Wychowany na Ślizgu i DosDedos. Wielbiciel kuchni Dariusza Barańskiego i…
Pierwsza zasada Fight Clubu? Nigdy nie rozmawiaj o Fight Clubie. Basement Fight Circle, podziemne gale boksu w Polsce, również owiane są nimbem tajemnicy. Mimo to udało mi porozmawiać z organizatorami B.F.C., Adamem Stronciwilkiem i Tornikem Ramazashvilim.
W dobie olbrzymiej popularności freak fightów i dominacji MMA wśród sportów walki dwóch zajawkowiczów postanowiło zorganizować własną galę boksu, na której ring tworzy stojący dookoła zawodników tłum. Poznajcie Basement Fight Circle.
Bilety na 12 galę Basement Fight Circle dostępne są tutaj!
Czy słyszeliście kiedyś, żeby Wasze ziomki opowiadały cokolwiek o boksie? Mnie się to jeszcze do niedawna nie zdarzyło. Dobrze za to pamiętam, jak w liceum wszyscy moi kumple chcieli ćwiczyć MMA i błagali wuefistkę o sparingi na zajęciach. Teraz o mieszanych sztukach walki mówi się prawie wyłącznie w kontekście beki, a – o dziwo – o boksie słyszysz coraz więcej. To wszystko za sprawą Basement Fight Circle, czyli podziemnych galach boksu odbywających się w Warszawie, które mocno odbiegają od tradycyjnych zawodów bokserskich.
Tutaj zawodnicy walczą 3 rundy po 2 minuty na ringu wyznaczonym przez zebraną w okręg publiczność. Walki są mocno zainspirowane ulicznymi bójkami, ale odbywają się w kontrolowanych warunkach. Fighterzy biją się w rękawicach i szczękach, niektórzy mają kaski, a nad przebiegiem pojedynków czuwa sędzia, prawnik, lekarz i ochroniarze. Zapewniamy Was, że nigdzie indziej nie obejrzyjcie jakichkolwiek sportów walki z takiego bliska!
Tuż przed zaplanowaną na 9 października czwartą galą Adam Stronciwilk i Tornike Ramazashvili opowiedzieli nam o więcej o Basement Fight Circle.
Skąd wziął się pomysł na to, żeby zorganizować własną galę boksu?
Adam: Myślałem o tym od dłuższego czasu, ale nie było okazji, żeby złapać się z Tornike. Do tego byłem przekonany, że on się na to na pewno nie zgodzi się, bo ten pomysł wydawał mi się trochę głupi, trywialny.
Była impreza, byliśmy trochę al dente. Podbiłem do niego i spytałem, czy nie chciałby zrobić gali u siebie. Wiedziałem, że on ma salkę, przez co nie musielibyśmy mieć pokładów finansowych na wynajem miejsca. Wystarczyło zgarnąć chętnych do walki. Spodziewałem się odpowiedzi na nie. O dziwo Toro stwierdził, że to nie jest głupi pomysł.
Czy mieliście jakiś konkretny plan na to, jak miała wyglądać pierwsza gala?
Tornike: Pierwsza i druga gala były mega amatorskie. Ledwo znaleźliśmy zawodników, którzy chcieliby zawalczyć, ale udało się. Każdy ze startujących przyprowadził kilku znajomych. Fighterzy stanęli w kółku, puściliśmy muzykę z przenośnego JBLa. Wypożyczyliśmy czerwone lampy, ale zawodnicy powiedzieli, że oni nie chcą bić się przy takim świetle.
Adam: Po tych dwóch galach zauważyliśmy, że jest na to popyt. Coraz więcej osób zaczęło mówić o Basement Fight Circle. Dopiero trzecia edycja była zorganizowana bardziej profesjonalnie.
Tornike: Dużo dało nam to, że Frosti i Berson u nas zawalczyli i zagrali koncert niespodziankę. SP ZOO dużo pomogła nam na samym początku. U nas walczą bardziej no-name’owe osoby, a jedynymi rozpoznawalnymi byli właśnie oni.
Dlaczego Basement Fight Circle owiane jest tajemnicą?
Tornike: Nie robimy wydarzeń i reklam na Facebooku, bo na razie nie jest nam to potrzebne. Nasze gale rozchodzą się w odpowiednim tempie. Wszyscy ci, którzy mają się o tym dowiedzieć, słyszą o tym.
Adam: Mamy wyłącznie profil na Instagramie. Póki co nasze gale nie są dla szerszej publiki, a wszystko działa na zasadzie poczty pantoflowej.
Jak się dostać na Waszą galę?
Tornike: Wystarczy obserwować profil na Insta! Mamy ograniczoną liczbę miejsc, ale to nie jest tak, że trzeba być kimś specjalnym, aby się do nas dostać. Chociaż niektórzy tak myślą.
Adam: Łączymy ludzi z różnych grup społecznych. U nas są celebryci, trochę ulicy, trochę influencerów. Wszyscy się dobrze bawią i nie ma tak, że jest równy i równiejszy.
Tornike: To jest spoko, że wszyscy się tu odnajdują i jest taka symbioza.
Sportowy duch walki czy widowiskowe show? Jakie jest Wasze stanowisko?
Tornike: Chcemy, żeby poziom był coraz wyższy, ale nie muszą tu walczyć sportowcy, którzy całe życie trenują sporty walki. Ja nie wybieram zawodników pod względem umiejętności, tylko charyzmy. Jeżeli jakaś osoba jest kontrowersyjna, to nie musi mieć skilli, żeby u nas zawalczyć. Musi być ciekawą osobą, ale jeżeli umie się bić, to też bardzo dobrze.
Czy ludzie interesują się boksem w Polsce?
Adam: Teraz wszyscy są zainteresowani MMA. Jesteśmy niszą przez to, że robimy powrót do boksu w takiej formie.
Tornike: Ludzie trenują dla siebie, ale nie są sportowcami. Wydaje mi się, że zainteresowanie boksem spadło. Chcemy to ożywić. Jak młodzi widzą, że odbywa się taka gala, na którą zapraszane są znane osoby, leci rap, to oni to zupełnie inaczej postrzegają, niż zwykłe trenowanie. Może to zachęci ich do boksu.
Szybko rośniecie w siłę, Wasza trzecia gala była sporym wydarzeniem. Czego zdążyliście nauczyć się przez ten czas?
Adam: Z gali na galę uczymy się czegoś nowego. To nie jest tak, że mieliśmy wcześniej jakieś doświadczenie eventowe. Na początku myśleliśmy, że damy radę wszystko zrobić sami. Ja będę liczył czas, puszczał muzykę, rozdawał medale i jeszcze pięć innych rzeczy robił w tym czasie. Nauczyliśmy się, że musimy angażować w to więcej osób, a każda z nich musi mieć przydzielone role. Mieliśmy różne krzywe akcje, ale publiczność tego nie zauważyła.
Tornike: Byliśmy bardziej krytyczni wobec siebie, niż ludzie wobec nas. W praniu wyszło dużo podstawowych rzeczy, których nie braliśmy pod uwagę. Teraz będziemy skupiać się na tym, żeby nie popełniać tych samych błędów.
Jak to jest ze sponsorami i kolaboracjami? Macie chociażby łańcuchy B.F.C. zrobione przez The Glistening Store.
Adam: Chłopaki z TGSu zrobili świetną robotę.
Tornike: My się do nich odezwaliśmy, żeby je kupić, a oni sami zaproponowali nam współpracę. Zgłosiło się do nas ostatnio Manto, przygotują nam ubrania, rękawice, nasz merch. Współpracujemy też ze sklepem Clobber na Mazowieckiej. Wydaję mi się, że z czasem sponsorzy przyjdą sami. My nie chcemy też pracować z byle kim, kto mógłby źle wpłynąć na nasz wizerunek. Chcemy działać z takimi markami, które pasują do klimatu Basement Fight Circle.
Jak by wyglądała Wasza gala marzeń? Jak widzicie przyszłość Basement Fight Circle?
Adam: Narodowy (śmiech). To byłoby fajne, gdybyśmy kiedyś osiągnęli taki pułap, jak KSW wtedy. Marzy mi się takie ogromne koloseum.
Tornike: Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w przyszłości, to wszystko zależy od ludzi. Nasze gale są rzadko, przez co są mocno wyczekiwane.
Adam: To nas wyróżnia.
Tornike: Chcemy robić cztery gale w roku. Wydaję mi się, że publika będzie tego głodna cały czas.
Adam: Raczej się im nie znudzi, a zainteresowanie stale rośnie. Na ostatnią galę wyprzedaliśmy wszystkie bilety. Chcemy się rozwijać, ale nie na tyle, żeby to nas przerosło i z 300 osób zrobiło się nagle 10 tysięcy.
Wychowany na Ślizgu i DosDedos. Wielbiciel kuchni Dariusza Barańskiego i restauracji Daniela Pawełka. Chciałbym przeczytać Zaprzeczenie śmierci Ernesta Beckera, ale pewnie prędzej kupię The Savoy Cocktail Book Harry'ego Craddocka. Lubię klasyczne koktajle, zakupy w Boucherie de Varsovie i na Hali Mirowskiej.