Bob Sinclar nie chce telefonów na koncertach. „Stoją jak zamrożeni”
Bob Sinclar wyjawił w obszernym filmiku, że nigdy nie zagrał gorszego występu ten tegoroczny w Grecji. Przyczyną miały być właśnie komórki.
Piekło jest wybrukowane telefonami
Żadnego telefonu w zasięgu, tylko ludzie cieszący się chwilą – brzmi słynny mem, zazwyczaj obrazujący całkowite przeciwieństwo. Morze telefonów to na koncertach i imprezach to nic nowego. Każdy chce nagrać choćby kawałek ulubionego utworu na pamiątkę. A co, jeśli niektórzy chcą uwiecznić więcej niż urywek? Mimo że zazwyczaj nie jest to zabronione, to budzi kontrowersje.
Swoje obawy o coraz gorszą kondycję widowni na koncertach wyraził ostatnio Bob Sinclar. Francuz jest związany ze sceną klubową od lat 80., ale, jak sam twierdzi, takiej padaki jeszcze nie widział. Do nagrania filmiku krytykującego statyczną, oglądającą jego set przez ekrany telefonów publikę zainspirował go niedawny występ w greckim Mykonos.
Odłóżcie telefony i chwyćcie za wino. Restauracja w Weronie prezentuje nietypową ofertę
Bob Sinclar: nawet się nie ruszyli
– Cholera, czuję się dzisiaj taki przygnębiony. To jakiś koszmar. To był najgorszy koncert w całej mojej karierze. Wchodzisz do klubu – piękne miejsce w Mykonos, śliczne kobiety. Myślisz sobie, że będzie super – powiedział w jednym z najnowszych filmików francuski DJ i dodał: Grałem jak zwykle french touch, kombinowałem z commercial tech-housem, trochę bardziej deep. Ludzie się nawet nie poruszyli, ciągle tylko filmowali na swoich telefonach.
Kontynuując swoją wypowiedź, Sinclair stwierdził, że próbował wszystkiego, w tym największych przebojów, ale to nie pomogło. – Na co oni czekają? „World, Hold On”, „Love Generation”, wszystkie moje hity, a oni stoją jak zamrożeni. Całkowicie martwi. Jestem przygnębiony. Może to moja wina, nie wiem. Nie wiem, co się stało – wyznał. Wszystko skwitował zaś krótkim: ale g***o.