Letnie poranki, rosa na trawie, eksperymentalna muzyka i Muzeum Rzeźby. Miejsce, w którym historia łączy się ze współczesnością, a ci którzy jeszcze nie zaznali snu witają tych, którzy dopiero co się obudzili.
Dookoła piękny Park Rzeźby z monumentami ze zbioru Muzeum Narodowego. Z tyłu budynku taras widokowy i urokliwy krajobraz Dolnego Mokotowa. Tak właśnie wygląda W Brzask – letnie koncerty o wschodzie słońca w Królikarni.
fot. Beata Śliwińska
Unikalność tego wydarzenia polega głównie na jego pozbawionej patosu majestatyczności. Osobiście, nie ma dla mnie nic lepszego niż słuchanie muzyki klasycznej lub awangardowej o wschodzie słońca w okolicznościach pięknej architektury, przyrody i przy akompaniamencie ptaków. Coś w rodzaju ceremonii na cześć nadchodzącego dnia, jak poetycka, tryumfalna wygrana dobra ze złem.
Jak sama nazwa wskazuje wydarzenie rozpoczyna się o brzasku słońca. Zwykle jest to około czwartej, piątej rano, w zależności od miesiąca. Sama pora wprowadza już bardzo osobliwy klimat. Ponadto, Brzask odbywa się tylko dwa-trzy razy w roku, z częstotliwością raz w miesiącu i tylko w sezonie letnim. Jeżeli nie ma Cię akurat w Warszawie musisz czekać kolejny rok, a zapewniamy – jest to dość bolesne wyczekiwanie.
Pod względem muzycznym, każde wydarzenie na Brzasku jest niepowtarzalne. Koncerty są fuzją klasyki z nowoczesnością. Część pierwsza zawiera przeważnie utwory znanych kompozytorów, awangardowe improwizacje lub dzieła napisane specjalnie na tę okazję, często w wykonaniu czołówki polskich muzyków. Czasem może być to słuchowisko lub syntezatorowy live. Część druga to zwykle DJ set. Tutaj nie ma żadnych ograniczeń stylistyczno-gatunkowych. Może się zdarzyć, że część druga będzie naturalną kontynuacją pierwszej, będzie ambientalno-surrealistyczną opowieścią, przy której będziemy leżeć z zamkniętymi oczami i lawirować po najdalszych zakamarkach naszej głowy. Innym razem ktoś zechce porwać nas do tańca, a my w rytualny sposób, właśnie poprzez taniec, będziemy wielbić wznoszące się słońce. To niesamowicie oddaje atmosferę letnich festiwali, w dodatku w bardzo kameralnym gronie. Nie ma się co oszukiwać – Brzask odbywa się o wymagającej poświęceń porze dnia i nie każdy jest w stanie dotrwać do takiej godziny lub zmusić się, żeby wcześniej wstać. Jeżeli kiedyś Ci się to uda, na pewno zapamiętasz te chwile na długo i nie pozwolisz już sobie przeoczyć możliwości do uczestniczenia w niej po raz kolejny.
Kogo można tu spotkać? Od starych państwa, którzy przyszli z uwagą wysłuchać koncertów, przez rodziny z dziećmi, po afterowiczów nie mogących trafić do domu. Każdy z innym atrybutem w ręce, w zależności od stanu ducha. Bo Brzask łączy tych, którzy traktują go jako after po całonocnej imprezie i tych, którzy dopiero wstali i przyszli zjeść śniadanie na trawie z kawą w termosie. Tu nikt nikogo nie wyklucza, wszyscy mamy takie samo prawo do odbierania wspólnie muzyki bez względu na wiek, płeć, wygląd czy stan świadomości.
To wszystko sprawia, że każda odsłona Brzasku jest unikalna i jedyna w swoim rodzaju. Praktycznie za każdym razem zaskakuje formą, bo nawet jeżeli dobrze znasz występującą didżejkę czy didżeja to prawdopodobnie tym razem będą chcieli pokazać się z innej strony. W tym celu zdarza się, że przybierają nawet alternatywne pseudonimy. W końcu okoliczności są osobliwe i zupełnie inne niż te na normalnej imprezie. Warto to wykorzystać.