Wczasy prezentują EP-kę „Program”. Jest smutno, ale chociaż tkwimy w tym razem
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Twórczość Jakuba Żwirełło i Bartłomieja Maczaluka nadal stanowi demonstracyjny sprzeciw względem zasad rządzących społeczeństwem.
Green screen, dziś stopniowo zastępowany gigantycznymi ekranami LED, wprowadził rewolucję na polu kręcenia filmów. Nagle okazało się, że można naginać czasoprzestrzeń, nie wychodząc ze studia. Jakąkolwiek scenerię – czy to średniowieczne miasto, czy fikcyjne uniwersum ze zmutowanymi potworami – wystarczy dołożyć w postprodukcji. To samo dzieje się w telewizji. Pogodynka stoi na tle pustej planszy, ale widzom ukazuje się interaktywna mapa z uśmiechniętymi słoneczkami i ponurymi grzmotami.
Bilety na najlepsze koncerty? Trafiliście pod właściwy adres!
Od dokładnego sposobu działania blue boxów (płachty materiału bywają czasami niebieskie, stąd nazwa) bardziej ciekawi mnie stojąca za nimi umowność. Dobrze widać to na making-ofach z filmów. Aktorzy walczą z niewidzialnymi postaciami, wskazują na nieistniejące budynki, wykonują najrozmaitsze gesty, jakby uczyli się przed kamerą języka migowego. Ktoś nieznający kontekstu, przyglądający się temu z boku, mógłby pomyśleć, że coś tu nie gra.
Wyjście z symulacji
Gdy umowność nagle znika, dochodzi do osobliwej sytuacji. Niby okoliczności zostają te dokładnie same, ale trudno już się nam się w nich odnaleźć. Ruchy, które jeszcze chwilę temu wydawały się naturalne, rażą sztucznością. Nie znam dokładnych intencji fotografki Naty Moszyńskiej, ale czuję, że właśnie taki, całkiem efemeryczny i przez to trudny do udokumentowania dysonans uchwyciła na okładce EP-ki Program duetu Wczasy. Jakub Żwirełło i Bartłomiej Maczaluk pozują tu w pokoju obitym zielonym materiałem. Czynności, jakie wykonują na zdjęciu, każą przypuszczać, że raczej powinni przebywać w parku. Czy zamiatanie jabłek w pustym pomieszczeniu ma jakikolwiek sens? Gdzie znajduje się wyjście z tej symulacji?
Wczasy. Jak chomik w kołowrotku
Pozwalam sobie na zabawę w interpretację tego coveru, bo czuję, że już on sam dobrze sygnalizuje przesłanie stojące za czterema premierowymi piosenkami zespołu. Tytułowy program to dla nich nic innego jak otaczająca nas rzeczywistość, rządząca się twardo ustalonymi zasadami. Pędzimy w niej niczym chomiki w kołowrotku, w zgodzie z tradycją, normami społecznymi, chciałoby się po telewizyjnemu rzec – z ramówką. Kapitalizm, wróg Wczasów jeszcze z ery albumów Zawody, głęboko naznaczył nasze cele, potrzeby i pragnienia. Czasami trudno oddzielić te, które nam narzucił, od tych osobistych. Gdy zdamy sobie z tego sprawę i nadejdzie moment otrzeźwienia, powrót na zielone tło sprawi jeszcze większą przykrość.
Siła wspólnotowości
Żwirełło i Maczaluk proponują dlatego, jak zbaczać z odgórnie zaprogramowanych ścieżek. Ich sugestia bynajmniej nie jest obietnicą nowego, wspaniałego świata. Jeśli się kąpać, to w morzu łez (Parawany), jeśli się nie przejmować, to tylko dlatego, że problemów kiedyś będzie jeszcze więcej (Chwila). Takiemu przesłaniu daleko jednak do cynicznego nihilizmu. Duet ostatecznie stara się tchnąć w słuchaczy trochę nadziei. Zachęca do uważniejszego przyjrzenia się emocjom, które bywają stłumione albo ukryte za fasadą powierzchowności. Każe docenić krótkie, efemeryczne momenty radości i wracać do minionych czasów, gdy wszystko było prostsze. Prostym stylistycznym zabiegiem – zwracaniem się do słuchaczy tak, jakby razem stanowili jedną grupę – szuka siły we wspólnotowości.
Wczasy. Wbrew pogoni za nowością
Mariaż obu tych podejść – chłodnego realizmu i humanizmu – w gąszczu pop-psychologicznych poradników, coachingu obiecującego złote góry i samozwańczych mentorów prawiących morały w mediach społecznościowych zdaje się szczególnie cenny. Jego recepcji sprzyja sama warstwa muzyczna. Wczasy nie dokonały na tym polu wielkiej rewolucji, opierając się modom i szaleńczej pogoni za innowacjami. Inspiracją wciąż są dla nich lata 90., z całym swoim duchologicznym bagażem. Na Programie ich echa rozbrzmiewają w dwóch wydaniach, muśniętych producencką ręką Mateusza Danka. Żywsze, bardziej hymniczne Chwila i Patrzymy mają w sobie coś z new romantic oraz zadziornego, syntezatorowego dance punku. Matka wraz z Parawanami sytuują się za to bliżej nowofalowych, gitarowych ballad. To brzmienia ostentacyjnie nienowoczesne, ale przez to silniej demonstrujące osobność duetu.
EP-ka Żwirełło i Maczaluka, choć pełna emocji, trwa niecały kwadrans. Parafrazując tytuł kultowego formatu Manna i Materny, pozostaje więc ją zapętlać i wierzyć, że za chwilę nastąpi dalszy ciąg Programu. Z symulacją łatwiej radzić sobie w akompaniamencie dobrej muzyki.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.