Do zobaczenia w śmierdzącej jaskini – rozmowa o najbardziej sensualnej instalacji sezonu
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
„To są bardzo różne grzyby: (…) albo takie które wyglądają jakby były dostojne, albo wyglądają jakby coś oddawały” – rozmawiamy z Antoniną Nowacką, Bożną Wydrowską i Julitą Goździk, autorkami najbardziej sensualnej instalacji sezonu.
Antonina Nowacka – jedna z najciekawszych postaci polskiej sceny muzycznej – przygotowuje instalację MYKULIA w ramach rezydencji w Komunie / Warszawa. Artystka zaprosi widzów do tajemniczej jaskini pełnej zapachów i dźwięków.
Nowacka zdobyła międzynarodowe uznanie dzięki albumowi Lamunan wydanemu nakładem wytwórni Mondoj. Kompozycja, która powstała z myślą o koncercie w jaskini na Jawie została zarejestrowana w twierdzy w Modlinie. O tej kasecie pisał w zachwycie m.in. magazyn Quietus, który umieścił artystkę na liście 100 najlepszych albumów 2020 roku. Do projektu MYKULIA zaprosiła choreografkę Bożnę Wydrowską i scenografkę / kostiumografkę Julitę Goździk. Na ponad miesiąc przed premierą spotkałam się z dziewczynami zaangażowanymi w projekt w Studiu Eksperymentalnym Radia Kapitał.
ANTONINA NOWACKA
Nad czym tutaj pracujecie?
Przygotowujemy środowisko, do którego można wejść, pobyć w nim i wyjść jeśli się czuje ktoś niekomfortowo. Jeśli się czuje komfortowo to można oczywiście tam zostać. Instalacja będzie miała swoją narrację dźwiękową. Mam nadzieję, że to będzie przyjemne i ciekawe.
Czy pod względem dźwiękowym to będą rzeczy podobne do tych, które znamy np. z Twojej kasety dla wytwórni Mondoj?
Do tej pory myślałam nad tym, by eksplorować dźwięki syntetyczne z odrobiną wkładu głosu. Skupiłam się na komponowaniu dźwięków elektronicznych na syntezatorze korg MS 2000, który jest wspaniały. Bardzo lubię go używać! Ale dziś – w czasie Twojej wizyty – wspomniałaś o organkach, które pożyczyłam od znajomego. Zaczęłyśmy ich wspólnie słuchać i teraz zaczynam myśleć, że ta koncepcja się całkowicie zmieni. [Czy się zmieniła – dowiecie się 8 września w Komunie/Warszawa – przyp. JG].
Zauważyłam, że interesuje Cię akustyka pomieszczeń – na ile to doświadczenie będzie przeniesione na instalację?
Chciałam, żeby przestrzeń instalacji miala właściwość imersyjną. Nie skupiam się tym razem stricte na eksplorowaniu akustyki. Skupiam się bardziej na całości tej przestrzeni.
Czym dla Ciebie jest głos i doświadczenie w pracy z głosem?
Dla mnie to jest bardzo wyobrażeniowa, plastyczna forma, którą można modelować w dowolne kształty. To instrument, którego się nie widzi. Wszystko, co się z nim robi, trzeba sobie najpierw wyobrazić. To coś wspaniałego. Kiedy się myśli o głosie jako o czymś fizycznym w naszym ciele, to na pewno na tym poziomie istnieją pewne ograniczenia. Jednak kiedy pracuję z głosem to po prostu wyobrażam sobie różne rzeczy, a fakt, że te wyobrażenia mogą być jakiekolwiek jest dla mnie po prostu niesamowite.
Wiem, że eksplorujesz różne techniki głosowe, jeździsz za granicę i uczysz się śpiewu.
Studiowałam śpiew w Indonezji, ale robiłam to spotykając się z grupą, w której były śpiewaczki. Małpowałam od nich i w ten sposób się tego uczyłam. Później studiowałam w Indiach muzykę klasyczną hinduską. Cały czas się jej uczę, ale teraz niestety wyłącznie online. Nie jest to już tak fajne jak na żywo, ale wyjazdy tam są obecnie bardzo utrudnione. Hinduska muzyka jest dla mnie takim totalnym kosmosem. To jest tak piękne i ten cały system jest tak obszerny! Czuję, że można to studiować przez całe życie, a i tak by było za mało.
Czym jest dla Ciebie różnica między zgłębianiem czegoś samodzielnie, a uczeniem kogoś?
Na pewno kiedy z kimś pracuję to zawsze staram się, żeby to było spójne, całościowe. Szukam łączności z tą drugą osobą, również w samym brzmieniu. Kiedy śpiewam z kimś to zależy mi na tym, żeby to nie były dwa głosy, ale jeden głos. Wychodzi z dwóch istot, ale jest jedną materią. Bardzo mi się podoba, kiedy tak się dzieje! Czasami daję Bożenie jakieś konkretne melodie, ale to jest dopiero baza. Lubię pracować w taki sposób, że tworzę jakąś bazę i stamtąd szukamy dalej.
Czyli instalacja powstaje w sposób oparty na rozmowie i wymianie inspiracji?
Mam w głowie jak chciałabym, żeby to mniej-więcej wyglądało. Z drugiej strony mam zaufanie do Bożeny i Julity. Wiem co robią, czuję co robią i wiem, że pewne rzeczy wychodzą same z siebie, że pewnych rzeczy nie trzeba mówić.
BOŻNA WYDROWSKA:
Zacznijmy w tym samym punkcie. Opowiedz proszę o tym, co tutaj robicie.
Robimy bardzo różne rzeczy. Głównie szukamy – szukamy ruchu, różnych rodzajów ruchu, bycia, odczuwania. Wyszłyśmy od inspiracji grzybami. Wychodząc od somatycznego podejścia do ruchu i grzybów, zaczęłyśmy budować narrację choreograficzną. To może się wydawać dosyć abstrakcyjne, ale jest to mocno oparte na odczuwaniu.
Powiedz proszę coś więcej o tych grzybach, bardzo mnie to zaciekawiło.
To są bardzo różne grzyby: takie, które jak rosną to się otwierają, albo takie które zmieniają całkowicie kształt, albo wyglądają jakby były obślizgłe, albo takie które wyglądają jakby były dostojne, albo wyglądają jakby coś oddawały. Bardzo ciekawy jest też ten proces ich rośnięcia, ale też umierania. Sam grzyb jako grzyb jest ciekawym tworem. Bardzo dużo takich śmiesznych grzybów można pooglądać na youtubie.
Dużo pracujesz z ciałem – nie tylko jako performerka, ale też choreografka. Czym różnią się te doświadczenia? Czym jest dla Ciebie przekładanie na kogoś swojego języka?
To bardzo ciekawy proces, zupełnie inny niż przy performance. Najważniejsze dla mnie jest to, aby osoba, z którą pracuję, czuła się komfortowo. Ciekawe jest obserwowanie jak osoba się zmienia i jak całkowicie inaczej przepuszcza przez siebie komunikaty, które wydaję. To dla mnie inspirujące. Kiedy pracuję z kimś to czuję, że ja też się uczę – między innymi samej siebie. To całkowicie inny mechanizm – bardzo przyjemny!
A tutaj to Ty będziesz tym nośnikiem ruchu, czy we trzy będziecie performować?
Będziemy się ruszać z Antoniną. Do tego również kostiumy, które zaprojektuje dla nas Julita, będą się w jakiś sposób ruszać. Nasze ciała zostaną przedłużone o dodatkowe człony. Mimo, że Julita nie pojawi się z nami na scenie, będzie miała bardzo ogromny wkład w tej projekt. Ona również bierze udział w naszych poszukiwaniach choreograficznych i głosowych. To jest nasza wspólna praca.
Co jest dla ciebie ważne przy pracy nad choreografią? Szukasz jakiejś emocji czy skupiasz się na rytmie?
Postawa mojego ciała wpływa na dźwięk ale też dźwięk wpływa na postawę mojego ciała. Traktuję głos jako przedłużenie mojego ciała oraz jako zawłaszczenie przestrzeni. Używając go zawłaszczam ten kawałek. Mogłabym wypełnić nim całą salę, a może całe miasto!
JULITA GOŹDZIK
Julita, jaki jest sens życia?
Sens życia to żeby być spokojnym i właśnie to będę się starała osiągnąć w naszej instalacji. Głębokie uczucie spokoju na krawędzi z atakiem paniki. Chcemy stworzyć środowisko, które pozwoli się oderwać od tego co otacza na co dzień. Pozwoli wejść w stan medytacji i metafizcznego odklejenia od rzeczywistości. Będziemy się starały to osiągnąć dzięki mocnemu oddziaływaniu na zmysły. Ważną rolę będzie w tym pełnić zapach, niskie światło, faktury, tkaniny, wszystko to z czego będzie stworzony ten świat.
W czasie pracy nad instalacją powstały liczne szkice – co Cię inspirowało?
Rysunki powstały w inspiracji ruchem Bożeny i Antoniny i w inspiracji muzyką, dźwiękami stworzonymi przez Antoninę. To bardzo intuicyjny zapis odczuć dźwiękowych z jakąś próbą wczucia się to co konstruuje w przestrzeni ruch. Bardzo bym chciała powołać do życia istoty, które są głęboko organiczne, wymykają się prostemu nazwaniu. Myślę, że są hybrydami ludzkimi z różnymi zwierzętami morskimi i takimi, które może kryją się między kamieniami w jaskiniach. Będzie wilgotno i będzie trochę śmierdzieć. Myślę, że będzie pięknie i będzie niepokojąco. Do zobaczenia w śmierdzącej jaskini.
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.