Pies kontra nawiedzony dom. W horrorze „Good Boy” poznamy historię z perspektywy czworonoga
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Pełnometrażowy debiut Bena Leonberga, korzystając z nieoczywistego zabiegu formalnego, przypomina o tym, że zwierzęta też potrafią najeść się strachu.
To, jak opowiadamy sobie o świecie, jest nierozerwalnie połączone z obieraną przez nas perspektywą. Wrażliwy, skłonny do refleksji człowiek chętniej posłuży się językiem emocji niż ktoś, kto stawia na pragmatyczność i zadaniowość. W opisie danej sytuacji przypuszczalnie może nawet pominąć szczegóły dotyczące jej rezultatu.
Powyższe rozpoznanie brzmi jak banał? W pewnym sensie tak, bo przecież każdy z nas jest inny. Wszystkich nas łączy jednak to samo – obieramy perspektywę ludzką i nawet specjalnie się nad tym nie zastanawiamy. Wiemy, że wokół nas żyją zwierzęta, rośliny czy grzyby, a do tego chętnie otaczamy się nieożywionymi przedmiotami, ale nigdy nie zrozumiemy w pełni, jak postrzegają i odczuwają świat.
Wywczas w Turcji, dożynki, jakich jeszcze nie było i spotkanie z Janem Sobieskim. Mamy już zwiastun 2. sezonu serialu 1670!
Kino nieantropocentryczne
– A co, gdyby jednak spróbować wejść w skórę kogoś, kto nie jest człowiekiem? – zastanawiają się niektórzy filmowcy. W celu uzyskania odpowiedzi na to pytanie nie poprzestają na samym opowiadaniu o zwierzętach. Proponują za to odważne eksperymenty formalne, które celowo zniekształcają percepcję. W Io Jerzego Skolimowskiego spoglądamy na świat oczami bezbronnego osiołka. Na obrazy doświadczanych przez niego sytuacji nałożono czerwony filtr. Victor Kossakovsky w kameralnej, czarno-białej Gundzie ustawia kamerę na poziomie oczu zwierząt: świni, dwóch krów i jednonożnego kurczaka. Twórcy osadzonych w północnych Włoszech Truflarzy zdecydowali za to, żeby w kilku scenach przyczepić kamerę GoPro do smyczy niuchających za cennymi grzybami psów.
Good Boy. Pieskie życie
Podobną ścieżkę postanowił obrać debiutujący w świecie pełnego metrażu Ben Leonberg. – Urok polegał na tym, jak w całości opowiedzieć trzymającą w napięciu historię z realistycznej, psiej perspektywy. Bez supermocy, bez narracji, tylko ograniczenia domowego zwierzaka – przekonuje w rozmowie z portalem Points of Review reżyser Good Boy. Głównym aktorem, do którego dostosowano cały plan zdjęciowy, był pupil twórcy, Indy. – Jego nos jest wiecznie ciekawski. Ciągle uderzał nim o obiektyw – przekonuje. Aby nie wytrącać zwierzęcia z równowagi, większość scen nakręcono w jednej lokacji, w ograniczonej ekipie. Na okres zdjęciowy poświęcono też zdecydowanie więcej czasu, bo aż 400 dni. – Film nakręciliśmy tak, jakbyśmy tworzyli dokument. Przez lata podążą się za bohaterem, podczas gdy on zajmuje się swoimi sprawami – dodaje.

Good Boy. Uwaga, w tym domu straszy!
Good Boy nie jest jednak dokumentem, tylko pełnoprawną fabułą. Bezpośrednią inspirację dla Leonberga stanowiło ponowne obejrzenie Poltergeista: horroru Tobe’a Hoopera z 1982 roku, w którym dzieci zostają zaatakowane w nawiedzonym domu przez ducha. Reżyser postanowił, że w jego filmie to pies będzie jedynym bohaterem zdającym sobie sprawę z istnienia nadprzyrodzonych zjawisk.
Akcja horroru toczy się w starym wiejskim domu, dokąd wraz z czworonogiem przeprowadza się Todd (Shane Jensen). Pogrążony w żałobie mężczyzna ignoruje ostrzeżenia innych dotyczące tego, że posiadłość może być nawiedzona. Pies Indy wyczuwa jednak zagrożenie nosem i spróbuje zrobić wszystko, żeby uratować swojego właściciela.
Film przedpremierowo prezentowano na teksańskim festiwalu SXSW, gdzie zebrał pozytywne recenzje. Do kin w Stanach Zjednoczonych dzięki IFC Films trafi 3 października. Szczegóły dotyczące jego dystrybucji w Europie, w tym w Polsce, pozostają jeszcze nieznane, ale wierzymy, że któraś z firm doceni pomysł Leonberga.
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.

