Nowy trend dotarł do Polski. Konkurs na sobowtóra Macieja Musiała już w ten weekend
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
– Twoja twarz brzmi znajomo! – mógłby wykrzyknąć tytuł popularnego programu telewizyjnego aktor, gdyby znienacka pojawił się na wydarzeniu.
W książce wspominającej ojca Charlie Chaplin Jr. pisze, że aktor właściwie od początku dystansował się od sławy, która przyszła do niego jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Cenił bycie w blasku reflektorów, bo to dzięki kinu udało mu się wyrwać z biedy. Dobrze wiedział jednak, że rozpoznawalność potrafi być czymś złudnym i ulotnym, dlatego pół żartem, pół serio zgodził się wziąć udział w konkursie na swojego sobowtóra. Do plebiscytu doszło między 1915 a 1921 rokiem w hollywodzkim Teatrze Chińskim Graumana. Najciekawsza jest w tym wszystkim puenta – ikona niemych produkcji zajęła dopiero… trzecie miejsce.
Rap, bunt, energia. Kneecap. Hip-hopowa rewolucja właśnie wchodzi do kin
Wiele twarzy Chalameta
Anegdotę poświęconą gwieździe Dyktatora i Świateł wielkiego miasta przypomnieliśmy sobie pod koniec października. W sieci zrobiło się wówczas głośno o wydarzeniu organizowanym przez youtubera Anthony Po. Mężczyzna zapragnął zebrać w nowojorskim Washington Square Park chłopaków do złudzenia przypominających Timothée Chalameta. Event przerodził się w pełnoskalowy zlot fanów 28-letniego aktora. Nie obyło się bez zaciętej rywalizacji i mandatu w wysokości 500 dolarów. Radość Po była za to bezcenna, bo konkursowi nieoczekiwanie przyglądał się sam Chalamet. Zarówno on, jak i sztab jego menedżerów byli mocno rozbawiony całą sytuacją.
Jesień z klonami
Konkurs sobowtórów Amerykanina zapoczątkował falę podobnych inicjatyw. Skrupulatnie wyliczono je w artykule na Wikipedii: w szranki stanęły choćby osoby przypominające Harry’ego Stylesa, Heatha Ledgera albo Toma Hollanda. W plebiscytach chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę, ale zwycięzcy poza drobnymi nagrodami finansowymi otrzymują także pamiątki nawiązujące do osób, które przypominają. Sobowtór Jeremy’ego Allena White’a otrzymał paczkę papierosów. W ręce imitatora Jungkooka z BTS trafiła butelka soju, Zendayi zaś szampon i odżywka do włosów. Prawdziwy Glen Powell zaprosił zaś swojego klona na plan kolejnego filmu, który będzie realizować.
Sobowtóry w biało-czerwonych barwach
Trend szybko dotarł także do Polski. Najpierw Bagi, członek imprezowego kolektywu DRE$$CODE, nakręcił vlog, do którego zaprosił osoby podające się za rodzimych celebrytów. O zwycięstwo powalczyły sobowtóry Young Leosi, Roberta Lewandowskiego czy Amadeusza Ferrariego. Oceniający nie brali pod uwagę jedynie wyglądu zewnętrznego uczestników, ale też to, jak się poruszali albo zachowywali. W końcu od kogoś, kto udaje poważnego profesora, nie oczekujemy strzelania minami albo sypania żartami jak z rękawa.
Na horyzoncie miga także wydarzenie offline. Już w najbliższą niedzielę, czyli 8 grudnia, na terenie Miasteczka Studenckiego AGH w Krakowie odbędzie się konkurs sobowtórów Macieja Musiała. Mężczyźni przypominający znanego aktora (Chłopi, 1899, Klangor), prezentera telewizyjnego i niedawnego uczestnika Tańca z gwiazdami powinni zgłosić się wcześniej do organizatorów. Wszystkim zainteresowanym przypominamy poniższym zdjęciem, że poprzeczka jest zawieszona całkiem wysoko.
Konkurs sobowtórów: uliczna utopia czy sposób na odreagowanie?
Dlaczego akurat teraz powróciła moda na doppelgängerów? Najłatwiej odpowiedzieć, że to instant viral, temat, który po prostu poniesie się szeroko w mediach społeczności. Naukowcy i publicyści zapragnęli jednak podrążyć nieco głębiej. Kaithlyn Tiffany z The Atlantic zwróciła uwagę na to, że fala konkursów zbiegła się w czasie z rozstrzygnięciem wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Rozczarowani głosujący, nie mogąc oswoić się z reelekcją Donalda Trumpa, zaczęli szukać rozrywki i ucieczki od rzeczywistości. – To niewielkie zapewnienie, że duże miasta, spośród których wiele drastycznie przesunęło się na prawo, pozostają miejscami, w które chcemy wierzyć. Czymś w rodzaju przybliżenia do amerykańskiej utopii, gdzie ludzie o różnych doświadczeniach żyją razem we względnym pokoju, harmonii i przy dobrej zabawie – przekonuje.
Alice Leppert, adiunktka ds. komunikacji i mediów w Ursinus College, zestawiła zaś uliczne konkursy z biletowanymi wydarzeniami organizowanymi przez duże agencje. Według niej te pierwsze bronią się oddolnością i niskim progiem wejścia. Jeśli ktoś chciałby jedynie biernie obserwować uczestników, nie zostanie skarcony. Ba, może wtopić w tłum, a potem odejść niezauważonym.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.