Festiwal Wibracje to 4 dni wykładów, koncertów, warsztatów i targów. Odbywające się w podwarszawskich Białobrzegach od 3 do 6 września przedsięwzięcie co roku propaguje samoświadomość, zdrowy tryb życia, ekologię, szacunek do siebie, świata i innych.
O tym, czym są te pozytywne wibracje, jak odróżnić rozwój od obsesyjnego samodoskonalenia i czego możemy nauczyć się dzięki pandemii opowiadają organizatorzy festiwalu Magdalena Ballada i Łukasz Gołoś.
Czym jest Festiwal Wibracje i co odróżnia go od innych festiwali?
Magda Ballada: Wibracje to unikatowy Festiwal i choć to może brzmieć mało sexy, jest festiwalem wiedzy.
Łukasz Gołoś: Wiedzy z obszarów, których nie podejmuje się w szkołach. Wiedzy, którą zajmują się zapaleni naukowcy, doktoranci, hobbyści, ludzie, którzy łapią jakiś temat i angażują się w niego całkowicie, ludzie inteligentni, czasami geniusze. Tacy, którzy potrafią spojrzeć na coś z zupełnie nowej perspektywy – tak jak nasi uczestnicy.
M: Choć tak naprawdę dla nas i naszych uczestników to święto życia – mówię trochę pompatycznie, ale tak jest. Spotykamy się, żeby wzrastać, rozwijać się – nie tylko dla siebie, ale także dla pożytku innych. I to generuje masę, zaraźliwej, pozytywnej energii. Na pewno wyróżnia nas formuła, na którą składają się wykłady, warsztaty, zajęcia ruchowe, wieczorem odbywają się klimatyczne koncerty. Jest także rozbudowana strefa targowa.
Podejmujemy tematy związane ze zdrowiem, naturalnymi metodami na długowieczność, spokojem umysłu, medytacją, świadomością ciała, ruchu – siebie. Bardzo ważne są dla nas obszary dotyczące rozwoju wiedzy ekologicznej, permakultury, budownictwa naturalnego, dyskutujemy nad obecnym systemem technologiczno-postkapitalistycznym. Czyli to wszystko, co przybliża nas do natury i uczy jak żyć z nią w harmonii.
Ł: Ważne jest to, że tematy wykładów i warsztatów precyzyjnie uzgadniamy z prowadzącymi w ten sposób, aby jak najwięcej dawały uczestnikom. Nie chodzi o to, żeby powiedzieć: słuchajcie mamy zanieczyszczone środowiska, przetworzone jedzenie ze sklepów nie jest zdrowe, a życie w obecnych czasach to galopujące stado dzikich nerwów. O tym wszyscy wiemy. Na Wibracjach mówimy o tym jak żyć, aby środowiska nie zanieczyszczać, jakie są prawidłowe metody odżywiania, i co robić żeby rozplątać, ujarzmić i wykorzystywać emocje związane ze stresem.
Festiwal Wibracje jest zupełnie nowym zjawiskiem w przestrzeni wydarzeń o charakterze festiwalowym. Dlatego od pierwszej edycji liczba uczestników rośnie. Na koniec ważny jest klimat Wibracji, a tego w sumie nie da się opisać, trzeba to przeżyć. U nas nawet pieski nie szczekają, dzieci nie płaczą, a jedynym zajęciem ochrony jest pomoc przy logistyce wjazdu aut na parking. Do legendy przeszła historia z drugiej edycji, kiedy konferansjer ze sceny informował kilka razy, że znaleziono koło prysznica banknot 50 zł. Chyba nikt się po niego finalnie nie zgłosił.
Jaka jest historia powstania festiwalu? Co skłoniło was do tego, żeby zaangażować swoją energię w stworzenie takiego projektu?
Ł: Przez 15 lat organizowałem różne wydarzenia, eventy dla korporacji. Jednocześnie interesowałem się takimi dziwnymi tematami jak fizyka kwantowa, natura świadomości, energetyczno-falowa natura materii, pole morfogenetyczne, historia rodzaju ludzkiego, naukowe badania dotyczące działania enteogenów, medycyna naturalna i falowo-informacyjna, analizowałem absurdy obecnego systemu postkapitalistycznego. Wzrastał we mnie coraz większy dysonans między tym, co robiłem (czyli praca w tworzeniu wizerunku korporacji), a tym co sądziłem. Efekty były takie, że każdy event – który był udany, prezesi gratulowali i ściskali dłonie – okupowałem butelką wina, którą zagłuszałem wewnętrzny sprzeciw.
Aż przyszedł moment zwrotny: po mojej pierwszej podróży do Indii wróciłem trochę inny. W ciągu 3 miesięcy zrezygnowałem z bardzo dobrze płatnej pracy i zdecydowałem się, że swoją wiedzę w z organizacji wydarzeń wykorzystam w dobrym celu. Ważna była decyzja odwiedzenia Konwentu Wiedzy Alternatywnej. Pamiętam jak zadzwonił do mnie mój przyjaciel i brat Paweł Zbrożek i powiedział: „hej stary, jest taki event w Gdańsku, pojedźmy tam.” Zgodziłem się. Tam poznałem m.in. Magdę, z którą obecnie organizuję festiwal oraz Gabrysia, który był z nami podczas pierwszej edycji.
M: Wibracje powstały z potrzeby serca – po prostu. Żeby żyć zdrowo i spokojnie, w zgodzie z otoczeniem, z wartościami, w połączeniu potrzeba do tego trochę wiedzy – żyjemy w niezłym bałaganie informacyjnym i światopoglądowym. Jak to mawiał Zygmunt Bauman – nowoczesność jest płynna, a ja dodam, że niestety często ma gorzki posmak, łatwo się w niej pogubić. Nic nie jest konieczne, nic nie jest niezastąpione, wszystko kapie, sączy się i rozmięka. Dzisiejsze autorytety jutro będą wykpione. Tempo zmian odbiera wartość każdej rzeczy i każdej jednostce. Oczywiście z buddyjskiego punktu widzenia to jest fajne oswajać się z takim ruchem, zmianą i przemijaniem, być na to gotowym, czerpać z tego. Tylko ważne w tym słyszeć siebie, swój głos, mieć dobrą nawigację. To są nasze intencje.
Gdzie odbywa się festiwal? Możecie coś więcej powiedzieć o lokalizacji? Czy na przestrzeni tych paru lat zaszły jakieś duże zmiany, co do miejsca, programu Wibracji?
M: Pierwsza edycja odbyła się w 2017 roku nad Zalewem Zegrzyńskim koło Warszawy i okolica pozostaje do dziś ta sama, choć przenieśliśmy się z 3 edycją do nowego, dużego miejsca. Bardzo ważne jest dla nas towarzystwo natury – las, jezioro, plaża, polany – te 4 dni to także okazja do zwolnienia tempa, do chilloutu w hamaku.
Zmian pojawia się dużo. Przede wszystkim w programie – ściągamy zagranicznych prelegentów i artystów, w tym roku m.in. warsztaty Biodanzy poprowadzi Cristiano Martins, na scenie głównej w sobotę zagra Kumpania Algazarra – portugalska kapela grająca bałkański funk. Będą w Polsce po raz pierwszy. Przyjadą do nas też Bracia Palchukan z Kolumbii, więc zabrzmi również muzyka Amazonii.
Dużo inwestujemy też w ekologiczny wymiar eventu – tu się sporo zmienia – od segregacji śmieci, stawianie na lokalnych dostawców i ekologicznych wystawców, budujemy też panel fotowoltaiczny, procent z biletów przekazujemy na Fundację Las na Zawsze, która sadzi lasy.
Co dokładnie oznacza “wibracja”? Skąd pomysł na taką nazwę? Co ma ona oznaczać?
Ł: Wibracja, częstotliwość, fala – cały świat, który nas otacza ma naturę falową. Metalowa noga fotelu, na którym siedzę składa się z atomów, a te z elektronów, kwarków i gluonów – wszystkie te cząstki elementarne są opisywane przez funkcję falową. Zatem wibracja jest podstawową funkcją rzeczywistości. W dużym uproszczeniu wszystko, co nas otacza, co widzimy i czego nie widzimy: od światła, przez zupę grochową, płomień, na którym się gotuje, oponę po to, co słyszymy i kapeć na nodze – to całe zróżnicowanie wynika tylko z tego, że wibruje, faluje z różną częstotliwością. Bezpośrednią inspiracją było tu stwierdzenie Nikoli Tesli: “Jeśli chcesz poznać sekrety wszechświata, myśl w kategoriach energii, częstotliwości i wibracji.”
M: Podnoszenie wibracji to takie hasło, dzięki któremu lepiej możemy zobrazować sobie update naszej rzeczywistości – czyli po prostu poprawę życia w wielu obszarach. Życie na wysokich wibracjach to życie w radości, w manifestacji swoich marzeń. I bez spinki.
Czy w festiwalu może wziąć udział każdy, czy trzeba mieć już jakąś wiedzę, osiągnąć pewien poziom wtajemniczenia, aby w pełni partycypować w zajęciach, warsztatach itp.?
Ł: Chcemy widzieć na Festiwalu ludzi o otwartych sercach i umysłach, resztę ogarniamy na miejscu.
W Polsce ostatni rodzaj boomu na medycynę naturalną, alternatywne metody leczenia, szamanizm przypada mniej więcej na pierwszą połowę lat 90. Teraz można mówić o kolejnej, coraz bardziej widocznej fali zainteresowania taką tematyką. Co jednak różni te dwa okresy? Jak zmieniło się podejście do tych dziedzin?
Ł: Według mnie trend wzrostowy jest de facto permanentny. Kluczowe jest to, że coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że to nie magia i ezoteryka, a nauka.
M: Jest coraz więcej badań naukowych, które potwierdzają działanie różnych metod, np. medytacji. Wiemy, że regularne praktykowanie medytacji zmienia aktywność i strukturę rejonów mózgu, które uczestniczą w rozwoju takich zaburzeń psychicznych jak depresja i stany lękowe. Nie latamy w chmurach tylko trzymamy się faktów – to ważne.
Ł: Coraz więcej naukowców dochodzi do poziomu, w którym zdaje sobie sprawę, że pod swoimi mikroskopami obserwują rzeczy, które do niedawna definiowano jako magiczne. I nie chodzi tutaj o hurraoptymizm, że Ayahuasca jest antidotum na wszelkie zło i uleczy ludzkości choroby. Chodzi o zaakceptowanie stwierdzenia, że byliśmy na Księżycu, ale nadal bardzo mało wiemy o świecie i nas samych. Nadal nie wiemy, co stanowi 80% Wszechświata (czyli czarna materia i energia). Obserwujemy zjawiska kwantowe, one są potwierdzone naukowo i eksperymentalnie, ale gdy przekładamy to na naszą zwykłą logikę to doszczętnie głupiejemy. Teoria dwóch szanowanych amerykańskich naukowców, fizyków Penrose′a-Hameroffa zakłada, że mikrotubule, jedne z kluczowych elementów naszego mózgu, istnieją w „superpozycjach” kwantowych. Można z tego wnioskować, że świadomość człowieka ma naturę kwantową.
Dobrym przykładem jest historia jednego z naszych prelegentów dr Tadeusza Błaszczyka, który zaczynał jako lekarz klasycznej medycyny, ale po kilku latach praktyki zaczął zauważać, że metody, które stosuje są mniej skuteczne od metod jakie sugerowały osoby zajmujące się tradycyjną medycyną chińską. Jeśli coś działa, to na miłość boską przestańmy to wyśmiewać, bo nie pasuje do naszego wyobrażenia – zacznijmy to po prostu badać. Z tego założenia wyszła w okresie odrodzenia nasza nauka i zaszła bardzo daleko, ale obecnie trochę w sobie zadufana pogubiła się i pozamykała na nowości, czy starości, na które trzeba spojrzeć świeżym okiem i wykorzystać dostępne technologie, aby je na nowo zbadać.
W programie Wibracji znajdziemy wiele warsztatów psychologicznych, np. mindfulness, z inteligencji emocjonalnej czy samoakceptacji, ale też duży nacisk kładziony jest na ruch czy pracę z ciałem – można wymienić tu chociażby jogę czy Movement Medicine. Oprócz tego nacisk kładziony jest również na nasze otoczenie – świadczą o tym chociażby zajęcia z budowania świadomej relacji z psem czy prowadzenia ekologicznego gospodarstwa domowego. Jakie są największe zalety takiego holistycznego podejścia do człowieka? Ale też i wpisania go w większy kontekst świata jako takiego?
M: To proste – spokój ducha, trzeźwość umysłu, gibkie silne ciało i harmonia z otoczeniem. Nawołujemy do prostego, prawdziwego życia. Bez zamartwiania się. Z półuśmiechem, bez przesadnej ekscytacji. A to generuje szczere relacje, dobre życie, dobry biznes.
Swoistym refrenem współczesnych czasów stało się “samodoskonalenie” czy “rozwój osobisty”. Jak się rozwijać nie wpadając jednocześnie w pułapkę rywalizacji – nie tylko z innymi, ale po prostu z samym sobą?
Ł: To temat/pytanie bardzo na czasie. Często zastanawiam się nad tym, widząc ludzi, którzy wpadają w rozwojową pułapkę permanentnego samodoskonalenia. Jako facet, taki w sumie klasyczny, lubię porównanie człowieka do auta. Brzmi dziwnie, ale tak. Nasze ciało jest autem, a świadomość, czy jaźń to kierowca. W tym porównaniu różne kursy czy warsztaty są jak narzędzia i dodatkowy osprzęt, którym możemy poprawić osiągi, możliwości auta oraz komfort jazdy. Ale nie możemy spędzić całego życia na poprawianiu auta, bo nie starczy czasu na przyjemność z jazdy.
M: Fajnie to ująłeś. Ego zarzuca na nas różne sieci. Jeżeli pojawia się w nas przemożne pragnienie „oświecenia” i przynosi nam to cierpienie, to buddysta powiedziałby, żeby to pragnienie porzucić. Zazdrość czy rywalizacja mogą nam wiele o sobie powiedzieć – warto się temu przyjrzeć, nie walczyć z tym. Obserwować. Wtedy przyjdzie z tego nauka. To dobry temat na długą rozmowę, jest na to czas podczas Festiwalu.
Żyjemy obecnie w czasach pandemii – z tego też względu świat w pewnym sensie się zatrzymał. Wiele wydarzeń zostało odwołanych lub po prostu przeniesionych – tak jak np. Wibracje. To zatrzymanie kojarzy mi się z medytacją, z kolei sam wirus wymaga od nas włączenia swojej uważności – musimy skupiać się na detalach, bo od nich wiele obecnie zależy. Czego możemy się nauczyć z tej sytuacji? Jak ją owocnie wykorzystać?
M: Jak wszystko – wykorzystać to do wzrostu. Od wielu znajomych słyszałam, że ich życie się nie zmieniło, ale także dla wielu to zamrożenie było trudne, nowe. Więc ciężko wyciągać jeden wniosek dla wszystkich. Ale generalizując – każdy ma w życiu jakieś cele – jedną z umiejętności potrzebną do realizacji strategii dla każdego celu jest adaptacja do nowych warunków. Bycie elastycznym. Naiwne spojrzenie na planowanie jest wtedy, gdy nie masz planu na zmiany. A więc mamy okazję do doskonalenia tej umiejętności.
Ł: Przede wszystkim to dobry czas na zwolnienie – o tym mówi już wiele osób, ale to prawda. Moja siostra twierdzi, że pierwszy raz od dawna spędzają z mężem i dziećmi tyle czasu ile chce, że wyraźnie poprawiły się relacje, że więcej rozmawiają. Brzmi jak bajka dla dzieci, ale tak jest. Może też być odwrotnie, że zdamy sobie sprawę, że mamy wokół siebie ludzi, z którymi nie jest nam po drodze, ale wcześniej, w codziennym „między zakupami, a kto odbierze dzieci” nie było chwili na taką refleksję. Gatunek ludzki, szczególnie ostatnimi laty, wyjątkowo się rozpanoszył i rozpędził. Nasza, głównie indoeuropejska, natura karze nam ciągle pędzić do przodu, rozwijać się, optymalizować. Aż sami sobie zaciągnęliśmy ręczny. Bo przecież to już nie jest tajemnica, że COVID nie jest aż tak niebezpieczny jak medialna i polityczna wokół niego awantura.
Poza tym przyjaciół poznaje się w biedzie – mówi stare porzekadło, zatem sytuacja kryzysowa jaką mamy to dobry moment, aby przyjrzeć się uważnie swojemu otoczeniu, zachowaniu przyjaciół, znajomych i zweryfikować, kto jaki ma potencjał, jak radzi sobie w trudnych sytuacjach. Znowu odwołując się do porównania z autem – mamy teraz świetna okazję zobaczyć jak kierowcy radzą sobie w trudniejszych warunkach drogowych, gdzie nie zawsze jest czas na żmudne wymiany podzespołów, bo aura zmienia się zbyt szybko i trzeba po prostu jechać. A my jedziemy z wibracjami.
Pamiętajcie, że profilaktyka, higiena i przestrzeganie zasad w kontaktach międzyludzkich to teraz bardzo istotne sprawy. Poniżej przeklejamy Wam ważną informację:
– często i dokładnie myj ręce, używając mydła i wody
– kiedy kaszlesz lub kichasz, zakrywaj usta i nos – najlepiej chusteczką lub rękawem
– zachowaj co najmniej 1.5 metra odległości od osób, które kaszlą i kichają
– unikaj skupisk ludzkich. Stosuj się do zaleceń i komunikatów dotyczących przeciwdziałania koronawirusowi
Jeśli masz objawy lub kontakt z osobą zakażoną, powiadom o tym telefonicznie stację sanitarno-epidemiologiczną pod numerem 800-190-590
Nie panikujcie, uważajcie!