Z życia DJa: legenda Summer Contrast opowiedziana przez Deaf Can Dance’a
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
From Summer Contrast with love, czyli opowieść o magicznym festiwalu prosto od Filipa Janickiego aka Deaf Can Dance.
Właśnie rozpoczyna się Summer Contrast 2022. To już jedenasta edycja festiwalu odbywającego się na pięknym ranczu w miejscowości Rogalinko. Z tej okazji zapytaliśmy Filipa Janickiego (Deaf Can Dance, Phil Jensky) o jego wspomnienia związane z tym miejscem. A ma ich całkiem sporo…
Summer Contrast kiedyś i dziś – festiwalowe wspomnienia Filipa Janickiego
Pierwszy raz na festiwalu pojawiłem się w 2016 roku za sprawą mojej ówczesnej agencji C&C Bookings. Wiedziałem jedynie, że mam grać na jakimś festiwalu w Zachodniopomorskim. Nie znałem zupełnie nikogo. A najlepsze jest to, że pojechałem tam bez namiotu ani żadnych większych bagaży. Cóż, skończyło się tak, że pierwszy raz w życiu spałem przy ognisku, pod gołym niebem… I w sumie to dobrze wyszło. Wówczas festiwal nie miał aż tylu scen. Mój występ miał odbyć się w sobotni dzień, przy scenie obok wielkiego dębu, który do dziś jest symbolem Summer Contrast (dop. a scena, która stoi w tym roku u jego podnóży, nazywa się Oakstage).
Zacząłem grać, ale (lekko mówiąc) – pod sceną nie było tłumów. No nic, nie przejmowałem się i uznałem, że będę po prostu grał dla siebie… Potem okazało się, że ludzie jednak byli. Ale nie pod sceną, tylko rozłożeni na leżakach kilkaset metrów dalej, ukryci gdzieś w cieniu drzew albo kąpiący się w rzece. A po występie dostałem od nich masę pozytywnego feedbacku. Tak jak od Huberta Czarnego, który jest założycielem festiwalu (swoją drogą, pierwsze edycje festiwalu robił w całości z własnej kieszeni, niesiony potężną zajawką). Szybko okazało się, że mamy podobny gust muzyczny. To sprawiło, że obiecał zaprosić mnie ponownie, a ja również wiedziałem, że muszę wrócić na Summer za rok. Z tym, że nie sam – chciałem powiedzieć o tym małym, magicznym festiwalu wszystkim znajomym. Myślę, że wiele osób miało podobnie i stąd festiwal zaczął się organicznie rozrastać. Każdy, kto z jakiegoś powodu tam trafił, zostawał zaczarowany, a po powrocie ściągał na kolejną edycję wszystkich swoich znajomych. Nawet tych, którzy niekoniecznie siedzą w muzyce elektronicznej.
A to dlatego, że na Summer Contrast możesz spędzać czas, jak chcesz. Wcale nie musisz koczować pod sceną i tańczyć do rana. Możesz czillować na hamaku, kąpać się nad rzeką (albo w basenie ustawionym pod jedną ze scen :o), brać udział w warsztatach albo po prostu eksplorować ten przepiękny teren. Większość ludzi przyjeżdża tu przede wszystkim dla klimatu. Nawet, jeśli nie znają wszystkich grających artystów, wiedzą, że i tak będzie fajnie.
Równie interesującym faktem jest to, że już od pierwszych edycji Summer Contrast ma wyjątkowo międzynarodowy vibe. Polski usłyszymy tu równie często, jak angielski, niemiecki czy hiszpański. Nawet gdy festiwal był jeszcze kameralną imprezą na kilkaset osób, poznałem tu np. Australijczyka. Zawsze ciężko mi było myśleć o Summer w kategoriach polskiego festiwalu. To po prostu wielki zlot podobnie myślących i wajbujących ludzi z całego świata.
To, że festiwal pęcznieje i rozrasta się coraz szybciej, poczułem najmocniej w 2018 i 2019 roku. Więcej dekoracji, więcej scen, po prostu czuło się inny wymiar całego przedsięwzięcia. Wtedy również zagrałem na Oakstage – z tą różnicą, że pod sceną miałem tłum szalejących ludzi…
To był jeden z przełomowych momentów mojego świeżo powstałego wówczas projektu Deaf Can Dance. Chciałem zaprezentować polskiej publiczności nieznany wtedy nurt downtempo, który był już u szczytu popularności w Berlinie czy Sao Paulo. Również dlatego, że na tym festiwalu naprawdę można grać inaczej, niż wszędzie. Po prostu można pozwolić sobie na więcej – otwartość na nowe brzmienia i różnorodność muzyczna jest ogromną siłą tego wydarzenia. Ponadto, zacząłem być coraz mocniej kojarzony z Summer Contrast i z każdym rokiem bardziej wsiąkałem w tworzenie tego magicznego festiwalu. I tak oto w 2021 roku pełniłem funkcję artist care – opiekowałem się zaproszonymi artystami. A jak ogólnie wyglądała ta ostatnia edycja?
Oczywiście miałem masę pracy, więc ciężko było mi zupełnie oddać się festiwalowemu klimatowi. Niemniej, opinie, które docierały do mnie zewsząd, miały podobny ton:
– To najlepszy festiwal, na jakim byłem!
– Prawdziwy, międzynarodowy festiwal, wcale nie ustępuje Garbiczowi.
– Takich dekoracji nie widziałam jeszcze nigdzie…
To wszystko prawda. W ostatnim roku Summer Contrast wszedł na jeszcze wyższy poziom. Dobrym przykładem jest choćby fakt, że organizatorzy przywieźli na teren festiwalu tony piachu, by stworzyć plażę i scenę Paradiso. Z kolei dla mnie innym wyznacznikiem jakości jest to, jak Summer Contrast ogarnął to, co stanowi największy wyzwanie na wielu festiwalach – sanitariaty. Kabiny prysznicowe, ciepła woda, wszystko czyste – to naprawdę rzadkość na tego typu wydarzeniach i dla mnie najlepiej świadczy o profesjonalizmie i jakości tego wydarzenia.
Chcesz zrobić sobie podobne wspomnienia z Summer Contrast?
Myślę, że w tym roku będzie jeszcze lepiej. Dla mnie osobiście szykuje się kolejna nowość, ponieważ tym razem wystąpię w pełnym improwizacji, hybrydowym secie wraz z duetem IKARVS. Kilka miesięcy temu spotkaliśmy się, by pojammować z ich instrumentami oraz moją muzyką, a po kilku godzinach wiedzieliśmy już, że inni też muszą to usłyszeć – najlepiej na dużej scenie. Na Summer Contrast, oczywiście.
Jedynym minusem tego wszystkiego jest powrót do domu. Za każdym razem, gdy wracam z festiwalu do warszawskiej betonowej dżungli, dopada mnie to poczucie, że chcę znów być w naturze… I znów przeżyć Summer Contrast.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE