100 dni ze sztucznym sercem z tytanu. „Wiele lat pracowaliśmy na ten moment”

Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Wynalazek australijsko-amerykańskiej firmy BiVACOR działa jako całkowity zamiennik ludzkiego organu. Aby odtworzyć naturalny przepływ krwi zdrowego serca, wykorzystuje lewitację magnetyczną.
Z danych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant wynika, że popyt na organy możliwe do przeszczepu wciąż przewyższa podaż. Co prawda w ubiegłym roku wykonano transplantację blisko 2200 narządów (m.in. 1130 nerek, 615 wątrób czy 202 serca), ale to nadal niedostateczna skala. Wpływa na nią m.in. mała liczba żywych dawców oraz brak edukacji zdrowotnej. – Codziennie umierają pacjenci, którzy nie doczekali przeszczepienia. Chcemy te problemy jak najbardziej minimalizować – przekonuje w rozmowie z Pulsem Medycyny prof. dr hab. n. med. Artur Kamiński z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Przeszczepy od zwierząt…
Co można zrobić, żeby przeciwdziałać temu problemowi i zatamować ruch w kolejkach? Jednym z pomysłów są zabiegi ksenogeniczne, czyli przeniesienie tkanki między osobnikami różnego gatunku. Takie procedury są jednak obciążone dużym ryzykiem odrzucenia organu. Jesienią 2023 roku głośno było choćby o przypadku 58-letniego pacjenta Centrum Medycznego Uniwersytetu Maryland. Nieuleczalnie chory mężczyzna otrzymał zmodyfikowane genetyczne serce świni. Przeżył z nim sześć tygodni.
… albo z pomocą laborantów
Innym rozwiązaniem jest implementacja sztucznych organów. Rozwój nanomateriałów i nowych technologii, w tym druku 3D, przybliża medycynę do upowszechnienia tego procesu. Naukowcy pracują m.in. nad protezami oka, wątroby, płuca albo trzustki. Dużym wyzwaniem pozostaje także stworzenie sztucznego serca. W końcu to kluczowy narząd, na którego barkach spoczywa funkcjonowanie całego organizmu. Dostarcza tlen i składniki odżywcze do komórek, a także usuwa zbędne produkty przemiany materii.
Hydrożel, który imituje skórę. Czy dzięki niemu roboty będą same się naprawiały?
Sztuczne serce: kolejny przełom?
Próby na tym polu podejmowane są już od początku lat 80. W 1982 roku aluminiowo-poliuretanowe Jarvik-7 zostało wszczepione niejakiemu Barneyowi Clarkowi. Mężczyzna przeżył z nim niecałe cztery miesiące. Niedawno pokrewne rozwiązanie oferowały dwie firmy: SynCardia i Carmat. Świat transplantacji chce również zawojować australijsko-amerykańskie przedsiębiorstwo BiVACOR.
Badacze od początku mieli konkretny pomysł na to, jak powinno działać sztuczne serce. Wykorzystuje ono zasadę lewitacji magnetycznej, polegającą na unoszeniu ciał bez kontaktu z podłożem. Dziś sprawdza się także w nowoczesnych pociągach. W tym przypadku reguła stoi za wytworzeniem wirującego dysku stale pompującego krew do obu obiegów.
Pomost ratujący życie
Tytanowy BiVACOR, wciąż tkwiący w fazie badań klinicznych, w przeszłości pojawiał się już na salach operacyjnych. Teraz jego twórcy mogą zaś pochwalić się bezprecedensowym osiągnięciem. Nie dość, że pacjent z nowym sztucznym sercem zdołał przeżyć 100 dni, zanim znaleziono pasującego do niego dawcę, to w tym czasie mógł wyjść ze szpitala. – Wiele lat pracowaliśmy na ten moment. Jesteśmy niezmiernie dumni, że jako pierwszy zespół w Australii przeprowadziliśmy tę procedurę – przekonuje w rozmowie z portalem CNN Paul Jansz, doktor kardiochirurgii.
Narząd na razie bywa określany jako pomost, który tymczasowo utrzyma przy życiu osoby oczekujące na faktyczną transplantację. BiVACOR wierzy jednak, że w przyszłości potencjalni biorcy będą mogli przeżyć z nim wiele lat. Według prof. Chrisa Haywarda, lekarza ze Szpitala św. Wincenta w Sydney, to kwestia dziesięciu lat. Trzymamy kciuki… z całego serca.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.