Jason Reitman, twórca W chmurach i Pogromców duchów. Dziedzictwa, zapowiada, że nowa produkcja będzie połączeniem pełnokrwistego thrillera i komedii.
Saturday Night Live nie ma całkowicie nieposzlakowanej opinii. Co rusz pojawia się informacja o tym, że komicy poszli o krok za daleko w improwizacji albo przekroczyli granice dobrego smaku. Scenarzystom zdarza się zbytnio epatować swoimi poglądami politycznymi albo zapominać o niedoreprezentowanych grupach. Podawany w wątpliwość bywa także dobór gości specjalnych. W latach 90. wielką kontrowersję wywołała Sineád O’Connor, drąc zdjęcie św. Jana Pawła II i oskarżając go o krycie księży-pedofili. Niewiele później rockowy zespół Rage Against the Machine ostro skonfrontował się z miliarderem Steve’em Forbesem. A skoro już o bogaczach mowa, ożywioną dyskusję wywołała także obecność ekscentrycznego Elona Muska w jednym z odcinków.
Moc nagród i międzynarodowy rozgłos
Programowi emitowanemu przez NBC mimo tych przywar nie można jednak odmówić jednego. Trudno wskazać inny komediowy format telewizyjny, który cieszyłby się równie dużą popularnością. Pod koniec września rozpocznie się 50. (!) sezon Saturday Night Live. Na przestrzeni pięciu dekad jego twórcy zgromadzili 84 nagrody Primetime Emmy Awards. Wiele skeczów, w tym Stożkogłowych, Świat Wayne’a albo Blues Brothers, przekształcono na filmy pełnometrażowe. Klasyk doczekał się także kilkunastu różnych wersji językowych. Za tę polską, w której pojawili się m.in. Piotr Adamczyk, Katarzyna Pakosińska czy Weronika Rosati, produkcyjnie odpowiadał nieistniejący już Showmax.
Saturday Night: ten program do innych jest niepodobny
Mając na uwadze to, jak bardzo SNL zmieniło oblicze współczesnej komedii, warto zapoznać się z nowym filmem Jasona Reitmana. Reżyser W chmurach, Pogromców duchów. Dziedzictwa i Długiego, wrześniowego weekendu postanowił prześledzić początki kultowego programu. Jego pierwszy odcinek ukazał się prawie pół wieku temu, 11 października 1975 roku o 23:30. Rolę gospodarza powierzono wówczas George’owi Carlinowi.
Timothée Chalamet jako Bob Dylan. Ta rola wymagała dużego przygotowania wokalnego!
– Nie opowiadamy jedynie o siedmiu pierwszych aktorach, ale też o scenarzystach, scenografach i wszystkich, którzy w ostatniej chwili zjednoczyli się, żeby zmienić telewizję – przekonuje w rozmowie z magazynem Vanity Fair autor Saturday Night. Według niego sukces formatu tkwił zarówno w zwartej współpracy, jak i w wyjątkowości całej koncepcji. – Była niepodobna do czegokolwiek, co wcześniej emitowano. Kryła się tu komedia ze skeczami, muzyczni goście, zespół grający na żywo, stand-upowi komicy, Andy Kaufman, Muppety, film Alberta Brooksa… – wylicza twórca.
Saturday Night: nierówny wyścig z czasem
Zgodnie z zapowiedzią film zderzy dwie pozornie niepasujące do siebie konwencje. Naturalnie nie zabraknie w nim humoru – w końcu portretuje osoby, które z satyry uczyniły sposób na życie. Komediowe sekwencje splotą się z napięciem godnym rasowego thrillera. Historia rozpoczyna się o 22:00, półtorej godziny przed startem programu, i toczy się w czasie rzeczywistym. – Nasz Darth Vader jest zegarem, a Ty cały czas czujesz jego obecność – zapowiada Reitman.
Kto w obsadzie?
Amerykańską premierę Saturday Night zaplanowano na 11 października, w 49. rocznicę inauguracji kultowego formatu. Główne role w filmie zagrali Gabriel LaBelle, Rachel Sennott, Cory Michael Smith oraz Ella Hunt. Młodego Andy’ego Kaufmana sportretował Nicholas Braun, a Davida Tebeta, charyzmatycznego łowcę talentów z NBC – Willem Defoe.
