Paprykarz zamiast marmolady, prażona cebulka w miejsce lukru. W Szczecinie tłusty czwartek celebruje się inaczej

Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
– Chcieliśmy połączyć tradycję z innowacją i w ten sposób stworzyliśmy paprypączka – tłumaczy dr inż. Grzegorz Tokarczyk z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.
To już dziś! Nadszedł wyczekiwany przez wielu dzień, gdy liczenie kalorii idzie w odstawkę, a czas pochłania nam oblizywanie lepkich od lukru palców. Cukiernicy mają ręce pełne roboty, a w piekarniach i supermarketach od rana ustawiają się kolejki. Tłusty czwartek, święto pączków o różnym kształcie, rozmiarze i nadzieniu, jak co roku celebruje się nad Wisłą z pompą. Szacuje się, że w tym roku możemy zjeść nawet 100 milionów słodkich, smażonych na oleju albo smalcu ciastek. Na jednego Polaka statystycznie przypadnie więc ok. 2,5 deseru.

Przepis na pączki: Od marmolady po dubajską czekoladę
Jeśli chodzi o wybór smaków, spora część z nas stawia na sprawdzone rozwiązania. Lubimy, kiedy pączek kryje znane nadzienie: konfiturę z róży, marmoladę, budyń, ajerkoniak albo czekoladę. Jednocześnie zdarza nam się podążać za cukierniczymi trendami i próbować nowych smaków. W tym roku rządzi przede wszystkim pistacja – czy to w formie gładkiego kremu, czy jako składnik dubajskiej czekolady, zawierającej także ciągnące się ciasto kataifi, pastę tahini i płatki złota. Orzeszki nie należą do najtańszych, więc zielonkawe pączki potrafią kosztować nawet kilkadziesiąt złotych.
Skoro pączek, to i musi być kawa. Chodź na Gdańsk Coffee Festival!
Niektórzy – choć pozostają raczej w mniejszości – idą zaś w opcje wytrawne. Przypadną do gustu tym, którzy starają się ograniczać słodycze, ale docenią je także zwolennicy staropolskich tradycji. Pączki początkowo zjadano bowiem głównie ze słonym farszem: słoniną, boczkiem albo podrobami. Dopiero w okolicach XVI wieku uznano, że warto przełamać jakoś smak ciasta drożdżowego.
Ni to pączek, ni pasztecik
Na modyfikację receptury w tym stylu zdecydowali się pracownicy Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Ich przepis na pączki to hołd złożony paprykarzowi szczecińskiemu: kultowej pomorskiej konserwie, która doczekała się już nawet swojego pomnika na Łasztowni i smaku lodów. Mieszanka mięsa rybiego, ryżu, koncentratu pomidorowego i cebuli zastąpiła słodkie nadzienie, zaś prażona cebulka – lukier i skórkę pomarańczową. Inny jest także stosunek soli do cukru. – Chcieliśmy połączyć tradycję z innowacją i w ten sposób stworzyliśmy paprypączka – przekonuje w rozmowie z serwisem Nauka Polska dr inż. Grzegorz Tokarczyk, kierownik Katedrą Technologii Rybnej, Roślinnej i Gastronomicznej. Jedna z pracownic ZUT-u przyrównała smak gotowego dania do pasztecika.
Paprypączki, nieco mniej kaloryczne od zwykłych pączków, nie zostały wprowadzone do regularnej sprzedaży. Mamy jednak nadzieję, że szczecińscy technolodzy żywności w przyszłym roku zdecydują się na zrobienie ich w większej liczbie. Czymś trzeba przegryźć tę dubajską czekoladę.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.