Czytasz teraz
„200 lat temu zostałabym spalona na stosie jako czarownica”. Adaya z zespołu Faun o nowej płycie, magii i łączeniu kultur
Muzyka

„200 lat temu zostałabym spalona na stosie jako czarownica”. Adaya z zespołu Faun o nowej płycie, magii i łączeniu kultur

Faun

28 i 29 września giganci pagan folku z Niemiec odwiedzą Polskę z dwunastym studyjnym krążkiem HEX. Materiał zadedykowano czarownicom, wiedźmom, uzdrowicielkom i innym dzielnym kobietom, które oddały wiele za gotowość pójścia pod prąd i życia na swoich zasadach. Co jeszcze powinniśmy wiedzieć o płycie i jakie koncertowe niespodzianki szykuje Faun?

Czy to występ, czy już magiczny rytuał? Bilety na koncerty grupy Faun znajdziecie w Going.!

Stanisław Bryś, Going. MORE: Wczoraj ukazał się Wasz najnowszy album HEX. Jakie emocje towarzyszą ci przy premierze?

Adaya, Faun: Szczerze mówiąc, jestem bardzo podekscytowana. Nie interesuje mnie to, z jakim odbiorem spotka się ta płyta, bo po prostu czuję duże szczęście. Wiesz, dla artystów najważniejsze jest chyba to, by byli zadowoleni z rezultatu swojej pracy. To, czy się spodoba innym, schodzi na drugi plan, bo nigdy nie jest tak, że wszyscy przyjmą daną płytę z podobnym entuzjazmem.

Rozumiem, że nie jesteś typem osoby, która wnikliwie czyta wszystkie recenzje. 

Nie do końca. Robię to, bo strasznie ciekawie przeczytać, co myślą inni. To nie tak, że zupełnie mamy to w nosie. Po prostu nie tworzymy muzyki jedynie dlatego, żeby podobała się innym ludziom. 

Kiedy rozpoczęliście prace nad HEX

Pierwsze pomysły na tę płytę pojawiły się w naszych głowach, gdy ukazał się singiel Ylfa Spere, jakoś krótko po wydaniu Pagan. Mieliśmy intuicję, że kolejny album będzie poruszać tematykę magii i czarów, ale nie byliśmy w stu procentach pewni, na jakim konkretnie polu. To wszystko z czasem ewoluowało.

FAUN – Ylfa Spere

Pytam o cezurę czasową, bo mam poczucie, że każdy album zespołu Faun można określić mianem konceptualnego. Zastanawiam się, kiedy i w jaki sposób podejmujecie decyzję, że wybieracie taki, a nie inny motyw przewodni krążka.

Łączymy ze sobą dwa podejścia. Najczęściej wypływa to ze swego typu spontanicznego impulsu, bodźca, emocji. Potem potrzebujemy jednak dużo czasu, żeby o tym porozmawiać, pomyśleć i upewnić się, że rzeczywiście chcemy zająć się danym tematem. 

W przypadku HEX padło na czarownice. Co najbardziej zaintrygowało cię w ich historiach? 

Przede wszystkim myślę, że w dzisiejszych czasach to naprawdę ważny temat.  Z jednej strony dotyczy żeńskiej siły. W przeszłości wiele kobiet zostało zabitych, bo nazywano je czarownicami, mimo że w rzeczywistości były po prostu uzdrowicielkami lub osobami, które chciały po prostu wiedzieć więcej i odkrywać to, do czego mężczyźni nie mieli dostępu. To echa naprawdę mrocznego okresu. Chcieliśmy ponownie poruszyć ten temat, żeby ludzie mieli większą świadomość tamtych czasów, a kobiety czuły się silniejsze i potrafiły bronić siebie. Jednocześnie interesowały nas czary. Chodzi na przykład o zioła lecznicze i naturę samą w sobie, która ma tak wiele magicznych właściwości. 

Jak zgłębiliście te tematy? Stawialiście na faktograficzną dokładność czy wyobrażaliście sobie, jak żyły ówczesne kobiety? 

Za każdym razem prowadzimy intensywny research. Zwłaszcza Oliver (s. Tyr, frontman zespołu, a z wykształcenia filolog klasyczny – przyp. red.) szczególnie lubi zgłębiać niszowe tematy. Tak stało się w przypadku jednej z piosenek, Lady Isobel, która opowiada o ostatniej angielskiej czarownicy spalonej na stosie.

Lubimy zagłębiać się w historię. Problem polega na tym, że faktycznymi dowodami są tylko zapisane archiwalia. Pozostałe rzeczy to jedynie spekulacje lub teorie. Więc można kopać tak głęboko, jak się da, ale w pewnym momencie i tak trzeba zaufać swojej intuicji.

Faun – Lady Isobel

Co ty – może nie jako artystka, tylko kobieta – wyniosłaś z pracy nad Hex?

To, co mnie osobiście inspiruje, to świadomość, że 100 albo 200 lat temu, podobnie jak wiele moich przyjaciółek, zostałabym spalona jako czarownica. I to tylko dlatego, że jesteśmy takie, jakie jesteśmy: ciekawe świata. Miło jest wiedzieć, że obecnie nie stanowi to większej przeszkody. Wiesz, to pozytywna zmiana, zwłaszcza gdy zauważysz, że otaczająca nas rzeczywistość jest dość zła. Kiedy patrzę na dzisiejszy świat, czuję się całkiem przygnębiona, ale niektóre rzeczy dodają otuchy. To jedna z nich.

Kogo według ciebie można byłoby nazwać współczesną czarownicą? Co takową charakteryzuje? 

Życie czarownic, wiedźm i uzdrowicielek na pewno stało się modnym motywem, takim w stylu: lubię ubierać się na czarno, stawiam tarota. To całkiem inspirujące, sama to praktykuję, ale myślę, że chodzi o coś bardziej fundamentalnego: charakter podejmowania życiowych decyzji. Może być bardzo logiczny, ale dla mnie to zbyt nudne. Lubię magię, marzenia i to, że w nie wierzę. Czerpię inspirację z faz Księżyca i skrytych pragnień. Śnią mi się szalone rzeczy. Następnego ranka, po przebudzeniu, mogłabym pomyśleć: Och, to były tylko bzdury. Ale wolę raczej uznać: Może jednak się w to zagłębię? Może ma to jakieś znaczenie psychologiczne?

To po prostu kwestia tego, czy chcesz uchylić furtkę, czy nie. Zawsze uważam, że lepiej jest to zrobić. Dzięki temu życie staje się bardziej interesujące.

Mam wrażenie, że pozytywizm przyzwyczaił do tego, że wszystko można intelektualizować, wyjaśnić, wytłumaczyć. Może czarownice intrygują, bo idą za swoją intuicją i ufają bardziej własnym emocjom?

Kiedyś natrafiłam na stwierdzenie, że najmądrzejszą rzeczą jest zaakceptować fakt, że nie wiemy wszystkiego, ponieważ tak właśnie jest. Z pewnością nie mamy dostępu do ogółu informacji. Może jedynie do 10%? Albo nawet jeszcze mniej? 

Faun
okładka płyty HEX zespołu Faun / fot. materiały prasowe

Wróciłbym do tego, co powiedziałaś o sile kobiet. Czujesz, że czary i bardziej metafizyczny sposób myślenia o świecie mogą mieć wspólnotową moc? 

Jestem pewna, że istnieją grupy czarownic i pokrewne ruchy, ale sama nigdy do nich nie należałam. Mogę mówić jedynie o własnych doświadczeniach i wiem, że ciągnie mnie do innych kobiet. Chyba dzieje się to z wzajemnością: jesteśmy otwarte na magię, pomagamy sobie nawzajem, inspirujemy się, wróżymy sobie z kart. Taki rodzaj wymiany zachodził u nas od zawsze. Oczywiście może pojawiać się u mężczyzn, ale żeńska więź jest silniejsza i powstaje w naturalny sposób. Być może dzieje się tak dlatego, że kobiety w przeszłości przechodziły więcej trudności i w sumie nadal się z nimi borykają. 

Z tego co rozumiem, mężczyźni mogliby się czegoś nauczyć od czarownic. 

Zdecydowanie! To nie tak, że tylko kobiety mogą uprawiać czary. Tak naprawdę chodzi o nastawienie do życia i otwartość na nieznane, która w zasadzie nie ma płci. 

Pomówmy o samych dźwiękach. Na HEX pojawiają się dwie zaprzyjaźnione czarownice: Chelsea Wolfe i Fatma Turgut. Odnoszę wrażenie, że są z dwóch różnych muzycznych światów. Jak to się stało, że zaprosiłyście je do nagrania płyty? 

Z Fatmą wyszło tak, że wymyśliliśmy, że na HEX trafi starożytna turecka pieśń o pogańskich korzeniach. Było dla nas jasne, że część tej piosenki powinien zaśpiewać ktoś, kto stamtąd pochodzi. Zagraliśmy kilka koncertów w Turcji, co było naturalnym pierwszym krokiem, a dzięki temu trafiliśmy do Fatmy, która dojechała do nas po występie w Stambule. Okazała się świetnym wyborem, bo poradziła sobie znakomicie, a przy tym była po prostu bardzo miła. Co prawda pochodzi z zupełnie innej części sceny, ale jak pewnie wiesz, Faun jest gotowy na wszystko. Czerpiemy inspiracje z różnych źródeł i dla każdego otworzymy drzwi. 

W przypadku Chelsea było nieco inaczej. Długo myśleliśmy: „Wow, byłaby dla nas idealna, z całym swoim stylem i muzyką”. Udało nam się skontaktować z nią za pośrednictwem naszego managementu – czasami trzeba wykorzystywać takie koneksje. Na szczęście wszystko poszło po naszej myśli, z czego bardzo się cieszymy, bo – powtórzę się – chyba stanowimy idealne połączenie. 

Faun – Nimue (feat. Chelsea Wolfe)

Zapytałem o obie gościnie, bo poza różnymi stylami muzycznymi reprezentują inne kultury. Takowych na Hex jest zresztą zdecydowanie więcej: odnosicie się do wierzeń germańskich, szwedzkich, anglosaskich i celtyckich. Łatwo lawirować między tymi inspiracjami? 

Zdecydowanie tak, ale to wynika z jednej istotnej rzeczy: wszystkie są związane z pogaństwem. Wiele osób wpisuje w tę kategorię jedynie mitologię nordycką, ale grubo się myli. Jej korzeni sięgających głębokiej przeszłości można doszukać się na całym świecie: w Turcji, Ameryce Południowej, Indiach, dosłownie wszędzie. To dość zabawne, bo jeśli przyjrzeć się muzyce lub tańcom ludowym, na przykład szwedzkim czy greckim, które zawsze mnie zachwycają, można zauważyć, że brzmią prawie identycznie. Oczywiście, nigdy nie mógłbyś tego powiedzieć Szwedowi albo Grekowi, bo sprałby cię na kwaśne jabłko.

Bardzo ciekawe jest to, jak wszystkie kultury ostatecznie są do siebie podobne. Szczególnie widać to, jeśli cofnęlibyśmy się o kilkaset lat, teraz trochę się to upłynniło. Wszyscy pochodzimy z tych samych korzeni i wszyscy jesteśmy ludźmi.

I dzielimy podobne doświadczenia czy emocje: miłość, nienawiść, śmierć, narodziny. 

A poświęcone im runy pojawiają się także w starożytnej Turcji, chociaż wszyscy twierdzą, że taki styl pisania jest czysto nordycki. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to całkiem szalone, jak bardzo wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani.

Faun
zespół Faun / fot. materiały prasowe

Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat Faun eksplorował już naprawdę wiele kultur. Czy istnieje może taka, której jeszcze nie zgłębiłaś, a bardzo byś chciała? 

(Do busa, w którym siedzi Adaya, wchodzi lider zespołu, Oliver s. Tyr, i klawiszowiec Niel Mitra) 

Oliver s. Tyr, Faun: Dla mnie osobiście kultura babilońska jest bardzo interesująca, bo jest jedną z najstarszych. Posiadamy udokumentowane świadectwa jednej z pierwszych znanych epickich ballad w tamtejszym piśmie. Stanowią swego rodzaju podstawę wszystkich naszych opowieści, bo mają korzenie w Biblii i pogaństwie. Ciekawie byłoby móc je bardziej zgłębić.

Jak publiczność z różnych krajów reaguje na piosenki utrzymane w tak odmiennych kodach kulturowych? 

Niel Mitra, Faun: Nie jest chyba specjalnym zaskoczeniem, że ludzie w każdym kraju są bardzo różni, na przykład mają inne temperamenty. Niby grasz koncert z tą samą setlistą, a reakcje potrafią być zupełnie skrajne. Niekiedy ludzie oczekują więcej treści i historii, innym razem woleliby potańczyć. To bardzo odświeżające doświadczenie, bo inspiruje do spojrzenia na tę samą piosenkę z nieznanej wcześniej perspektywy. Można nawet przyjąć czyjś punkt widzenia i następnym razem zagrać coś inaczej. Zmiana percepcji to jeden z przyjemniejszych aspektów podróżowania.

Wkrótce zagracie w Polsce. Myśleliście o tym, żeby którąś z płyt poświęcić tutejszym wierzeniom i tradycjom? 

Niel Mitra: Słyszałem już o niej wiele i rzeczywiście chciałbym je zgłębić, zwłaszcza jeśli chodzi o korzenie. Nie miałem na to dotąd czasu, ale myślę, żeby nadrobić zaległości. Jestem bardzo zainteresowany kulturą słowiańską z waszego regionu. Kraje nadbałtyckie to obszar, w którym nie bywaliśmy dotąd zbyt często, ale podświadomie czujemy z nim silną więź. Myślę, że pojawia się w nich wiele podobieństw do tego, co sami dobrze znamy, a poza tym sztuka stąd jest naprawdę piękna. Pewnego dnia ruszymy jej śladem.

Faun @ M’era Luna 2025 / ARTE Concert

Następne pytanie miałem zadać samej Adayi, ale możemy zrobić z tego grupową psychoterapię. W tym roku mija pięć lat, odkąd dołączyłaś do zespołu. Jak się z tym wszyscy czujecie?

Niel Mitra: Nikt nam nie powiedział, że pierwszych pięć lat będzie najcięższych (śmiech). 

Adaya: Rozumiem, że nie mam czuć jakiejś szczególnej presji?

Oliver s. Tyr: Co tak naprawdę mogę powiedzieć? To najlepsze pięć lat w historii Fauna. Adaya wnosi naprawdę wiele: dużo nowych instrumentów, masę umiejętności, prawdziwy temperament na scenie. Uwielbiam te elementy. Granie z nią jest jak rodzinne muzykowanie i tak w zasadzie było od zawsze.

Na koniec wrócę do polskich koncertów. 28 września zagracie w Krakowie, a 29 września: w Warszawie. Czego spodziewać się po tych występach?

Niel Mitra: Jako że nasza nową płytę w całości poświęciliśmy czarom, będzie to bardzo mroczna i mistyczna trasa. Pojawi się dużo elementów budujących atmosferę. Zagramy kilka numerów z nowego albumu, ale oczywiście również nasze najlepsze utwory z przeszłości. Mamy piękną scenografię, światła, gości specjalnych i supporty: staramy się zaprezentować kompletne doświadczenie. To zawsze jest coś innego niż gra na festiwalu, gdzie masz dużą presję, mniej instrumentów na podorędziu i nie możesz tak łatwo wpuścić innych do swojego świata.

Faun
Faun zagra w Polsce 28 i 29 września. Jako support wystąpią zespoły Ye Banished Privateers oraz Janice Burns & Jon Doran.


Zobacz również
Daria Zawiałow Artur Rojek












 


Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony