Post-rap, neo-rap, no takie c_o_ś i_n_n_e_g_o | Muzyczny feed #17
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich…
Dużo tego rapu, wiem. Ale co zrobić, skoro ten pojemny gatunek regularnie wynagradza strudzonego słuchacza poszukującego wrażeń? Na moją obronę: jest szansa, że takich albumów, takich zwrotek, pod takie bity jeszcze nie słyszeliście.
BROCKHAMPTON | ROADRUNNER: NEW LIGHT, NEW MACHINE
BROCKHAMPTON wrócili, zapowiedzieli dwa albumy w tym roku, wyjaśnili rapgrę pierwszym z nich i oznajmili, że po wydaniu drugiego rozwiązują zespół. WTF?! Czemu nie możemy mieć fajnych rapowych zespołów? Kto tym zarządza, do kogo zgłaszać zażalenia? (-Hej, mam na imię Karn, czy mógłbym rozmawiać z menedżerem do spraw istnienia zespołów?)
No dobra, ALE SKUPMY SIĘ NA MUZYCE… W moim prywatnym rankingu najnowszy album grupy jest bez wątpienia najciekawszym i najlepiej wykonanym. Ileż cudownie wykalkulowanej przestrzeni i powietrza kryje się w tych bitach. Tak jakby ktoś dosłownie dokonywał szczegółowych pomiarów, aby natłok i gęstość dźwięków nie przytłaczała wokalu rapujących. Godne jest to propsowania, więc propsuję. Zostańmy jeszcze na moment przy tych bitach. Mamy tu do czynienia z prawdziwym Tour de Przeróżniaste Sample, których współczynnik chwytliwości nie spada poniżej jakichś 90%. Panowie serwują nam westcoastowe piszczały, wycieczki w tropiki przy asyście elektronicznych chwytów i gitarkowe petardy w tempie 130bpm. Jest po prostu cudnie i różnorodnie.
Nie bójmy się tego powiedzieć. BROCKHAMPTON dostarczyło nam materiał, który spokojnie możemy opakować kartonikiem z tytułem neo-rap lub post-rap. Czasy wyciskania do suchej nitki 10 najpopularniejszych sampli od dłuższego czasu mamy już wprawdzie za sobą, ale próby rewolucjonizowania gatunku nie zawsze kończyły się powodzeniem. Nawet poprzednie albumy grupy miały momentami na sumieniu coś, co nazwałbym kombinowaniem jak koń pod górkę. W sensie, że teoretycznie pomysły na brzmienie były wporzo, ale ich realizacja i końcowy efekt bywały przestrzelone – traczki nie sprawiały po prostu radości podczas odsłuchu i nie motywowały do powrotu. Tym razem jest zupełnie inaczej więc nie zmulajcie i badajcie BROCKHAMPTON póki jest jeszcze, co badać.
Material Girl | Drujjha
Żeby nie być gołosłownym z tym tytułem: jeśli BROCKHAMPTON jest rekordowym skokiem na Zakopiance, to Material Girl jest szybowaniem na mamucie w Planicy. O istnieniu projektu dowiedziałem się rok temu, przy okazji debiutu Tangram. Połączenie sound-collage’u (pokroju tego praktykowanego przez Yves Tumora) z odczuwalną hip-hopową wrażliwością zwróciło moją uwagę od pierwszy minut. Rapowanie pod deep-house? Mmmm, oj tak byczku, mordeczko i to jeszcze jak! Na Drujjha wszystkie chwyty są dozwolone, a pozornie schematyczne rozwiązania dostają za każdym razem zaskakujący twist.
Nie jest to w żadnym wypadku grzeczny albumik. Są zgrzyty, są glitche, ale przeprawa przez nie zostaje sowicie wynagrodzona. Jeśli lubicie odpłynąć, stymulować swoją muzyczną wrażliwość wieloma bodźcami na raz, jest to album dla Was. Odpalasz tę płytkę na słuchawach i bardzo możliwe, że wyjebuje Cie ona z kanapy, ale nie można wykluczyć również, że postanowisz zeskippować ze względu na tzw. wysokie stężenie bold moves, jakie serwują jej autorzy. Jednej rzeczy na pewno nie opyla się robić – zignorować istnienia tej perełki. Odpalcie ten krążek, choćby po to, żeby usłyszeć, w jak zaskakujące muzyczne otoczenie można popchnąć wózek z rapowymi rozwiązaniami. Deal?
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich rapowych wersów i sposobów na przejście Dark Souls.