Czytasz teraz
Pierniczek Okrutniczek szuka zemsty. Jak mu idzie? Sprawdźcie w kinach
Kultura

Pierniczek Okrutniczek szuka zemsty. Jak mu idzie? Sprawdźcie w kinach

Pierniczek Okrutniczek

Szczypta absurdu, kapka kiepskich efektów specjalnych i masa pysznych kuriozów. To wszystko oferuje Pierniczek Okrutniczek, niedoceniony film o korzennym mordercy.

Pierniczek Okrutniczek zjada konkurentów na śniadanie

Wielu z was z pewnością zna niektóre filmy świąteczne na pamięć. To właśnie miłość, Listy do M i Kevin sam w domu powracają co roku jak bumerang i oglądamy je n-ty raz, mimo że oferta produkcji bożonarodzeniowych z roku na rok się rozrasta. Wróćmy jednak na chwilę do propozycji nakręconej prawie 20 lat temu, która przeszła bez większego echa. A szkoda. Jest nią… Pierniczek Okrutniczek.

Jeśli myślicie, że widzieliście już wszystko, co kino klasy Z ma do zaoferowania, to ten film udowodni wam, jak bardzo się mylicie. Ten nakręcony w 2005 przez Charlesa Banda komedio-horror zaserwuje widzom absurdalną ucztę. Głównym bohaterem jest… piernik. Ale nie taki zwykły. Ten ma broń, chrapkę na zemstę i twarz Gary’ego Buseya.

Powrót do świata zombie. Zobaczcie zwiastun filmu 28 lat później

Apetyt na zemstę

Historia Pierniczka zaczyna się, gdy psychopatyczny morderca Millard Findlemeyer zostaje skazany na śmierć na krześle elektrycznym za zabicie rodziny młodej Sarah Leigh. Zanim jednak odejdzie w zaświaty, jego popioły zostają zmieszane z tajemniczą mieszanką przypraw, co skutkuje jego powrotem w formie nadnaturalnego piernika. I nie mówimy tu o grzecznym ciasteczku z bajki – Gingerdead Man to chodzący koszmar każdej piekarni. Fabuła? To w zasadzie ciąg scen, w których wytwór morduje ludzi na różne absurdalne sposoby, jednocześnie rzucając złośliwymi one-linerami. Efekty specjalne? Tak plastikowe, że aż chciałoby się zjeść je na deser. Logika? Ucieka szybciej niż bohaterowie filmu.

Sama produkcja to nie tylko jednorazowa przygoda. Po kilku sequelach (w dwójce zatytułowanej Passion of the Crust piernik sieje spustoszenie na planie filmowym, a w trójce, Saturday Night Cleaver, ucieka z zakładu dla obłąkanych wypieków, używając wehikułu czasu, który cofa go do kolorowego roku 1976) zabójca doczekał się crossoveru z równie absurdalnym dziełem tego samego reżysera: Evil Bong. Wyobraźcie sobie świat, w którym morderczy piernik i magiczna fajka łączą siły, by zaserwować widzom coś tak dziwacznego, że nawet Ed Wood byłby pod wrażeniem. Albo nie wyobrażajcie – obejrzyjcie Gingerdead Man Vs. Evil Bong.

Zobacz również
Skazani na Shawshank

Aby doświadczyć pełnej immersji świata krwawego (ale jakiego słodkiego!) mordercy, warto jednak zacząć od pierwszej części. Dobre wieści są takie, że ta wróciła do niektórych kin studyjnych w Polsce oraz do wybranych miejscówek sieci Multikino. Wystarczy zarezerwować sobie zaledwie 70 minut wolnego. Głodni wrażeń wizualnych mogą również podelektować się plakatem stworzonym przez Tomasza Kaczkowskiego. Smacznego.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony