„Odeszły mi wody, więc odpalam live’a”. Czy transmisja porodu na Twitchu to przekroczenie granic?
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
32-letnia Fandy urodziła we wtorek córkę Lunę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tak intymnej chwili towarzyszyło jej wiele tysięcy internautów.
Kim jest Fandy?
Od 2015 roku zajmuję się tworzeniem contentu. Obecnie streamuję „World of Warcraft”, „Overwatch”, „League of Legends” oraz treści z życia wzięte, głównie dotyczące mojej przygody z fitnessem oraz zabawnych sytuacji z moim udziałem. Mieszkam w Austin, w Teksasie. Tak internautom przedstawia się 32-letnia Cady, internautom znana jako Fandy. Jej lapidarny biogram powinien być teraz uzupełniony o jedną istotną informację.
Twórczy potencjał maszyn, sztuczna inteligencja, cyfrowa tożsamość. Krakowski Patchlab to festiwal dla wszystkich, którzy chcą być na czasie
Poród przy kamerach
We wtorek Fandy w asyście męża Adama odbyła poród, podczas którego na świat przyszła jej córka Luna. Osiem godzin skurczów, krzyków i silnych emocji przeżyli w domowym zaciszu, jednak nie zupełnie sami. Para zdecydowała, że udostępni transmisję z tak ważnego wydarzenia na Twitchu, gdzie kobietę obserwuje ponad 370 tysięcy użytkowników. Początkowo małżonkowie mieli nagrywać tylko za pomocą smartfona, ale finalnie wynajęli profesjonalny sprzęt i oświetlenie. O zamiarze streamowania nie mówili do samego końca. Dopiero gdy ciężarnej odeszły wody płodowe, 32-latka poinformowała o wideo swoich obserwatorów na platformie X.
Hi twitter my water just broke so I think I’m going this live
— ғᴀɴᴅʏ (@fandybtw) October 7, 2025
Baby time 🙂 https://t.co/oHQbLm3wTi pic.twitter.com/andlg7l7NM
Zysk z intymności
Jak słusznie odnotowuje Emma Roth z The Verge, to nie pierwsza taka sytuacja cyfrowego ekshibicjonizmu. W 2016 roku Fakamalo Kihe Eiki, komik z Kalifornii, transmitował choćby poród swojej żony na Facebooku. Jak wyznał po fali negatywnych komentarzy, nie chciał wzbudzać sensacji, tylko podzielić się ze światem wszechogarniającym szczęściem. – Wow, tak źle pokazywać dar życia… Wstyd, w jakim świecie żyjemy. Po co to oglądać? Lol, to było dla tych, którzy są naszą rodziną. Jeśli ci się nie podoba, po prostu możesz to wyłączyć – nie krył rozczarowania. Po czasie stwierdził także, że dziwi go większe zainteresowanie innymi tematami, na przykład włosami Donalda Trumpa.
W sieci można także natknąć się na wiele innych nagrań z prawdziwych porodów. Pojawiają się choćby na stronach klinik położniczych i służą celom instruktażowym, aby uspokoić ciężarne i pokazać im, co może za chwilę je czekać. Zdaje się jednak, że przypadek Fandy bynajmniej nie służył edukowaniu przyszłych mam.
Bez naruszenia zasad
Sama autorka całego zamieszania, podobnie jak Eiki, szybko zareagowała na pojawiające się w sieci zarzuty. Kategorycznie zaprzeczyła temu, jakoby nią i Adamem wiodła chęć instrumentalnego dorobienia się na transmisji porodu. – Nie prosiliśmy o subskrypcje, nie stawialiśmy sobie celów ani nawet nie przyjmowaliśmy bitsów (cyfrowe punkty przyznawane przez użytkowników twórcom w celu docenienia ich działalności – przyp. red) – byliśmy zajęci. Nie jestem nawet pewna, czy w ogóle włączyłam alerty. Poziom reklam został jak zawsze obniżony do minimum, ale nie został też podniesiony. A ponieważ to nie jest to mój standardowy materiał, nie chodziło o budowanie nowej widowni – komentuje.
Za Fandy murem stanął dyrektor generalny Twitcha, Dan Clancy. Nie dość, że jego zespół nie zdjął dyskusyjnego filmu z platformy, to on sam osobiście powinszował świeżo upieczonej mamie. – Powodzenia i gratulacje! Życzę ci wszystkiego najlepszego w całej podróży – napisał.
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.

