SO HARD: trapowy trendsetting i nieśmiertelne melanże [WYWIAD]
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
Przepis na SO HARD? Trzech ziomali, selekcja najciekawszego trapu, estetyka dopracowana do najmniejszego detalu i zajawka, która napędza do działania cały ten mechanizm.
DNA cyklu SO HARD jest trap. Za całość projektu odpowiadają Kuba Łabatczuk, Igor Matkowski i Tomasz Tereszkiewicz. To oni dbają o bookingi, inspirują identyfikację wizualną i stale pracują nad podnoszeniem jakości organizowanych wydarzeń. A zaczęło się od piątkowych wieczorów we Wrocławiu, w które nie było, gdzie pójść na imprezę…
IG: @go.sohard
Kiedy umawialiśmy się wstępnie na rozmowę, mówiliście, że za Wami świetny rok i chcielibyście go podsumować. Mamy marzec, a tempo macie już rozkręcone na max.
KUBA: Plany są spore i już je realizujemy. Zaczęliśmy rok od ogłoszenia IMMORTALE TOUR, ale zanim to nastąpiło, w socialach rozkręciliśmy kampanię teaserową. Na instagramowych profilach różnych znanych osób, związanych ze światem trapu pojawiły się tajemnicze filmiki z czaszką. Odezwaliśmy się do znajomych z prośbą o udostępnienie. Nasze materiały pojawiły się u postaci takich jak Janusz Walczuk, Beteo, Kronkel Dom, Młody Klakson
TOMEK: …Gargamel, Gugu Gang, White Widow…
KUBA: … czy Oska030 i Pusher, znani z hitu Baba Hassan. Do tego influenserzy, związani z muzyką czy lifestylem. Wielu ludzi zastanawiało się, o co w tym chodzi. Powstały nawet artykuły, które to rozkminały. Część osób zakładała, że to będzie nowy materiał Beteo, bo wiele osób czeka na jego płytę. Pojawiały się też pogłoski, że może będzie to rzekomy projekt Kukona i Quebonafide. Inni podejrzewali nawet kolejną freak fightową galę. To się nam podobało, bo chcieliśmy wywołać efekt internetowego szumu. Po kilku dniach rozwiązaliśmy tę zagadkę i opublikowaliśmy posty z info o IMMORTALE TOUR. W ten sposób ogłosiliśmy zintegrowaną trasę, która odbywać się będzie w 8 polskich miastach.
TOMEK: Oficjalnie wystartowaliśmy 18 lutego w Łodzi. Gościnnie wystąpili chłopaki z White Widow, którzy brali udział w akcji promocyjnej, zagrali też Gargamel i BAHsick, który jest odpowiedzialny za produkcję m.in. kawałka Pogo dla Kizo. Tak naprawdę to drugi event na tej trasie. Zaczęliśmy od imprezy intro, wyłącznie dla zaproszonych gości, we współpracy z The Collective w SKYBOXie na stadionie Legii Warszawa. Frekwencja znajomych z branży dopisała. Ludzie bawili się długo, a wszystko skończyło się potężnym afterem. Uznaliśmy to za dobry omen na trasę, która będzie kontynuowana we Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie, Katowicach…
KUBA: …Trójmieście, Warszawie i Lublinie! Warto dodać, że przy okazji eventu premierowego miała miejsce prezentacja naszej koszulki Immortale. Nie ma jej jeszcze w sprzedaży, ale drop odbędzie się 14 marca.
TOMEK: Odsyłamy na naszą stronę sohard.eu!
KUBA: Dokładnie. Zapraszamy wszystkich. Będzie to pierwsza rzecz merchowa, którą wypuszczamy. Jest spójna wizualnie i komunikacyjnie z całym tourem.
Wydaje mi się, że dużą wagę przywiązujecie do sfery wizualnej.
KUBA: Zależało nam na tym od początku działalności. To jest naszym konikiem. Chcemy, żeby wszystko wyglądało ciekawie, zajawkowo i żeby było ze sobą spójne – zarówno na etapie promocji, jak i podczas eventu. Żeby te materiały cieszyły oko odbiorcy, zainteresowały go i oswajały z naszą marką. Mamy w sobie ambicję dbania o detale. Spędzamy nad tym mnóstwo czasu, żeby wszystkie te elementy były jak najlepiej przekminione.
TOMEK: Myślę, że osiągnęliśmy taki poziom – jakkolwiek to górnolotnie zabrzmi – że jesteśmy punktem odniesienia dla rynku imprezowego w Polsce. Widzimy jak wiele różnych osób, organizacji czy miejsc stara się kalkować nasz projekt. Wiadomo, że nigdy nie będzie to takie jak oryginał, bo nie ma na to szans. Kiedyś nas to denerwowało, a teraz uznajemy to za komplement. Ktoś mądry powiedział, że kopiowanie jest formą uznania. I rzeczywiście – to tylko pokazuje, że nasza praca i pomysły są dobrze odbierane i idą bardzo szeroko, o czym świadczą też współprace z markami, festiwalami czy topowymi klubami w kraju.
Myślicie o SO HARD jako społeczności? Macie rotację artystów, z którymi współpracujecie.
KUBA: Zdecydowanie! Szczególnie w ostatnim czasie dało się to zauważyć – zarówno na podstawie Instagrama, jak i poza nim. SO HARD to coś więcej niż imprezy. To społeczność zajawkowiczów, których łączy jeden wspólny mianownik – trap. Możemy już w tym momencie powiedzieć, że mamy odbiorców w całej Polsce. We wszystkich miastach, w których organizujemy imprezy, są one wyczekiwane. Gdy ich nie ma, ludzie piszą do nas: Kiedy Wrocław? Kiedy Poznań? Katowice? Jest to dla nas super nobilitacja i bardzo się z tego cieszymy. Co do różnych artystów – 4 lata temu uzgodniliśmy, że będziemy mieć rotację didżejską. Mimo, że nasze imprezy mają wspólne elementy, które je ze sobą łączą, to chcemy, żeby każdy event był czymś wyjątkowym. Każdy line-up powstaje odrębnie i na każdy jest konkretny pomysł.
Grają u Was też dziewczyny – jak GOD.WIFI czy Young Leosia.
KUBA: Tak, ale też NEEN NAH, zuzaOK, Bubblegun czy Tycjana. Dziewczyny występowały u nas od początku, chociaż wtedy nie było może aż tak popularne w skali całej branży. Z Leosią wiąże się natomiast fajna historia, o której mało kto wie. Poznaliśmy się z Sarą w kwietniu 2018 roku, kiedy studiowała we Wrocławiu. Była wtedy początkującą didżejką i jeżeli dobrze pamiętam miała około 300 followersów na IG, a nie ponad 700 tysięcy, jak teraz. Sara widziała nasze imprezy we Wrocławiu i chciała u nas wystąpić. Napisała do NEEN NAH, która nas ze sobą połączyła i w ten sposób Leosia – jeszcze jako Leo S – zagrała swojego pierwszego seta na SO HARD. Sprawdziła się świetnie, grając niemal same zagraniczne bangery. Od razu się zaprzyjaźniliśmy, więc z miejsca została rezydentką SO HARD.
TOMEK: To od niej zaczynaliśmy line-upy.
KUBA: Dokładnie. Wówczas, czyli na początku naszej działalności, nasze imprezy odbywały się tylko we Wrocławiu. To było wygodne – Sara studiowała na miejscu. Potem to się tak wszystko potoczyło, że oprócz DJ-setów grała koncerty z Żabsonem, a los zaprowadził ją aż do miejsca, w którym jest teraz. Nadal trzymamy się razem i jesteśmy z niej dumni!
Byliście też w Krakowie na jej koncercie.
KUBA: I tam też się poznaliśmy, Jagoda! Tak się złożyło, że nasz krakowski event zbiegał się z występem Sary w Klubie Studio. Byliśmy na koncercie, który zresztą bardzo nam się podobał. Umówiliśmy się wszyscy na after w Prozaku na naszej imprezie i tam bawiliśmy się do białego rana.
Nietrudno było zauważyć, że wszyscy macie ze sobą świetne flow.
KUBA: No, trochę razem przeżyliśmy! Obecnie jest tylko jedna osoba, która pojawia się stale w naszych line-upach – to IGOR M, który tutaj z nami siedzi. Jest naszym rezydentem, jako jeden z założycieli SO HARD.
IGOR: Co ciekawe, to właśnie Leosia wprowadziła mnie na pierwsze ścieżki grania. To było niedługo po tym, jak się poznaliśmy. Doceniam, że poświęciła mi swój czas.
TOMEK: Od tamtego momentu Igor tak wymasterował swoje skillsy, że – bez fałszywej skromności czy potrzeby hajpowania ziomala – możemy powiedzieć, że jest dla nas jednym z najlepszych didżejów w Polsce. Pewnie ma na to wpływ fakt, że gra to, co nam się najbardziej podoba, jednak on po prostu nigdy nie zagrał słabego seta. Zawsze jest konkretny turn up podczas jego grania – i to wyznacznik, że tak po prostu jest, a nie, że sobie to wymyślamy.
IGOR: Zawsze staram się grać z myślą o publiczności. Uważam, że imprezy które organizujemy, powinny być dla ludzi.
KUBA: Igor trafia bezpośrednio w nasze muzyczne gusta. Mamy spójną wizję, czym powinny być imprezy SO HARD i dbamy, żeby to realizować.
TOMEK: Może nie zdradzaj, bo nam pod*ierdolą patent XD…
KUBA: Spokojnie, nie zdradzę wszystkiego. Mamy pewne wytyczne, które przedstawiamy didżejom. Przekazujemy im, czego oczekujemy podczas występów na naszych melanżach – oczywiście z zachowaniem twórczej wolności. Zależy nam jednak, żeby utrzymać odpowiedni poziom.
A szukacie dalej początkujących artystów? Pozyskujecie nowe osoby?
IGOR: Tak, zdecydowanie. Ciągle obserwujemy rynek. Organizujemy na przykład konkursy dla osób zainteresowanych graniem na SO HARD. Artyści wysyłają nam swoje DJ sety poprzez różne platformy i potem ich słuchamy.
KUBA: Wyławiamy perełki.
TOMEK: Ludzie zastanawiają się czy w ogóle tego słuchamy. Oczywiście! Słuchamy ich, najczęściej w samochodzie i potem długo dyskutujemy. Mamy demokratyczne głosowanie. Spośród 3 topowych setów, wybieramy osobę, która najlepiej siądzie pod naszą imprezę.
IGOR: Żeby nie było, że tylko tak gadamy – często się kłócimy, którego artystę wybrać.
KUBA: Właśnie z takiego “DJ contestu” wyłoniony został Soplica. Młody DJ i producent, który na stałe dołączył do naszego teamu. Kolejną osobą jest też DJ OG z okolic Poznania. Młody chłopak zajawiony na sceną basową. Oprócz grania u nas, wystąpił niedawno w audycji Świętego Bassu w newonce.radio. Ludzie stale do nas piszą, nie zamykamy się. Tak naprawdę to rok temu BAHsick z Gugu Gang też nie był jeszcze znany, nie grywał DJ setów…
TOMEK: Jego produkcje też nie były jeszcze tak rozchwytywane jak teraz. Wiedzieliśmy, że ma przelot z naszymi ziomalami z Hypetalk. Zaprosiliśmy go na jeden z eventów. Wypadł na tyle fajnie, że podjęliśmy z nim dłuższą współpracę.
IGOR: Warto też wspomnieć, że swojego pierwszego seta zagrali u nas chłopaki z Bardzo Trapowe Zachowanie, czyli Deemz i Szczepan z ekipy GOMBAO33. To było w sierpniu 2020. Półtorej roku temu.
TOMEK: Serio?
KUBA: Tak, mówili o tym też podczas swojej audycji w SBM Radio. Potem zrobili całą trasę jako Bardzo Trapowe Zachowanie. Zarówno Deemz i Szczepan nadal pojawiają się na naszych imprezach.
IGOR: Jedną ze swoich pierwszych imprez zagrał u nas także Atutowy.
KUBA: Producent, który wykręcił bardzo dobre cyfry, a jego produkcje odbijają się sporym echem na rynku wydawniczym.
Jakiej muzyki nie może zabraknąć na Waszych imprezach?
TOMEK: Inspiruje nas głównie scena europejska i amerykańska. Scena polska w mniejszej proporcji, ale absolutnie się na nią nie zamykamy. Jeśli chodzi o produkcje naszą zajawką są szczególnie Włochy i osoby takie jak Capo Plaza czy Tony Effe z Dark Polo Gang. To core naszego zainteresowania europejskim trapem.
KUBA: Ameryka jest na pierwszym miejscu, wiadomo, ale są też UK, Niemcy, Francja, Włochy i Polska. Serwujemy przelot po trapowym świecie, pokazujemy świeżynki i bangery. Zależy nam na szerokim przekroju muzycznym.
Nawiązujecie kontakty z przedstawicielami scen za granicą?
IGOR: Współpracujemy z niemieckim artystą i didżejem, organizatorem cyklu TRAP OR DIE – Igorem Boturem, który ostatnio zagrał na naszym evencie w The Collective. Poznał nas z Alexem z BrokeBoys.
TOMEK: Alex ma na swoim koncie takie projekty jak współpraca z UFO361, Luciano czy Ski Mask The Slump God.
KUBA: Bardzo fajna postać, grał też z Igorem Boturem na jednej z naszych imprez we Wrocławiu. Jeżeli chodzi o współprace zagraniczne to one jak najbardziej mają miejsce.
Planujecie ściągać więcej zagranicznych artystów na Wasze imprezy?
TOMEK: Pracujemy nad tym od dłuższego czasu. Jesteśmy po słowie z kilkoma sporymi producentami. Kwestie covidowe wylotów-przelotów-testów związały nam ręce. Czekamy aż ta sytuacja się zmieni, bo wtedy – powiem kolokwialnie – będzie grubo!
KUBA: Świetnie, że o to zapytałaś, bo trochę wyprzedzasz fakty. Na ten moment jesteśmy zamrożeni w tych kontaktach. Zostały już poczynione w 2020 roku i mamy nadzieję, że te plany się wreszcie zrealizują.
Trzymam kciuki! Wróćmy jeszcze do lokalności. SO HARD to jesteście Wy trzej od początku? I wszyscy jesteście z Wrocławia?
TOMEK: Tak. Mieszkamy nawet w niedużej odległości od siebie.
KUBA: Wszyscy urodziliśmy się tutaj. Jesteśmy grupą ziomali i znamy się od wielu lat. Ja od kilku miesięcy mieszkam w Warszawie, ale jesteśmy Wrocław to the roots.
TOMEK: SO HARD od początku robimy my w trójkę. Oczywiście, korzystamy z pomocy fotografa, czy innego rodzaju współprac, ale przede wszystkim pracujemy wyłącznie z najlepszymi didżejami i artystami – bez nich nie mógłby się odbyć żaden event. Natomiast sam pomysł i core wszystkiego, poziom właścicielski to jesteśmy po prostu my. I wszyscy mamy nadzieję, że tak zostanie….
KUBA: … do końca świata!
Skąd się znacie?
TOMEK: Nie jest to bardzo romantyczne, bo znamy się po prostu z imprez. Nasza miłość do bycia na mieście w piątki po 20:00 przerodziła się w pomysł zaaranżowania sobie tego czasu. Czuliśmy dużą lukę na wrocławskim rynku – po prostu nie mieliśmy gdzie się bawić. Zrobiliśmy imprezę, na jaką sami chcielibyśmy pójść. Zupełnie spontanicznie. Wszystko zorganizowaliśmy w przeciągu 2 tygodni. Na pierwszą imprezę – a startowaliśmy od zera – przyszło 700 osób. Tylko poprzez delikatną promocję facebookową i zaproszenie znajomych. Nie zasłoniliśmy się wielkim nazwiskiem, nie zaprosiliśmy gwiazdy wielkiego formatu, by podeprzeć się jej marką. Zrobiliśmy to od ziomali dla ziomali. I wyszło bardzo fajnie.
W sumie to chyba zostało w Waszym DNA – od ziomali dla ziomali. Nie widzę u Was wywyższania się, nie budujecie bastionu.
TOMEK: Spotkaliśmy na naszej drodze wielu ludzi, którzy tak się pozycjonują i bardzo tego nie lubimy. Robimy SO HARD tak, że sami chcemy być w tej społeczności. To nie jest podejście czysto biznesowe i liczenie w excelu. W tym tkwi nasza siła. Nie potrzebujemy się wywyższyć. Jesteśmy true.
KUBA: Staramy się, żeby tak właśnie było – żeby na naszych imprezach była stricte zajawkowa atmosfera. Żeby każdy – niezależnie jakie ma upodobania, stylówę czy poglądy – czuł się na niej dobrze. Przychodzą do nas ludzie z różnych środowisk. I to wspaniałe, bo różnorodność jest cool.
Na zajawce zrobiliście też koszulkę Immortale. Myślicie, żeby wejść poważniej w świat mody?
TOMEK: To się okaże. Tee nam się po prostu podoba. Nie chodzi o to, żeby przebitka na cenie była jak największa. Wręcz przeciwnie – chcemy dostarczyć maksymalnie jakościowy produkt, który chcielibyśmy sami nosić na naszą imprezę… czy na każdą inną… chociaż w sumie są tylko nasze imprezy (śmiech).
KUBA: Pierwszy merch wypuszczamy dopiero po 4 latach działalności. Chcieliśmy mieć pewność, że będzie to fajna, dopracowana rzecz. Mam nadzieję, że w czasie tego touru zobaczę ludzi w tych koszulkach w całym kraju.
Szyjecie je w Polsce?
KUBA: Tak. Od designu po materiał, wykrój, metki itd. Zrobiliśmy wszystko sami, bez korzystania z gotowców. Na każdym etapie produkujemy w Polsce.
IGOR: To jednak nie jest nasza pierwsza koszulka!
TOMEK: To prawda, ale żeby to opowiedzieć, trzeba wejść jeszcze dalej w przeszłość. Pomysł Immortale Tour powstał prawie 3 lata temu – pod koniec 2019 roku. Mieliśmy przygotowaną serię wydarzeń w trochę innej formule. Oczywiście mieliśmy wówczas dużo mniejsze zasięgi niż teraz. Sam szkielet był jednak podobny – też miał być tees – na tyle, na ile było nas wtedy na to stać.
KUBA: Wtedy nie był produkowany w Polsce, tylko korzystaliśmy z szablonu do nadruku.
TOMEK: Nasze plany zostały anulowane przez falę covidu, a tour skończył się zanim się zaczął. Zaczęliśmy wypływać tym statkiem, ale szybko kazano nam zawijać do portu i zarzucić kotwicę. Mamy nadzieję, że teraz nam nic nie przeszkodzi i nic nas nie zatrzyma.
KUBA: Dosłownie 2 czy 3 dni przed eventem w warszawskiej Miłości wyszły obostrzenia, które uniemożliwiły organizację imprez. Cała trasa została odwołana. Chcieliśmy ją zrobić w jak najlepszej wersji. Myślę, że od tamtego momentu rozwinęliśmy się na tyle, żeby zrobić to 7 razy grubiej, 7 razy mocniej i z 7 razy większym rozmachem. Triplo sette.
TOMEK: Immortale Tour jest maksymalnie dopracowana z każdej strony. Nie ogranicza nas budżet tak, jak było to w przypadku tej trasy sprzed 2-3 lat. Nawet nasz tees ma dużo detali, na które nie moglibyśmy sobie wcześniej pozwolić.
Sami projektujecie, czy macie swojego grafika?
KUBA: Współpracujemy z naszym grafikiem ponad 4 lata – niemal od samego początku. Działamy na zasadzie wymiany wizji i zajawek, a potem robimy brief i zlecamy mu stworzenie konkretnych treści wizualnych. Oprócz tego – jeżeli chodzi o Immortale Tour to pracowaliśmy także z innymi projektantami. Naszą słynną czaszkę zaprojektował David, założyciel marki Kabanela (obecnie FORCULT). Artysta znany może nie bardzo szeroko, ale jeśli ktoś siedzi w temacie to na pewno tę osobę kojarzy. To człowiek z charakterystycznym stylem i wizją. Przygotowywał też np. ręcznie robione printy na kanapach w The Collective. Na bazie jego czaszki powstała cała identyfikacja Immortale Tour.
Ostatnie pytanie. Dlaczego właśnie Immortale?
KUBA: To inspiracja Włochami, ich kulturą i językiem włoskim. Niektórzy z nas mają z tym krajem powiązania rodzinne. Samo słowo pojawiło się w czasie mojego i Tomka wyjazdu do Mediolanu w 2019.
TOMEK: Miałem straszną zajawkę na serial Gommora. Jestem bardzo mocno serialowy. Spałem z Gommorą przez 3 tygodnie. Była tam postać Ciro, który miał przydomek Immortale. O decyzji zaważyły te korelacje z Włochami plus to, że jest to po prostu dźwięczne słowo. Jest też w tym ukryte głębsze przesłanie. Uważamy, że nasza działalność…
KUBA: …jest czymś, co po nas pozostanie. Dodatkowo fajnie to koreluje z motywem czaszki i Non Omnis Moriar, co znaczy Nie wszystek umrę i to mi się mocno skojarzyło z naszym Immortale.
TOMEK: SO HARD pewnie nie przetrwa 100 lat, ale każdy, kto był na naszym evencie, będzie o nim pamiętał. W ten sposób projekt staje się nieśmiertelny.
KUBA: Immortale to wspomnienia, których nikt Ci nie zabierze.
Więcej o modzie w cyklu MORE Flex
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.