Flaming bez głowy: czy jest prawdziwy, czy też stworzony przez AI?
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
– Kreatywność i emocje to coś więcej niż tylko ciąg liczb – tłumaczy Miles Astray, autor fotografii, która zwyciężyła w konkursie 1839 Awards’ Color Photography Contest. Zdjęcie okazało się przemyślaną prowokacją.
W kwietniu ubiegłego roku informowaliśmy was o kontrowersjach narosłych wokół rozstrzygnięcia konkursu Sony World Photography Awards. Do plebiscytu w kategorii otwartej zgłosił się Boris Eldgasen, artysta działający na styku fotografii i wideo. Wytypowane przez niego zdjęcie, wyglądające na wykonane tradycyjną techniką, przedstawia dwie kobiety w różnym wieku. Obie jednak nie istnieją i nigdy nie istniały. Praca została w całości wygenerowana za pomocą AI. Nie przeszkodziło to jednak kapitule w wyróżnieniu Niemca główną nagrodą.
Eldgasen zrzekł się jakiejkolwiek gratyfikacji. Jak wyznał, nie chodziło mu o szybki zarobek, tylko o wywołanie dyskusji na temat związków technologii ze sztuką. – Potrzebujemy otwartej debaty poświęconej temu, co możemy zaliczyć do fotografii, a co już niekoniecznie. Czy parasol jest na tyle szeroki, żeby zaprosić pod niego twory sztucznej inteligencji, czy to byłby już błąd? – zastanawiał się. Dziś te same pytania, tyle że z odwrotnej perspektywy, zadał inny artysta. Przed wami Miles Astray i jego (nie) prawdziwy flaming.
Muzeum inne od wszystkich. Sprawdźcie, czym zaskoczy was warszawski Melt!
Flaming: karaibska osobliwość
Fotografia przedstawia różowawego ptaka stojącego na plaży w Arubie – niewielkiej wyspie w archipelagu karaibskich Małych Antyli. Zwierzę z pochyloną szyją drapie się dziobem po brzuchu, co wywołuje złudzenie, że nie ma głowy. Astray postanowił zgłosić zdjęcie do konkursu 1839 jako pracę wygenerowaną przez AI. W końcu sztuczna inteligencja ma tendencje do tego, żeby halucynować. Zniekształca ciała, generuje nieprawidłową liczbę palców, zmienia proporcje. Flaming w osobliwej pozie spokojnie mógłby być wytworem jej wyobraźni.
Naturalny surrealizm
– Nie szukałem aktywnie pracy, która spełniałaby takie założenia. Taka myśl krążyła raczej w odległym zakątku mojej głowy, w podświadomości. Dopiero po zobaczeniu tego ujęcia wypłynęła na powierzchnię. W końcu ta scena jest dość surrealistyczna, do tego z tak banalnego powodu – przekonuje Astray w rozmowie z portalem CNN. Okazało się, że jurorzy, wśród których znaleźli się eksperci z domu aukcyjnego Christie’s, wydawnictwa Phaidon oraz galerii Centre Georges Pompidou, docenili kadr z bezgłowym ptakiem. 38-latka w osobnym plebiscycie wyróżnili także internauci. Po otrzymaniu obu nagród fotograf postanowił zdradzić wszystkim swoje właściwe intencje. O sprawie zaczęły rozpisywać się międzynarodowe media, nie tylko te zajmujące się nowymi technologiami albo fotografią.
Oszukać widza
Astray zaczyna swoje wyjaśnienia od obserwacji, że treści generowane przez AI gruntownie przebudowują cyfrowy krajobraz. – Chciałem udowodnić, że mimo to matka natura i jej ludzcy tłumacze wciąż mogą pokonać maszynę, a kreatywność i emocje są czymś więcej niż tylko ciągiem cyfr. Oczywiście, istniały wątpliwości etyczne. Miałem nadzieję, że uderzenie w sztuczną inteligencję i jej implikacje przeważają nad potencjalnym oszukaniem widza. Chociaż to całkiem ironiczne, bo przecież AI także w jakimś stopniu oszukuje – pisze fotograf.
Flaming, jak łatwo było się domyślić, został wycofany z 1839 Awards’ Color Photography Contest. Współzałożycielka konkursu, Lily Fierman, sama pogratulowała jednak Astrayowi udanej prowokacji. Niewykluczone, że artysta w przyszłości poprowadzi warsztaty dotyczące wykorzystania AI na polu sztuk. Ciekawe, czy na prelekcję wyśle swój awatar, czy jednak stawi się osobiście.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.