Czytasz teraz
Kristen Stewart jako boja, Steven Yeun w roli satelity. „Love Me” to „Kubrick w erze YouTube’a”
Kultura

Kristen Stewart jako boja, Steven Yeun w roli satelity. „Love Me” to „Kubrick w erze YouTube’a”

Love Me

Akcja wywrotowego, łączącego ze sobą różne techniki filmowe sci-fi rozgrywa się na długo po tym, gdy z Ziemi zniknął ostatni człowiek. Ludzkość co prawda wymarła, ale echa jej obecności rozbrzmiewają wśród pozostawionych przez nią przedmiotów.

Kristen Stewart na przestrzeni rozciągającej się na ćwierć wieku kariery miała wiele okazji do tego, żeby zagrać zakochaną postać. W sadze Zmierzch sportretowała Bellę Swan, nastolatkę zauroczoną wampirem Edwardem Cullenem. Krainę przygód ubarwiła kreacją Emily Lewin, pracownicy parku rozrywki mającej słabość na punkcie Jamesa Brennana, przystojnego absolwenta college’u. Ostatnio mogliśmy ją zaś zobaczyć w queerowym dramacie Love Lies Bleeding. Jako Lou Langston, menedżerka niewielkiej siłowni, wchodzi w burzliwy romans z przyjezdną kulturystką.

Zwiastun filmu Love Lies Bleeding / reż. Rose Glass

Love Me: romans w jeszcze innym wydaniu

Mimo tego, że każdy z powyższych filmów orbituje wokół innego oblicza ekranowej miłości i stawiał przed aktorką nowe wyzwania, jedno trzeba napisać wprost. W takiej odsłonie jak w Love Me jeszcze nie mieliśmy okazji jej zobaczyć. Produkcja, o której mowa, to reżyserski debiut małżeństwa Sam i Andy’ego Zuchero. Była przedpremierowo prezentowana na ubiegłorocznym festiwalu w Sundance. Wyróżniono ją wówczas Nagrodą im. Alfreda P. Sloana. Statuetki od 2003 roku trafiają w ręce autorów najciekawszych dzieł orbitujących wokół technologii i nauki. W przeszłości otrzymali ją m.in. twórcy Tesli, Grizzly Mana oraz Searching.

Love Me
Grafika promująca film Love Me / Bleecker Street / materiały prasowe

Motyle w brzuchu satelity

Całkiem trudno to wyjaśnić, ale mamy do czynienia z historią miłosną satelity i boi. Mam nadzieję, że tego nie spieprzę, bo to naprawdę rewolucyjnie napisany scenariusz przekonywała Stewart w 2023 roku. Rozwińmy, co miała na myśli. Akcja Love Me rozciąga się na miliard lat i obejmuje czasy, gdy ludzie zniknęli już z powierzchni Ziemi. Dochodzi wówczas do spotkania przywołanych przedmiotów, którym głosu użyczają Amerykanka i Steven Yeun (Awantura, Minari, Płomienie).

Spersonifikowani bohaterowie od początku mają się ku sobie. Z czasem zaczynają ewoluować: najpierw przeobrażają się w Memoji, później nabierają cech awatarów, aż finalnie przybierają ucieleśnioną formę. Transformacja dokonuje się za pośrednictwem petabajtów danych i mutujących pikseli. – Postacie zanurzone w zapośredniczonych doświadczeniach oraz sfabrykowanych wyrazach miłości czy tożsamości pragną zrozumieć, kim są i czy ich uczucia są prawdziwe – przeczytamy w opisie filmu przygotowanym na festiwal w Sundance. Chyba nie bez powodu film nazywano już Kubrickiem w erze YouTube’a albo aktorską odpowiedzią na „WALL·E”.

Zobacz również

Zwiastun filmu Love Me / reż. Sam i Andy Zuchero

Sami reżyserzy twierdzą, że swoim debiutem chcą odczarować wizerunek sztucznej inteligencji jako zła wcielonego. Ich zdaniem jej charakter częściowo zależy od tego, jak sami będziemy ją postrzegać. Uczłowieczenie przedmiotów, które nawigują nas we współczesnym świecie, to dobry przykład oswojenia się z wszechobecną technologią. – W rozrywce często postrzegamy AI jako Innego: coś, co nas zabije albo zamorduje. To bardzo standardowe podejście. Tymczasem moglibyśmy spojrzeć na nią jak na siebie – proponują twórcy w rozmowie z portalem IndieWire.

Robert Pattinson walczy z własnym klonem. Zobaczcie zwiastun nowego filmu reżysera Parasite!

Love Me zostanie wprowadzone na ekrany amerykańskich kin dzięki Bleecker Street. Stanie się to już pod koniec stycznia. Planów międzynarodowej dystrybucji sci-fi nie podano zaś jeszcze do wiadomości.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony