Mit „wielkiego artysty” zaorany: wywiad z Muzeum HERstorii Sztuki na Dzień Kobiet
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z…
Herstoria to ostatnio bardzo popularny termin. I dobrze. Hasło coraz bardziej zyskuje materialną postać m.in. za sprawą Muzeum HERstorii Sztuki w Krakowie. O projekcie instytucji w całości poświęconej sztuce i historii kobiet opowiedziała mi jej inicjatorka, historyczka sztuki i badaczka Aśka Warchał-Beneschi.
Muzeum HERstorii Sztuki to instytucja potrzebna nie tylko tym, którzy działają na polu popularyzacji historycznego dziedzictwa kobiet i ich aktywności tu i teraz. Świadczy o tym m.in. przejście uchwały o powstaniu jego materialnej siedziby w Krakowie. To ważny sygnał. Jak do tego doszło i jakie są jej cele – pytamy z okazji Dnia Kobiet, który za sprawą stojących za petycją osób trwa cały rok.
Zacznijmy może od totalnych początków. Jak narodził się pomysł na stworzenie Muzeum HERstorii Sztuki?
Zaczęło się od fizycznego miejsca, a nawet jeszcze ambitniej – od postulatu instytucji publicznej, która zajęłaby się sztuką i historią kobiet. Na przełomie maja i czerwca 2021 wywiązała się w Krakowie dyskusja o przyszłości willi Kossakówka. Willa była domem rodziny Kossaków, znanej z malarstwa w duchu akademickim, a jednocześnie kojarzonej z twórczości wybitnych kobiet, które zasłużyły się dla polskiej kultury i nauki, takich jak Magdalena Samozwaniec, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Zofia Kossak-Szczucka czy biolożka i pionierka eko-aktywizmu w Polsce – Simona Kossak. Rodzina Kossaków stanowiła ciekawe zestawienie prądów konserwatywno-progresywnych, wychodząc od niej mogłyśmy zacząć mówić do wszystkich kobiet, nawet bardzo od siebie różnych.
Ostatecznie w willi powstanie Muzeum Rodziny Kossaków. Wizja Muzeum HERstorii Sztuki pozostaje aktualna i nie mam wątpliwości, że kobiety z rodziny Kossaków nadal będą pełnić rolę naszych przewodniczek. Na przykład w kontekście ostatnich wydarzeń sięgnęłam po zapiski Wojnę Szatan spłodził Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Co rozumiesz pod hasłem “herstoria”? To coraz popularniejszy termin, jednak każdy może interpretować go inaczej.
Dla nas herstoria oznacza po prostu pisanie rzetelnej wersji historii. Skupiamy się na sztuce i historii kobiet, którą omawiamy w kontekście społecznym tamtych czasów.
Historia w podręcznikach skupia się na wojnach, jednostkowych dokonaniach, jednocześnie pozostawiając sferę życia codziennego na marginesie lub całkowicie wymazując działalność kobiet. Dla nas herstoria to jest po prostu rzetelna wizja historii – nie jest żadną historia równoległą czy historią wymierzoną przeciwko komukolwiek. Zastanawiamy się, jak pokazać pełny obraz przeszłości, na tyle na ile jest to oczywiście możliwe.
Naszą przewodniczką w tej podróży jest Linda Nochlin, matka feministycznej historii sztuki. Autorka tekstu “Dlaczego nie było wielkich artystek?” udowadnia w nim, że brak kobiet w historii sztuki lub ich bardzo mała widoczność związane są z czynnikami społecznymi.
Historia sztuki była dotychczas pisana z jednego punktu widzenia – białego, zachodniego, uprzywilejowanego mężczyzny. Świadomość tego może doprowadzić do rodzaju katharsis dyscypliny. Przez zastosowanie tego jednego punktu widzenia wiele sądów w historii sztuki można uznać za pozbawione naukowej podstawy. Trudno mówić wtedy o uniwersalnej czy obiektywnej historii sztuki. Nie jest bowiem prawdą, że tylko mężczyźni tworzyli sztukę. Pokazanie sytuacji kobiet w sztuce może wskazać, jak wiele należy zmienić w pejzażu przeszłości, który pozornie znamy.
Zdajemy sobie sprawę, że hasło “herstoria” jest bardzo modne. #girlpower jako hasło może wydawać się takie proste i w pewnym sensie przyjemne. Jednak, gdy zaczniemy je rozpakowywać, zauważamy w jaki sposób przez wieki konstruowana była nasza wiedza.
Jest to to doświadczenie trudne, ale bardzo potrzebne, aby ta rzetelna wizja historii trafiła wreszcie do podręczników. Dzięki temu dziewczyny poznają swoją genealogię i nie będą musiały jej same odkrywać.
Pamiętam ten tekst jeszcze ze studiów i jak bardzo ważną rolę grał w nim mit wielkiego artysty-geniusza kreowany m.in. przez Vasariego uważanego za pierwszego historyka sztuki.
Mit wielkiego artysty, który jest ponad społeczeństwem zostaje przez Lindę, można powiedzieć kolokwialnie, “zaorany”.
Nochlin pokazuje kontekst społeczny. Artyści od czasów renesansu chcieli zbudować sobie pewną pozycję społeczną. Tak pojawił się mit o boskiej wręcz inspiracji sztuki, który kompletnie nie brał pod uwagę chociażby przywilejów, które znacznie ułatwiały rozwój kariery. Przykładem tego jest edukacja kobiet, które przez wieki nie miały dostępu do pracowni aktu. Odtwarzanie anatomii stanowiło wówczas jedną z najważniejszych umiejętności pozwalających osiągnąć sukces na polu sztuki. To była podstawa.
Te problemy są dzisiaj również aktualne – wystarczy wspomnieć wypadanie kobiet z rynku sztuki za sprawą macierzyństwa, które nadal wiąże się z pozostawaniem kobiet w domu. Ciąg kariery zostaje nagle przerwany i nie ma odpowiednich systemów wsparcia w takiej sytuacji.
Punkt startowy dla artystów i artystek wciąż jest różny – oczywiście coraz mniej i to nas cieszy, ale nadal jest wiele tematów do zaopiekowania.
Ważne jest też nie tylko nasze postrzeganie artysty, ale i sztuki. Oczywiście istnieją osoby z ogromnym talentem, ale one też nie funkcjonują w próżni, lecz w społeczeństwie, które jednym ułatwia, a drugim utrudnia karierę. Warto też pamiętać o wizerunku kobiet w sztuce, który buduje ich obraz w kulturze. Te wszystkie wątki tylko czekają na dalsze “rozpakowanie” i konfrontację. Dlatego właśnie potrzebujemy Muzeum HERstorii Sztuki.
To mi przypomina petycję Katarzyny Kasi – kierowniczki Katedry Teorii Kultury oraz prodziekan warszawskiego Wydziału Zarządzania Kulturą Wizualną Akademii Sztuk Pięknych, która wystawę w Salonie Akademii połączyła ze specjalną petycją aby 3 warszawskie szkoły artystyczne, w tym Akademia Teatralna, ASP oraz Akademia Muzyczna, utworzyły wspólny żłobek i przedszkole dla kobiet, które pozostają w strukturach akademickich.
Co będziemy mogli i mogły zobaczyć w muzeum? Prace kobiet-artystek, ich przedstawienia w sztuce, w kulturze? Będziecie skupiać się na obecności kobiet przefiltrowanej przez męski punkt widzenia, czy raczej ich dziedzictwie w postaci materialnych artefaktów?
Kobiety na polu sztuki przez wieki były częściej przedmiotem niż podmiotem historii sztuki. Te, które były podmiotem na ogół ginęły w mrokach historii.
Muzeum HERstorii Sztuki jest inicjatywą obywatelską. Składa się obecnie z kilkunastu osób, które systematycznie pracują nad powstaniem instytucji publicznej rozumianej jako otwarta przestrzeń wspólnego dialogu i wymiany doświadczeń. Wierzymy w to, że sztuka ma potencjał, aby te różne doświadczenia pokazywać. Artystki od lat wykazują się odwagą mówiąc o swoich problemach, też jako kobiet. Wykorzystując ich odwagę możemy i siebie w tych pracach odnajdywać. Przy tym nie jesteśmy tradycyjną kolekcją, nawet niekoniecznie myślimy o jej budowaniu. Już gotowe prace mogą być punktem wyjściowym dla różnych działań.
Chcemy pokazywać sztukę kobiet, a także pracować z kobietami z różnych grup społecznych, wychodząc naprzeciw ich potrzebom poprzez bogaty program wystaw, warsztatów i wydarzeń.
Historia muzeum, jak mówiłam, zaczęła się od konkretnego miejsca. Zależy nam na powołaniu instytucji dlatego, że chcemy stworzyć projekt dla wszystkich, co nie znaczy dla nikogo. Muzeum uruchamia debatę o misji instytucji publicznych, które powinny być jak najbardziej inkluzywne.
Co już udało Wam się zorganizować?
Przez 6 miesięcy naszego działania zorganizowaliśmy ponad 20 wydarzeń dla około pół tysiąca osób. Wydajemy hersortrycznego zina Ariadna, alternatywny magazyn o sztuce najnowszej. Mamy też w ofercie spacery hersotryczne, organizujemy niebawem “Czas pozytywistek” – konferencję naukową z cyklem wydarzeń towarzyszących. Muzeum wyobrażamy sobie jako tworzenie tych przestrzeni spotkania na każdej możliwej płaszczyźnie.
Wasze muzeum ma być m.in. muzeum “partycypacyjnym”. Jak widzicie tę partycypację? Czy będzie to rodzaj otwartego archiwum, które każdy/każda będzie mógł/mogła budować? Jak można już teraz zaangażować się w Wasze działania?
Na naszą działalność składają się trzy filary: herstoria, sprawczość i nadzieja, rozumiana jako dialog.
Realizowane są u nas projekty, które w pewien sposób z automatu włączają naszą publiczność w konkretne działania. Wystarczy wspomnieć warsztaty z design thinking, których celem było zastanowienie się, jak powinna wyglądać taka instytucja partycypacyjna. Często zgłaszają się do nas osoby, które mają już określone kompetencje czy pole działania, i na tym polu możemy wspólnie stworzyć określony projekt. Przykładem tego jest spacer śladami kobiet Nowej Huty powstały przy udziale przewodniczki miejskiej Pauliny Rutkowskiej, działającej pod szyldem “Przewodnik Histeryczny”.
Innym przykładem jest nasz cykl edukacyjny “Herstoria we wtorek”. Już teraz dostępnych na naszej stronie i w social mediach jest ponad 30 publikacji merytorycznych, głównie skupiających się na Krakowie. Za chwilę będziemy startować z cyklem “Poszukiwaczki” o kobietach, które skupiają się na odkrywaniu herstorii. Zgłosiła się do nas graficzka Marta Szmyd, która będzie go dla nas ilustrować.
Cały czas rekrutujemy, zachęcając do tego, aby różne osoby realizowały swoje kompetencje, talenty czy osobiste cele przez nasze muzeum.
Pracując z innymi otwieramy swoją wew. bańkę, jednocześnie wsłuchując się w konkretne potrzeby kobiet z Krakowa czy Polski. Staramy się wypracować model współpracy, który jest dla wszystkich wartościowy.
Jak czułyście się po tym, jak Rada Dzielnicy Starego Miasta w Krakowie przegłosowała uchwałę w sprawie utworzenia Waszej instytucji? Co to dla Was oznacza? Co mówi to o naszym społeczeństwie? Jakiś czas temu to mogło się w ogóle nie udać.
Dla nas to był bardzo wzruszający moment. Przejście uchwały było w pewien sposób potwierdzeniem zasadności naszych działań jako Muzeum. W dokumencie podkreślona jest potrzeba wspólnych miejsc spotkań wychodząca od herstorii, która może tę wspólnotę budować. Podkreślenie tego wątku herstorycznego było dla nas bardzo ważne.
Należy przy tym pamiętać, że ta deklaracja to nadal deklaracja. Żeby taka instytucja powstała musi zgodzić się ostatecznie prezydent, musimy przekonać Radę Miasta.
Dla mnie ten moment był poruszający również dlatego, że jest to dokument herstoryczny, który wchodzi w archiwa miejskie. To jest przełomowy moment.
Działanie w 3 sektorze często ma pewna datę przydatności. Organizacje powstają, by po zaledwie kilku latach się zamknąć. Znam wiele świetnych inicjatyw skupionych na kobietach, które w pewnym momencie kończą działalność. Można zaobserwować w tym obszarze pewien cykl, który często jest uzależniony od problemów z dofinansowaniem czy prekaryjnością charakteryzującą pracę w kulturze.
Dlatego dążymy do powstania instytucji publicznej. Bycie w strukturach miejskich daje trwałość, możliwość długoterminowego planowania, formę stabilizacji.
Działaniami na rzecz równości warto zaopiekować się na poziomie publicznym dużo szerzej. Instytucja publiczna dodatkowo daje nam motywację do myślenia o naszej pracy jako służbie publicznej. Nie chcemy zamykać się w bańkach a tworzyć agorę miejską poprzez sztukę, co umożliwia instytucja – fundacja czy przedsiębiorstwo społeczne.
Mam wrażenie, że wiele z takich inicjatyw ma charakter efemeryczny. Widziałam „śmierć naturalną” wielu projektów. Instytucja sprawia, że jesteśmy traktowani bardziej poważnie, idzie za tym jakieś potwierdzenie z zewnątrz, że takie działania są potrzebne. Czekają Was zatem 2 etapy urzędowe. Muzeum będzie budowane od zera?
Scenariusze są różne. Rozmawiamy dzień przed naszym drugim spotkaniem z
Komisją Kultury Rady Miasta Krakowa. Zdajemy sobie sprawę, że zaczęłyśmy naszą działalność w bardzo trudnym czasie pandemii, teraz wybuchła wojna za naszą wschodnią granicą. Rozumiemy, że powołanie zupełnie nowej instytucji od zera to duże przedsięwzięcie. Jednocześnie uważamy, że ten wysiłek zwróci się w formie partycypacji kobiet w kulturze, na rynku pracy. Przekonanie podmiotów publicznych, władz miejskich to mozolny proces. Rozważamy różne scenariusze, łącznie ze współpracą z już istniejącą instytucją. Kraków jako miasto aktywnie wspiera kobiety w życiu publicznym, więc nasza inicjatywa jest spójna z polityką miasta. Zobaczymy, co się wydarzy. Jesteśmy otwarte na rozmowę.
Dlaczego tak ważne jest uczenie innych kobiet (i nie tylko kobiet!) o historiach ich poprzedniczek?
Dzięki temu, że znamy nasze korzenie, naszą genealogię, wiemy o osiągnięciach kobiet na różnych polach, jako współczesne kobiety czujemy, że mamy prawo tu być. Nie zaczynamy wszystkiego od początku.
Budujemy na tym, co było, przez co nasza pozycja startowa jest mocniejsza. Jeśli któraś z nas zrobiła to 100, 200 lat temu, ja dzisiaj też mogę. Kobiety nie pojawiają się na arenie kultury czy polityki dopiero w XX wieku. Taka wiedza o przeszłości ogromnie wzmacnia poczucie sprawczości. Instytucja pozwala budować na tych wcześniejszych dokonaniach.
Jako historyczka sztuki o artystach zaczęłam dowiadywać się dopiero po studiach. Spędziłam nad dyscypliną, którą kocham i w której się spełniam, 5 lat nie dowiedziawszy się praktycznie niczego o kobietach-artystkach. W pewnym sensie poczułam się oszukana. Pojawiło się pytanie, dlaczego nie miałam dostępu do tej wiedzy w trakcie nauki? Dlaczego nikt nie uznał historii tych artystek za ważne?
Odkrywając je oraz historyczki sztuki, które te artystki opisują, mam poczucie, że nie jestem w tym sama. Używając takiej kobiecej kliszy, że po prostu “nie zwariowałam”. To, że ktoś to już zauważył to duża ulga.
Kiedy ja studiowałam historię sztuki na początku nie miałam takich pytań w głowie. Narracja na studiach przez pierwsze 3 lata była w dużej mierze prowadzona pod kątem “wielkich mistrzów”, headlinerów, co wszystkie twórczynie stawiało w pozycji marginalnej. Dopiero na studiach magisterskich, kiedy większą uwagę skupiało się na samej metodologii, miałam okazję zapoznać się z krytycznymi tekstami badaczek podejmujących m.in. wątki feministyczne.
Jaka historia kobiety najbardziej zapadła Ci w pamięć? Najwięcej Cię personalnie nauczyła? Jest Twoją jakby matronką?
Moja podróż z herstorią sztuki rozpoczęła się w 2018 roku, kiedy prowadziłam kurs historii sztuki dla hobbystów i maturzystek. Musiałam w jego ramach trzymać się kanonu, który obowiązuje na maturze czy egzaminach przewodnickich.
Wtedy właśnie w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku miała miejsce wystawa Hilmy Af Klint. Dla mnie, jako historyczki sztuki obserwującej przemianę dyscypliny, była ona wydarzeniem przełomowym. Ta wystawa zmieniła sposób opowiadania o abstrakcji.
Hilma przestała być ciekawostką, a stała się matką tego kierunku. Ta szwedzka artystka tworzyła obrazy abstrakcyjne kilka lat przed Kandinskym, jeszcze przed jego słynną “Pierwszą akwarelą abstrakcyjną”, inspirując się m.in. sferą nadprzyrodzoną. Odwiedzając sklepy muzealne zobaczymy w nich przekrojowe publikacje o abstrakcji z dziełami Hilmy na okładce. To już nie jest #girlpower czy #hersoria, ale realna zmiana – teraz nie można sobie wyobrazić wpisu na Wikipedii o abstrakcji bez zaznaczenia jej wkładu.
To ona sprowokowała moment przełomowy w mojej karierze jako historyczki sztuki. Chciałam bardzo opowiedzieć o tej zmianie w kanonie na kursie. Zrobiłam to, choć czułam, że nie mogę, że muszę trzymać się programu, który nadal funkcjonuje w prawie niezmienionej formie. Może odchodzi się o od opowieści o mistrzach, ale wciąż stanowią oni trzon dyscypliny.
Postanowiłam wtedy zrobić kurs historii sztuki kobiet, pokazując ich wpływ na kulturę trochę z innej strony, wychodząc od prehistorii, od wizji artysty jako “mężczyzny w jaskini”, która niekoniecznie musi być zgodna z prawdą. Chciałam opowiedzieć o artystkach, o pierwszych studentkach, o kolekcjonerach, mecenaskach. Wystarczy wspomnieć Izabelę Czartoryską, dzięki której mamy w polskiej kolekcji jedne z najdroższych dzieł sztuki europejskiej – da Vinciego i Rembrandta. Ten wkład kobiet jest jak najbardziej obecny, ale nie jest dostatecznie uwidoczniony. Obecnie te działania edukacyjne realizuję w ramach m.in. Muzeum HERstorii Sztuki, skupiając się na tym, jak propagować herstorię, żeby dziewczyny nie musiały jej same odkrywać. Ta wiedza po prostu się nam należy – mamy prawo tworzyć przestrzenie, w których jest czas, żeby mówić o Hilmie af Klint.
Mówi się teraz, że kobiety są w podręcznikach tzw. “materiałem z gwiazdką” czy “materiałem dodatkowym”. Chciałabym, żeby to się zmieniło. Myślę, że jako Muzeum mamy już duże osiągnięcia na tym polu i wierzę, że wspólnie budujemy świat równych szans.
Ciekawe, że wspomniałaś o Hilmie. Byłam na jej wystawie w Sztokholmie – jej prace od razu mnie zafascynowały. Jest mi bliska m.in. ze względu na moje własne badania związane z szeroko rozumianym spirytyzmem i mediumizmem, który zresztą też miał mocne związki z feminizmem. Mam nadzieję, że takich odkryć będzie (nie tylko) w historii sztuki coraz więcej a nie jest to chwilowa “moda na kobiety” w kulturze. Jednak jeśli chodzi o świadomość tego procesu, zauważyłam, że często w Polsce mamy problem z dostępnością do tego typu publikacji a jeśli chcemy je sprowadzić, okazują się bardzo drogie.
Dlatego często podkreślamy potrzebę fizyczności w postaci instytucji. Mamy zbiory, którymi chciałybyśmy się dzielić. O Hilmie na samym początku nie było dostępnych żadnych polskojęzycznych publikacji oprócz jednego artykułu w Przekroju. Tak jest z wieloma artystkami.
Nawiązując jeszcze do naszych wspólnych zainteresowań, po polsku dostępna jest m.in. książka “Kobiety, sztuka, społeczeństwo”, gdzie poruszany jest temat kontaktu artystek z absolutem. Kobieta, która jest wyłączona ze struktury społecznej przez wizje może zyskać w niej nową pozycję, czego przykładem jest Hildegrda von Bingen. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zresztą również miała zainteresowania spirytystyczne.
Jakie są Wasze najnowsze plany?
Oczywiście w pewien sposób cały nasz świat się zmienił. Nasza inicjatywa, a potem organizacja zawiera w sobie ideę dialogu i wymiany doświadczeń.
W kolejnych miesiącach skupimy się na projektach, które będą długofalowo wspierać uchodźczynie z Ukrainy.
Praktykujemy siostrzeństwo herstoryczne, ponad historyczne i takie, które realizuje się tu i teraz. Jesteśmy w takim momencie, kiedy to słowo będzie szczególnie ważne w naszej odpowiedzi na rosyjską agresję w Ukrainie. Na początku zastanawiałyśmy się, jak w ogóle działać dalej w tym kontekście. Teraz widzimy, że nasz świat całkowicie się zmienił, to nie tylko hasło. Te osoby będą potrzebować naszego wsparcia jeszcze przez wiele lat. Jako instytucja, która pomaga budować swoja własną sprawność będziemy mieć bardzo dużo do zrobienia w nadchodzących latach. Czego przykładem jest chociażby nadchodzący 12 marca organizowany wraz z kolektywem Kariatyda edyton skupiający się na uzupełnianiu Wikipedii o hasła związane z Ukrainkami.
Więcej info na FB Muzeum HERstorii Sztuki w Krakowie.
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z wykształcenia historyczka sztuki i fotografka, z zamiłowania kartomantka. Ezo tematy nie są mi obce. Lubię rozmawiać, szczególnie z kobietami i o kobietach. Jestem związana z Radiem Kapitał, gdzie współprowadzę "Tarotiadę" i mam swoje solowe pasmo "Czeczota".