Czytasz teraz
Maciej Nowacki, utopie teraźniejszości i queerowa intymność [WYWIAD]
Kultura

Maciej Nowacki, utopie teraźniejszości i queerowa intymność [WYWIAD]

Czy utopia rzeczywiście może być praktyką? Na to pytanie odpowiadają prace Macieja Nowackiego i Jaanusa Sammy, które zobaczymy we wrocławskiej Krupa Art Foundation.

Wystawa Utopie teraźniejszości obejmuje malarstwo i fotografie. Za pomocą tych środków artyści opowiadają o pamięci i queerowości. – Ich działania nie są jedynie estetycznym gestem. To próba od-pisywania historii, włączania mikroopowieści i doświadczeń, które przez dekady pozostawały niewidoczne – czytamy w tekście kuratorskim Romualda Demidenko.

Kochasz sztukę współczesną? Sprawdź, co ciekawego zobaczysz w ramach Warsaw Gallery Weekend

Maciej Nowacki odpowiedział nam na kilka pytań wokół ekspozycji. Wystawę obejrzycie do 18 stycznia 2026 roku.

Jaanus Samma, National Utopia, fot. Eivind Lauritzen

Punktem wyjścia tej wystawy wydaje się być pytanie: czy możliwe jest stworzenie doskonałego świata tu i teraz. Jak Ty, jako artysta, na to odpowiadasz?

Maciej Nowacki: Nie jestem pewien czy dokładnie taka kwestia jest punktem wyjścia do naszej wystawy. Jeśli tak, to myślę, że coś takiego jak doskonały świat oczywiście nie istnieje, tym bardziej tu i teraz. Natomiast z pewnością możemy na różne sposoby działać na rzecz tego, aby nasz świat nadawał się do zamieszkania dla wszystkich obecnych już na jego powierzchni istot. Sztuka umożliwia wyobrażanie sobie i tworzenie nowych światów. Staram się to robić w mojej praktyce, proponując wizje alternatywne wobec aktualnych hegemonii.

Myślę, że ważne jest też życie w świecie w taki sposób, jakby już się zmienił na lepsze, oczywiście na poziomie mentalnym. Zakładanie, że te zmiany, o które walczymy, związane na przykład z równymi prawami wszystkich ludzi są oczywistością i powinny być dostępne tu i teraz. W tym sensie warto przypomnieć motto sytuacjonistów: bądźmy realistamix, żądajmx niemożliwego.

Przykładowo: jestem osobą queerową, żyjącą w Polsce i chcę tu wziąć ślub ze swoim partnerem, ale państwo mi na to nie pozwala. Mimo to, uważam za oczywiste, że to mi się należy, że pełna równość małżeńska powinna być dostępna dla mnie tu i teraz i tego wymagam od swojego państwa. Z takim nastawieniem żyję, jednocześnie zdając sobie sprawę, że szybko się to nie wydarzy, a aktualny klimat jest bardzo niesprzyjający.

Życie z nadzieją w mroku (tytuł książki Rebeki Solnit) jest wymagające, ponieważ rzeczywistość zazwyczaj opornie odpowiada na nasze wołanie, ale jednocześnie pozwala zauważyć, że świat faktycznie zmienia się na różne sposoby przez cały czas. Oczywiście, zazwyczaj największą widoczność mają te alarmujące i potencjalnie negatywne zmiany i ograniczenia. Ale poza tym jest o wiele więcej.

W materiałach o wystawie pojawia się pojęcie utopii jako praktyki – czegoś, co dzieje się tu i teraz, a nie w odległej przyszłości. Twoja sztuka to rodzaj ćwiczenia wyobraźni, czy raczej próba realnego budowania wspólnoty?

Moim zdaniem bardzo ważna jest zdolność do wyobrażania sobie innego świata, opartego na równości i dostępności, a także wolnego od ucisku heteronormatywnego, patriarchalnego kapitalizmu. Świata, w którym możemy wyrażać się tak jak chcemy i czuć się u siebie. A do pracy z wyobraźnią sztuka nadaje się świetnie.

Moja praktyka bazuje na wspólnotach i relacjach – różnego rodzaju – i indywidualnych historiach, które są ze sobą splecione. To, co można zobaczyć na obrazach to rodzaj autofikcji, powstałych z udziałem osób, które zapraszam do wspólnych spotkań i sesji zdjęciowych. Te prace nie powstałyby gdyby nie konkretne osoby, wcielające w swoich życiach i praktykach strategie oporu, na przykład wobec normatywnych reguł płci, rodzaju i ekspresji. Sądzę więc, że te dwa wymiary przenikają się wzajemnie i jedno bez drugiego nie istnieje. Ważne jest jednak dla mnie rozróżnienie pomiędzy praktyką, która stawia sobie za cel i polega na budowaniu wspólnoty, a moją działalnością, w której dzieje się to raczej w sposób spontaniczny, towarzyszący i wynikający z kreacji prac.

Twoje prace dotykają queerowej intymności i pamięci. Na Instagramie często pokazujesz fragmenty codzienności – miękkie, ulotne, zmysłowe. Jak dla Ciebie splatają się te dwie przestrzenie: prywatna intymność i publiczny gest artystyczny?

Od pewnego czasu zastanawiam się nad starą dobrą zasadą, mówiącą, że to co prywatne, może być polityczne. Zacząłem czerpać ze swojego życia i momentów uznawanych za intymne w sposób bezpośredni i widoczny dla innych. Jest to dla mnie proces negocjowania, któremu towarzyszy mieszanina przyjemności i dyskomfortu.

Wierzę, że dzielenie się fragmentami mojej codzienności ma sens tu i teraz, w dzisiejszej Polsce. Cieszę się, że w sztuce jest na to miejsce i że takich propozycji jest więcej. Chcę, żeby queerowe głosy były słyszane i obecne, żeby splotły się w wielogłos, którego nie można wymazać, uciszyć i unieważnić.

Czerpanie z osobistego doświadczenia wymaga odwagi i nie jest łatwe, ale w tym momencie to właśnie utwory wychodzące z takich pozycji najbardziej mnie interesują. Ostatnio przeczytałem ponownie Argonautów Maggie Nelson i książka mnie zachwyciła, czego nie mogę powiedzieć o pierwszym czytaniu. Teraz na pewno lepiej ją zrozumiałem, doceniam też siłę autorki w radykalnym odsłanianiu swojej intymności i jej wiarę, że to ma znaczenie.

Maciej Nowacki
Maciej Nowacki, Trophy (Pat)

Romuald Demidenko, kurator wystawy, mówi o od-pisywaniu historii. Jakie historie – Twoim zdaniem – najbardziej potrzebują dziś dopisania albo przywrócenia do obiegu?

Myślę, że od-pisywanie, nad-pisywanie, czy wręcz tworzenie nowego obrazu przeszłości jest bardzo ważne i znajduje dziś wiele świetnych reprezentacji w sztuce. Być może najważniejsze są te opowieści, które nadal wymagają odkrycia?

Bardzo ważne dzisiaj są moim zdaniem historie oporu wobec normatywnej opresji płci i rodzaju, opowiadane przez osoby, które nie zgadzają się na życie w sztywnych ramach i tworzą swoje tożsamości na własnych zasadach. Ważne wydaje mi się zarówno poszukiwanie takich historii w przeszłości, jak również znajdowanie i opowiadanie ich tu i teraz.

Kolejną opowieścią, która jest moim zdaniem istotna dzisiaj, jest opowieść intersekcjonalna, dotycząca wspólnej walki różnych mniejszości i grup poddawanych opresji i wyzyskowi z patriarchalno-kapitalistyczną hegemonią. Wydaje mi się, że tylko różnorodne, intersekcjonalne sojusze są w stanie stworzyć skalę, która umożliwi istotne zmiany. Znalezienie połączeń i zjednoczenie w obliczu wspólnego wroga jest w tym momencie kolejną utopią, ale byłoby super, gdybyśmy myślałx i działałx w jej kierunku.

Marta Nadolle: „Tą wystawą chcę zdjąć z kobiet poczucie winy” [WYWIAD]

W social mediach często króluje estetyzacja codzienności. Ty używasz estetyki, żeby opowiadać o tym, co polityczne i społeczne. Jak znajdujesz w tym balans?

Estetyka jest dla mnie przede wszystkim narzędziem, którego staram się używać w określonych celach. Nie jest to jednak pełny obraz, ponieważ jestem oczywiście także pod wpływem estetyk (i polityk?), które kształtują moje wybory, na przykład tych obecnych w social mediach. W tym kontekście balans jest na pewno bardzo trudny. Myślę jednak, że im bliżej jestem siebie, tym łatwiej mi go odnaleźć. Moim sposobem na kakofonię, której codziennie doświadczam, są ćwiczenia uważności i byciu maksymalnie świadomym. Wtedy jestem w stanie wyraźniej zobaczyć swoje wybory i odróżnić je od osadu wizualnego, który tworzy się naturalnie i najcześciej przebywa pod powierzchnią świadomości.

Zobacz również
Paul Mescal Vinted

Z drugiej strony, nie mam też nic przeciwko wpływom, o ile pomagają one w tworzeniu mojej wizji, zamiast ją dominować. Nie jestem fanatykiem pojęcia jednostkowej oryginalności. Uważam wręcz, że coś takiego nie istnieje bez sceny, środowiska, które jest wokół i umożliwia tworzenie takich, a nie innych rzeczy. Myśl, że wiele osób jednocześnie myśli i tworzy w podobnych rejestrach, jest dla mnie bardziej wzmacniająca niż generująca lęk, o ile rejestry te uważam za wartościowe.

Utopie teraźniejszości to także refleksja nad wspólnotowością i przyjaźnią jako fundamentami oporu. Jak rozumiesz przyjaźń w kontekście sztuki i aktywizmu?

Wspólnotowość, przyjaźnie i różnego rodzaju sojusze są dla mnie ramami, które umożliwiają działanie, kanalizują energię i stanowią systemy wsparcia. Na pewno są wsparciem dla mojej sztuki i otwierają ją w różne, także niespodziewane dla mnie, strony.

Nie zajmuję się aktywizmem per se, natomiast znam wiele osób angażujących się w ten sposób i bardzo podziwiam ich działania i staram się je wspierać. A także nimi inspirować.

Muszę przyznać, że aktywizm często wydaje mi się sensowniejszy niż sztuka, ponieważ operuje na realnej tkance. Natomiast myślę też i mam nadzieję, że te dwa obszary mogą współistnieć i w jakiś sposób się zazębiać.

Co Cię dziś inspiruje w codziennym życiu – książki, muzyka, miejsca – co karmi Twoją wyobraźnię?

Nawiązując do poprzedniego pytania –  z pewnością inspirują mnie osoby wokół mnie. Mam szczęście znać wiele wspaniałych, szczodrych i inspirujących osób. Ważne są dla mnie drobne zdarzenia, mikrohistorie, gesty, które dają nadzieję, a nie są wcale spektakularne. Inspirują mnie opowieści, działania i wspólnoty, które pracują z wyobraźnią i oferują alternatywne wizje świata.

Lubię szczere i osobiste historie, jednocześnie będąc fanem kampowej przesady i radykalnej kreacji. Ostatnio czytam sporo autofikcji (Nelson, Jarman, Preciado). Jestem też fanem Ursuli K. Le Guin, która pozostaje dla mnie niezrównaną kreatorką nowych światów.

Poza tym, sama codzienność jest dla mnie fascynująca – poprzez swoją powtarzalność, cykliczność i niespektakularność. Myślę, że w dowartościowaniu skromnych, pozornie nieznacznych gestów i wydarzeń znajduje się coś bardzo ważnego.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony