Gdy wrażliwość społeczna spotyka rozrywkę. Tak Bong Joon-ho wzbijał się na szczyt

Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
– Zanurzenie w gatunkach i umiejętność ich łączenia służą mu do opowiadania atrakcyjnych historii, ale też do mówienia jakby od niechcenia o rzeczach ważnych – pisze filmoznawca Marcin Krasnowolski. Prezentujemy fragment jego tekstu o najbardziej znanym południowokoreańskim reżyserze.
Do kin niedawno wszedł jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów tego roku. Mowa o Mickey 17, adaptacji fantastycznonaukowej książki Edwarda Ashtona. Główną rolę zagrał w niej Robert Pattinson, któremu na dużym ekranie towarzyszyli m.in. Naomi Ackie, Mark Ruffalo i Toni Colette. Sci-fi osadzone w świecie, gdzie na porządku dziennym są kolonizacje obcych planet i klonowanie ludzi, wyreżyserował Bong Joon-ho. To jego pierwszy film od czasu Parasite, za który otrzymał cztery Oscary.
Premiera blockbustera to dobry moment, żeby nakreślić sylwetkę twórcy i prześledzić, jak wpłynął na współczesne kino koreańskie. Taką próbę w swoim nowym artykule podejmuje Marcin Krasnowolski, filmoznawca i współorganizator Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków. Jego tekst znajdziecie w kwietniowym numerze Miesięcznika Znak, który właśnie trafił do sprzedaży.
Dzięki uprzejmości czasopisma prezentujemy wam fragment eseju. Koniecznie zapoznajcie się z jego całością i przyjrzyjcie się pozostałym tematycznym materiałom z wydania. Agnieszka Klessa-Shin opowiada o codzienności w Seulu, Roman Husarski pisze o współczesnej koreańskiej duchowości, a Aleksandra Samonek śledzi tamtejsze trendy czytelnicze. Mamo, mamy Azję w domu!

Tło społeczne
Urodzony w 1969 r. Bong, jak wielu jego kolegów, wychował się na kinie amerykańskim, które oglądał namiętnie jako dziecko na telewizyjnym kanale przeznaczonym dla amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Korei. Jego twórczość jest wyrazem głębokiej kinofilii, w każdym filmie czuć miłość do kina gatunkowego, z którego tradycji czerpie. Bonga nie interesują jednak pastisz i cytowanie dzieł, które go ukształtowały. Zawsze opowiada na własnych zasadach, np. już w drugim swoim filmie (Zagadka zbrodni) porywając się na demontaż reguł filmu kryminalnego – z wybitnym efektem.
Szczypta Azji w Polsce? Sprawdźcie najlepsze koncerty k-popowe w Going.!
Jego kolejne projekty spotykały się w fazie produkcji z krytyką, jednak ostatecznie były triumfami i podnosiły poprzeczkę kina koreańskiego coraz wyżej. Zagadka zbrodni była w 2003 r. największym przedsięwzięciem lokacyjnym tej kinematografii, The Host. Potwór (2006) wyznaczył nową jakość efektów CGI (computer-generated imagery) i przez osiem lat był najbardziej kasowym filmem w kraju, Snowpiercer: Arka przyszłości (2013) do dzisiaj jest najdroższą lokalną produkcją, a Parasite (2019) – wiadomo, napisał piękny rozdział historii kina nie tylko koreańskiego, lecz także światowego.
Zanurzenie w gatunkach i umiejętność ich łączenia służą Bongowi do opowiadania atrakcyjnych historii, ale też do mówienia jakby od niechcenia o rzeczach ważnych. Jego filmy – jak na absolwenta socjologii przystało – są przesiąknięte polityką i kwestiami społecznymi. Widać w tej twórczości uporczywie powracającą refleksję nad ludzką naturą, naszą skłonnością do uginania się przed autorytarną władzą, a także silną potrzebę buntu w imię wolności.
Trauma po latach i nierówności ekonomiczne
Przyszły reżyser dorastał w ponurych czasach, w których politycy łamali konstytucję i sięgali po przemoc, aby utrzymać się u władzy. Dochodziło do zbrodni na narodzie – najgłośniejszym przypadkiem jest krwawe stłumienie protestów w Gwangju w roku 1980, gdzie wojsko otworzyło ogień do ludzi, zabijając setki, a może nawet tysiące. Był to jednocześnie okres szybkiego rozwoju gospodarczego, który położył fundamenty pod przyszły dobrobyt kraju. Zmiana systemu politycznego była możliwa dzięki studenckim protestom, w których udział brał także Bong.
Gdy Koreańczycy uwolnili się od militarnych rządów i odzyskali wolność w 1987 r., reguły ich świata się zmieniły, jednak trauma pozostała – tym bardziej że winnych przeszłych zbrodni nigdy nie spotkała należyta kara. W kapitalistycznej rzeczywistości nierówności klasowe nie znikły, tylko zaczęły się pogłębiać. Mimo cudu gospodarczego, wysokiego PKB i pozytywnego wizerunku kraju na zewnątrz jest on wciąż trawiony korupcją, ekonomiczny klin zaś dzieli ludzi na dwa światy, które się nie spotykają, nic o sobie nawzajem nie wiedzą.

Obnażanie patologii
W samym środku koreańskiego piekiełka dzieje się pełnometrażowy debiut Bonga z 2000 r. Szczekające psy nigdy nie gryzą. To bezlitosna czarna komedia, jedyny niskobudżetowy film reżysera, w którym czuć jeszcze poszukiwanie autorskiego stylu. Oto bezrobotny Yun-ju stara się o profesorską karierę, na co nie ma szans, jeżeli nie wręczy łapówki. Coraz bardziej sfrustrowany, zamknięty w ciasnej klitce w przytłaczającym kompleksie mieszkalnym, rozpoczyna brutalny proceder – porywa psy, których szczekania nie znosi, i pozbywa się ich. Intryga komplikuje się, kiedy ciężarna małżonka Yun-ju przychodzi do domu z… kanapowym pieskiem. W dodatku pracująca w administracji dziewczyna postanawia znaleźć sprawcę zaginięć czworonogów, marząc o medialnej sławie.
Sekwencje przemocy wobec psów są dosłowne i komiczne jednocześnie, budzą w odbiorcach dyskomfort – zwłaszcza że nieoczekiwanie znajdują się chętni na mięso martwych już zwierzaków. Debiut Bonga sprzedał się w kinach źle, ale według wielu widzów doskonale ujmuje on „koreańskość” i patologiczne mechanizmy rządzące krajem. Powrót do niego po latach pokazuje też, że pomysły z tego scenariusza zostały bardziej precyzyjnie wyegzekwowane w Parasite.
Outsiderzy z służb porządkowych
Yun-ju jest pierwszym z szeregu mocno niedoskonałych postaci, którymi swoje filmowe uniwersum zaludnia Bong. Reżyser koncentruje się bowiem na ludziach, którzy nie odnieśli życiowego sukcesu, zostali przetrąceni przez system, walczą o lepszy byt. Bohaterami Zagadki zbrodni, drugiego, przełomowego dzieła Bonga są policyjni detektywi, stojący przed wyzwaniem odnalezienia brutalnego mordercy. Film jest powrotem do wstrząsającej sprawy kryminalnej z lat 80., historii pierwszego opisanego w Korei seryjnego mordercy, który zgwałcił i zabił 14 kobiet w prowincji Gyeonggi, 50 km od Seulu. Adaptacja przez Bonga sztuki teatralnej z 1996 r., wzmocniona półroczną analizą akt policyjnych, doczekała się dużych środków na realizację, chociaż pesymizm scenariusza i fakt, że sprawa nie została rozwiązana, były ryzykowne.

Kolejne ciała młodych kobiet znajdowane przy polnych drogach zmuszają policję do działania. Do sprawy zostają oddelegowani detektyw Park i jego nieokrzesany partner Cho, którzy jednak zupełnie nie wiedzą, jak się do niej zabrać. Ponieważ zwierzchnicy i opinia publiczna domagają się efektów, ich główną metodą staje się brutalne wymuszanie zeznań od przypadkowych podejrzanych. Ludzie szybko się orientują, co się dzieje na komisariacie, zaczynają rozumieć, że policja zamiast chronić, prześladuje. Bardziej racjonalne, naukowe podejście ma Seo, policjant przybyły z Seulu, lecz także on kończy w ślepej uliczce. Ta niemoc jest przytłaczająca i ma wiele wspólnego z opresyjnym czasem, w którym dzieje się akcja i o którym wielu Koreańczyków wolałoby na zawsze zapomnieć.

Poszukiwania na marne
Korea połowy lat 80. zanurzona jest bowiem w dusznym, instytucjonalnym terrorze. Z głośników na ulicach słyszymy komunikaty o ćwiczeniach, które mają chronić przed rzekomym atakiem komunistów z Północy. W nocy odbywają się zaciemnienia, które sprzyjają wyłącznie mordercy. Dla władz centralnych są ważniejsze sprawy niż jego złapanie. W jednej z kluczowych scen detektywi nie otrzymują wsparcia w noc, kiedy morderca może ponownie uderzyć. Rano znajdują ciało kolejnej kobiety… Politycy są bowiem skupieni na tłumieniu rozgrywających się w okolicy protestów studenckich, które mogą ich obalić, i temu podporządkowują działanie całego aparatu.
Nie brakuje tu jednak humoru, którego raczej nie oczekujemy po filmie o seryjnym mordercy. Policjanci potykają się o własne nogi, zadeptują miejsce zbrodni, ich pomysły na złapanie mordercy są absurdalnie głupie. Park wierzy, że brak włosów łonowych na miejscach zbrodni świadczy o tym, że sprawca… ich nie ma. Szuka go więc, mocząc się godzinami w publicznej łaźni.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE