szycie ubrań w krajach rozwijających się – tylko sprzyja globalnemu ociepleniu. Ostatnio dobitnie przypominał o tym netfliksowy dokument Kup teraz: jak manipuluje się konsumentami Nica Staceya.
Pierwsi przedstawiciele pokolenia beta są już na Ziemi. Jaka czeka ich przyszłość?
Ścisły budżet
W przestrzeganiu zasad internautom pomaga element grywalizacji. Może zapewnić go informowanie o swoich postępach na TikToku. Publiczne zobowiązanie się do stawienia czoła wyzwaniu pozwala wytworzyć zdrową presję. Jedną z osób, która poszła tym tropem, jest Rebecca Sowden. Swoim obserwatorom przedstawiła jasne cele. Jej szafa nie poszerzy się o żadne nowe ubrania, buty albo kosmetyki. Przestanie sięgać po karty kredytowe. W ciągu tygodnia wyda co najwyżej 85 dolarów na produkty spożywcze i 65 dolarów na transport. Jedynie jeśli zarobi więcej na dodatkowych pracach, będzie mogła pozwolić sobie na zachcianki.
Na osoby próbujące swoich sił w no buy 2025 czyha jednak kilka pułapek. Pierwszą z nich jest coś zbliżonego do dietetycznego efektu jo-jo – zagrożenie powrotem do jeszcze bardziej szkodliwego konsumpcjonizmu. Tęskniąc za zakupami (i mając na nie więcej pieniędzy), potencjalnie odepniemy wrotki w centrach handlowych. Sama Sowden przypomina też o tym, żeby wyznaczać mierzalne cele, na przykład trwające jedynie tydzień albo miesiąc. Inaczej łatwo się zdemotywować i na dobre porzucić nawyki.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.