Religijny trans i powrót na parkiety lat 90. Madonna wydaje wyczekane „Veronica Electronica”
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Elektroniczne reinterpretacje szlagierów pokroju Frozen, The Power of Good-Bye i Nothing Really Matters przypominają o tym, jak nowatorską płytą było wyróżnione czterema Grammy Ray of Light. Cały album z remiksami trafił już do serwisów streamingowych.
W ostatnim czasie Madonna nie wydawała nowej muzyki. Jeśli wchodziła już do studia nagraniowego, to raczej po to, żeby dołożyć trzy grosze do utworów innych wykonawców. Wraz z Duą Lipą i Missy Elliott stworzyła Levitating, zaś z The Weekndem i Playboyem Cartim – Popular. Poza tym intensywnie koncertowała. Najpierw występowała w ramach promocji krążka Madame X. Później, podczas Celebration Tour, świętowała 35-lecie działalności scenicznej. To wówczas przeszła do historii, grając dla rekordowej publiczności zgromadzonej na plaży Copacabana w Rio de Janeiro. W brazylijskim mieście słuchało jej 1,6 miliona osób.
Nowe piosenki w drodze
Fonograficzna przerwa królowej popu dobiega jednak końca. W ubiegłym roku artystka wyznała, że szykuje kontynuację albumu Confessions on a Dance Floor. – Ostatnich kilka miesięcy było jak lekarstwo dla mojej duszy. Pisanie piosenek i tworzenie muzyki to jedyne pole, na którym nie muszę nikogo prosić o zgodę. Cieszę się, że mogę się tym z wami podzielić – przekazała słuchaczom. Nad produkcją utworów pracuje ze Stuartem Price’em, ktory dołożył trzy grosze do kultowych singli Hung Up, Sorry oraz Jump.
Tame Impala wraca z nowym utworem. End of Summer to zwrot w stronę tanecznego parkietu
Madonna, Veronica Electronica. Powrót do klasyka
Zanim jednak premierowe kompozycje ujrzą światło dzienne, Madonna wybrała się na kolejną podróż w czasie. Do sieci trafił właśnie jej wyczekany krążek Veronica Electronica. To już dziesiąty album z remiksami sygnowany pseudonimem artystki. Na 40-minutowym materiale znalazły się reinterpretacje utworów z kultowego, nagrodzonego czterema Grammy Ray of Light. Tracklista zawiera także niepublikowane wcześniej demo Gone Gone Gone powstałe w podobnym czasie.

Ray of Light. Elektronika i mistyka
Ray of Light pierwotnie ukazało się w 1998 roku, cztery lata po kipiącym od sensualności Bedtime Stories. Siódmym krążkiem w swojej dyskografii Madonna obrała zupełnie inny kierunek twórczy. Początkowo miała współpracować z innymi producentami: Babyface’em i Patrickiem Leonardem. Ostatecznie padło na Williama Orbita, który poza współpracą z wokalistkami (Betty Boo, Caroline Lavelle) rozwijał solową karierę. Madonnie szczególnie spodobała się jego płytowa seria Strange Cargo. – Zależało mi na swego typu futurystycznym stylu, ale także na wykorzystaniu wpływów z indyjskiej czy marokańskiej kultury. Chciałam, żeby brzmiało to jednocześnie staro i nowocześnie – przekonywała po latach.
Fascynacja wschodnimi kulturami zaczęła być dla niej szczególnie ważne po narodzinach pierwszej córki, Lourdes. – Okazały się wielkim katalizatorem. Zapoczątkowały poszukiwanie odpowiedzi na pytania, których wcześniej sobie nie zadawałam – zdradziła w rozmowie z magazynem Q. Macierzyństwo utorowało jej drogę do kabały, hinduizmu i buddyzmu. Elementem jej codziennej rutyny stały się zajęcia jogi.
Syntetyczny eklektyzm
Longplay okazał się sukcesem na wielu polach. Osobistym, bo wokalistce udało się przemycić na płytę wątki dotyczące duchowego rozwoju i kruchości uczuć. Komercyjnym: w końcu ponad szesnaście milionów sprzedanych egzemplarzy, numer 1 na listach bestsellerów w siedemnastu krajach i cztery nagrody Grammy mówią same za siebie. Nie mniej ważny okazał się muzyczny wymiar krążka. Madonna uzupełniła pop odważnymi i nieoczywistymi odniesieniami do trip-hopu, mistycznego new age’u, ambientu i techno. To dzięki Ray of Light słuchacze przekonali się o tym, że miejsce eklektycznej elektroniki nie jest tylko na parkiecie, ale i w mainstreamie.
Pamięć o Ray of Light zdecydowanie nie przemija. Do inspiracji nowatorskimi jak na tamte czasy piosenkami przyznają się dzisiejsze gwiazdy popu: FKA twigs, Adele, Lorde, Nelly Furtado. Veronica Electronica, nazwana tak na cześć alter ego wokalistka, które wymyśliła w latach 90., jeszcze bardziej przypomina o ponadczasowości tych dźwięków.
Archiwalne, niepublikowane wcześniej remiksy Petera & Victora, Club 69 czy samego Williama Orbita nie mogłyby pewnie trafić do ramówki komercyjnego radia. Studyjna sterylność ustępuje w nich miejscach eksperymentom z pogranicza trance’u, electro, dubu i rozkwitającego pod koniec XXI wieku breakbeatu. Dobrze znane utwory w rezultacie brzmią inaczej, ale równie (a może nawet bardziej) wyraziście. Warto je sprawdzić!
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.

