Sean Penn o graniu homoseksualnych postaci: „Dziś by to się nie mogło wydarzyć”
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Aktor znany z Rzeki tajemnic i 21 gramów w wywiadzie udzielonym gazecie The New York Times skrytykował politykę tożsamości panującą we współczesnym Hollywood.
Sean Penn ma już za sobą cztery dekady pracy w filmie, ale bynajmniej nie powiedział jeszcze widzom ostatniego słowa. Poza nowymi kreacjami aktorskimi (Granica mroku, Daddio, Gaslit) zdaje się teraz bardziej poświęcać pracy reżysera. W ubiegłym roku wraz z Aaronem Kaufmanem zajrzał za wschodnią granicę Polski, żeby w dokumencie Moc ukazać niezłomność ukraińskich żołnierzy i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Dwa lata przed nim zaprezentował Dzień flagi, czyli opowieść o groźnym fałszerzu próbującym zapewnić godne życie swojemu dziecku. W dramacie z 2021 roku wystąpił u boku swojej córki, Dylan.
Sean Penn: wracając do Obywatela Milka
Jak widać, Amerykanin nie może narzekać na brak pracy. Trzeba jednak przyznać, że okres największej świetności ma już raczej za sobą. Przypadł na lata 90. i 00., kiedy gwiazdor otrzymał trzy nominacje do Oscara i dwie statuetki. Pierwszą zdobył w 2004 roku dzięki kreacji Jimmy’ego Markuma w Rzece tajemnic Clinta Eastwooda. Druga trafiła na jego konto pięć lat później. Sean Penn teraz zdecydował się przypomnieć o okolicznościach jej zdobycia, krytycznie przyglądając się współczesnemu Hollywood.
Grafika z filmu Full Metal Jacket ocenzurowana. Fani Stanleya Kubricka rozczarowani!
Przypomnijmy, że aktor odebrał drugiego Oscara za tytułową rolę w Obywatelu Milku. To fabularyzowana historia Harveya Milka – amerykańskiego aktywisty działającego na rzecz równouprawnienia osób nieheteronormatywnych. Był pierwszym wyoutowanym gejem zasiadającym w radzie miasta San Francisco. W 1978 roku został zastrzelony podczas jednego z posiedzeń organu. Tuż po śmierci okrzyknięto go mianem męczennika walki osób LGBTQ+. Otrzymał też Medal Wolności przyznany przez prezydenta Baracka Obamę.
Równe prawa dla wszystkich
Penn świetnie poradził sobie z ukazaniem złożonej osobowości Milka: mężczyzny otwarcie sprzeciwiającemu się niesprawiedliwości, a przy tym charyzmatycznego i zabawnego. Dokonał tego mimo faktu, że sam jest heteroseksualny: w przeszłości spotykał się m.in. z Susan Sarandon, Madonną i Charlize Theron. Głos sprzeciwu wobec jego wyboru napłynął jedynie od redakcji magazynu The Advocate. Periodyk zwrócił uwagę na to, że Amerykanin w przeszłości popierał kubański reżim Fidela Castro, który dyskryminuje społeczność LGBTQ+. Aktor zdystansował się od tych zarzutów. Przyjmując Oscara, jednoznacznie opowiedział się po stronie prześladowanych. – Myślę, że to dobry czas, aby ci, którzy optowali za zakazem małżeństw homoseksualnych, usiedli, zastanowili się i przewidzieli wstyd w oczach swoich wnuków (…) Musimy mieć równe prawa dla wszystkich – mówił ze sceny.
Upadek ludzkiej wyobraźni
Co o produkcji z 2008 roku myśli dziś Amerykanin? Nadal chciałby grać podobne role, ale obawia się, że otrzymanie takiego angażu nie byłoby zbytnio możliwe. Powód? Sean Penn sam nie należy do społeczności LGBTQ+, polityka tożsamości obecna w Hollywood zaś niekiedy zakłada, że grupy podporządkowane w filmach były reprezentowane jedynie przez ich przedstawicieli. – Praca nad „Obywatelem Milkiem” była ostatnim razem, gdy dobrze bawiłem się na planie. Dziś to by się nie mogło wydarzyć. Żyjemy w czasach ogromnej przesady. To lękliwe i pozbawione artyzmu zasady przeciwko ludzkiej wyobraźni – tłumaczy. Trudno ocenić, czy ma w pełni rację. Z jednej strony trzeba uczciwie przyznać, że dbałość o poprawność polityczną spędza niektórym twórcom sen z powiek. Jednocześnie walka o większą inkluzywność świata kina nie powinna zupełnie stanąć w miejscu.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.