Alejki w supermarkecie zamiast pieszych szlaków? Turystyka sklepowa rośnie w siłę
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Jedni uznają ten trend za romantyzowanie i tak rozbuchanego konsumpcjonizmu. Inni dostrzegą jego wartość dodaną i bez reszty przepadną w szukaniu niedostępnych nigdzie indziej produktów.
Do przyszłorocznych wakacji została jeszcze dłuższa chwila, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby już zacząć je planować. Wskazania tego, co wkrótce będzie modne wśród entuzjastów podróżowania, po raz kolejny podjęła się amerykańska firma Expedia. Swoje prognozy zawarła w raporcie Unpack ’25. Co z niego wynika? Turyści poświęcą dużo uwagi jednodniowym wycieczkom do miejsc położonych nieopodal modnych kurortów. Dadzą także drugą szansę ofertom all-inclusive i hotelowym restauracjom, wycieczkom w duchu joy of missing out oraz doświadczaniu niezwykłych zjawisk naturalnych: wybuchających wulkanów, gorących źródeł albo zórz polarnych. Nie osłabnie także trend odwiedzania miejsc znanych z filmów czy seriali.
Z walizką na zakupy
W Unpack ’25 znalazł się jeszcze jeden ciekawy wniosek. Według analityków coraz większym zainteresowaniem mają cieszyć się wycieczki związane z nabywaniem określonych dóbr konsumpcyjnych. Nie chodzi tu o zaliczanie modnych restauracji albo barów, tylko zakupy. I tak entuzjaści branży beauty chętnie wybiorą się do Korei Południowej. Aromatycznych przypraw albo kolorowych tkanin – do Turcji albo Maroka. Ktoś mógłby zaoponować, że przecież wcale nie trzeba wyjeżdżać za granicę, żeby nabyć te i inne produkty z importu. Przecież dzięki internetowi wszystko da się otrzymać za pomocą kilku kliknięć. W takich procederach ważniejsze jest jednak coś innego: interakcja ze sprzedawcą, chłonięcie lokalnej kultury, wejście w skórę klienta-tubylcy.
Turystyka sklepowa: mały wycinek lokalnego życia
Turystyka sklepowa, bo chyba tak można nazwać to zjawisko, ma jedną ciekawą odnogę, która staje się coraz popularniejsza na TikToku. Mowa o wycieczkach do lokalnych supermarketów w celu odkrywania, co na co dzień jedzą mieszkańcy odwiedzanego kraju. Rozpoznawalne na całym świecie produkty stoją tam w jednym rzędzie z miejscowymi przysmakami. – Gdybyście teleportowali mnie na chwilę do obcego miasta i dali wybór między wizytą w supermarkecie a muzeum, prawie zawsze wybrałabym to pierwsze. Nie chodzi tylko o to, że przedkładam przekąski nad martwą naturę, tylko o to, że sklep spożywczy jest muzeum samym w sobie, małym wycinkiem lokalnego życia – pisze w felietonie dla The Guardian Arwa Mahdawi.
Raj do obserwowania ludzi
Na autentyczność tkwiącą w wielkopowierzchniowych kompleksach zwrócił uwagę Richard Morgan z magazynu New York. Przyrównał je do restauracji i hoteli, które pozostają w dużej mierze zunifikowane i rzadko kiedy zaskoczą klientów. – Tymczasem sklepy spożywcze łączą naturalny zgiełk hiszpańskiej winnicy z obietnicą zapewnianą przez producentów żywności. Są wolnym od turystów rajem do obserwowania ludzi, zwłaszcza miejscowych, których nie spotka się w punktach wycieczkowych: rodziców, emerytów, pracowników biurowych, biednych żyjących od wypłaty do wypłaty – przekonuje.
Swawole przy stole. Table dump drwi z zasad savoir-vivre!
Godne obserwacji okazują się zatem nie tylko niedostępne nigdzie indziej produkty. Jasne, że chipsy w nietypowym smaku, rzadkie owoce albo opakowania o niestandardowym rozmiarze przykuwają uwagę. Ciekawe jest też jednak to, co poza półkami: wzory reklam, muzak przewijający się w tle, zachowanie innych klientów. – Możesz wiele powiedzieć o danej kulturze, patrząc na sposób, w jaki sprzedaje się w niej jajka – dodaje Mahdawi.
Entuzjaści sklepowych wojaży zwracają jeszcze uwagę na jedno. Z takich wycieczek można przywieźć wartościowe pamiątki dla bliskich i przyjaciół. Magnesy z nazwą turystycznej miejscowości, które i tak są produkowane gdzie indziej? Generyczne pocztówki? Tandetny kubek? Nic z tych rzeczy. Supermarket przyjdzie z innymi propozycjami.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.