„Gigil”, czyli tak uroczy, że nie można wytrzymać. Skąd pochodzi nowe wyrażenie?

Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Małe kotki, szczeniaczki, ciastka w kształcie zwierząt albo drobne przejawy czułości. Na widok każdej z tych rzeczy zdarza nam się doświadczać czegoś, czego nie dało się do tej pory oddać jednym słowem. Zdefiniowanie tego uczucia ułatwia wycieczka… na Filipiny.
Nie odkryjemy Ameryki stwierdzeniem, że język podlega ewolucji. Wraz z upływem czasu pewne zwroty bezpowrotnie zniknęły, a na ich miejsce wskoczyły nowsze odpowiedniki. Współcześnie, w toku globalizacji, jak również powszechnego dostępu do Internetu i obowiązującego w nim slangu, proces ten tylko przyspieszył. XIX-wieczni pisarze złapaliby się za głowę, słysząc o brainrocie, skibidi albo rizzie.
PLLuM, czyli polski model AI. Dlaczego jest nazywany inwestycją w cyfrowe państwo?
Ręce lingwistów pełne roboty
Lingwiści, choć czasem dostają zrozumiałej zadyszki, nadążają za rozpędzonymi trendami. Organizują choćby popularyzatorskie plebiscyty na słowa roku, które cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Rozszerzają także korpusy, czyli zbiory tekstów służące dalszym badaniom. Kiedyś składały się tylko z drukowanych materiałów, dziś zawierają także nagrania, treść internetowych artykułów oraz posty w mediach społecznościowych. Rozszerzające się bazy danych sprzyjają uczeniu maszynowemu i treningowi sztucznych sieci neuronowych. One udoskonalają zaś LLM-y (large language models) – duże modele językowe, z których korzystamy podczas rozmów z chatbotami.
Pułapki dla tłumaczy
Poza tym rozszerzają się także tradycyjne słowniki. Regularnej aktualizacji podlega na przykład anglojęzyczny Oxford English Dictionary, który w tym momencie zawiera ponad 600 tysięcy haseł. Uzupełnia się go elementami slangu, ale też zapożyczeniami i tzw. słowami nieprzetłumaczalnymi. Te ostatnie występują jedynie w danym języku, a ich translacja jest właściwie niemożliwa. Kulturowych i historycznych uwarunkowań etymologii nie da się bowiem zamknąć w jednym ekwiwalencie. I tak niemieckie Fernweh oznacza tęsknotę za miejscem, w którym nigdy się nie było, szwedzkie gökotta – wstawanie wcześniej rano, by usłyszeć śpiewające ptaki, japońskie tsundoku zaś kupowanie książek, których i tak nie planuje się przeczytać.

W bazie ODE pojawiło się właśnie kilkadziesiąt takich słów z różnych odmian języka angielskiego. Południowoafrykański przymiotnik gatvol opisuje kogoś skrajnie nieszczęśliwego, znudzonego i zirytowanego sytuacją, która utrzymuje się od dłuższego czasu. Malezyjskie wykrzyknienie alamak stosuje się w sytuacjach zaskoczenia, szoku albo przerażenia. Spice bag to z kolei sprzedawany w Irlandii fast-food, składający się z obficie przyprawionych frytek, kawałków kurczaka i warzyw. Najczęściej otrzymamy go w tamtejszych chińskich barach szybkiej obsługi.
Gigil: uroczy ponad skalę
Najbardziej do gustu przypadła nam jednak inna słownikowa nowość, której korzeni należy doszukiwać się w języku tagalskim, używanym przez blisko 25 milionów Filipińczyków. Chodzi o dźwięczne gigil: intensywne uczucie towarzyszące nam przy spotkaniu czegoś lub kogoś niezwykle uroczego. Płynie za nim nieodparta potrzeba fizycznego uwolnienia swoich emocji. Zaciśnięcie dłoni, zgrzytanie zębami albo chęć natychmiastowego przytulenia dziecka, pluszaka albo zwierzaka domowego, której inne osoby w otoczeniu czasami nie rozumieją? Filipińskie słowo sumuje wszystkie te reakcje.
Gigil funkcjonuje zarówno jako rzeczownik, jak i przymiotnik. Nagromadzenie słodkich zwierząt w Internecie sugeruje, że słowo pewnie szybko wejdzie do codziennego użytku.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.