Od przyszłego roku szkolnego zabraknie legitymacji dla uczniów w tradycyjnej formie. Placówki edukacyjne mogą wydawać ten dokument już tylko pod postacią plastikowej karty oraz m-Legitymacji w aplikacji rządowej.
Kto by pomyślał, że czas nie będzie łaskawy nawet dla przedmiotów tak głęboko zakodowanych w zbiorowej świadomości jak legitymacja szkolna. Dzięki zmianom kolejna z kultowych rzeczy przenosi się do sfery nostalgii. Od 13 lipca szkoły są upoważnione do wydawania uczniowskiego dokumentu tylko w formie plastikowej. Papierowe legitymacje nie tracą ważności do momentu ukończenia przez ucznia edukacji w danej placówce. Sama e-Legitymacja, bo tak brzmi jej nazwa, nie jest niczym nowym: została wprowadzona już sześć lat temu. Od nadchodzącego roku szkolnego stanie się jedyną dostępną w fizycznym świecie.
Legitymacja szkolna: trwalej i pod ręką
Od klasycznego dokumentu e-Legitymację odróżnia na pewno trwałość. Na plastikowej karcie o wymiarach dowodu osobistego znajdziemy hologramowe naklejki z nadrukowanym rokiem ważności, fotografię ucznia oraz jego dane osobowe. Możemy już zapomnieć o rozmazanym długopisie i pogiętych rogach. Dodatkowo istnieje opcja wyposażenia karty w warstwę zbliżeniową, co pozwoli na wykorzystanie jej jako karty obiadowej czy bibliotecznej. Do tego jest połączona z aplikacją mobilną mObywatel, co oznacza, że już zawsze będzie pod ręką uczniów.
Popularne krakowskie kąpielisko tylko dla wybranych? Zakrzówek zmienia regulamin
Wygląda na to, że nowym pokoleniom będzie znacznie łatwiej. W końcu nigdy nie zalał lub nie podarł swojej legitki? Komu nie zdarzyło się jej zgubić, a później odnaleźć w najmniej spodziewanym miejscu? Takie problemy poszły już w niepamięć i zostaną tylko w opowieściach poprzednich pokoleń i szczęściarzy (lub pechowców), którzy otrzymali papier przed 13 lipca.
Legitki w rapgrze
Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie połączyli rozporządzenia Ministerstwa Edukacji i Nauki… z hip-hopem. Cała sytuacja przypomina o okładce Return to the 36 Chambers: The Dirty Version – debiutanckiego albumu Ol Dirty Bastarda. Raper kojarzony z wywrotowych wersów i kontrowersyjnego stylu bycia wiedział, jak wygląda trudna sytuacja w życiu, i nawiązał do tego oprawą wizualną. Dokument z okładki upoważniał rapera do uzyskania pomocy żywieniowej.
Dokument ze zdjęciem pojawił się również na jednej z okładek albumu Tylera, the Creatora. Okładka Call Me If You Get Lost przedstawia dowód osobisty Tylera Baudelaire’a – fikcyjnej postaci, w którą raper wcielił się na potrzeby płyty. A jak to wygląda nad Wisłą? Co prawda żaden polski artysta nie wrzucił jeszcze swojej legitymacji na okładkę, ale w alternatywnej rzeczywistości mógłby to zrobić Mata. Tytuł jego fonograficznego debiutu, 100 dni do matury, wręcz do tego zobowiązuje.