W tej książce nie pada litera „e”. „Zniknięcia” Pereca wreszcie po polsku
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Czytelnicy nad Wisłą czekali na tę powieść ponad pół wieku. Tak długi okres nie był jednak tylko wynikiem opieszałości wydawców. Zniknięcia Georgesa Pereca, jednego z najwybitniejszych eksperymentatorów XX wieku, były nieziemsko twardym orzechem do zgryzienia dla tłumaczy.
Zanim przejdziemy do wydawniczej nowości, cofnijmy się do… Juliana Tuwima. Wśród licznych dzieł czołowego skamandryty znajduje się Pegaz dęba, czyli panopticum poetyckie z 1950 roku. To książka szczególnie wartościowa nie tylko ze względu na fakt, że jej rękopis cudem znaleziono po wojnie. Poeta, przeczuwając okupację, zakopał ją w walizce głęboko pod domem. Zbiór sprzed sześciu dekad to także hołd złożony wszystkim eksperymentatorom językowym. Zawarto w niej przykłady licznych gier słownych, nieoczywistych rymów i wierszy wszelkiej maści. My przyjrzyjmy się uważniej ósmemu rozdziałowi.
Bez chmur, bez mroku
– Słońce tego dnia wstało jakieś dziwnie leniwe, matowe bez blasku. Około południa na powleczone niezwykłą bladością niebo wypełzły zwały skłębionych żółtych obłoków i w jednej chwili świat zasnuł się ciemnością – pisze w Pegazie dęba Tuwim. Ten opis zjawisk meteorologicznych na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Ot, psychizacja natury i garść przemyślanych epitetów. W obu zdaniach ani razu nie pojawia się jednak spółgłoska „r”. Na próżno szukać tu chmur albo mroku.
Czym jest Narodowy spis zespołów? Sprawdź, czy znajduje się w nim Twoja ulubiona formacja!
Wykorzystany przez Tuwima zabieg fachowo określa się mianem lipogramu. Z takich tekstów celowo usuwa się jedną lub więcej liter. Najczęściej wybiera się te, które przeważają w danym języku. Lipogramy nadają gotowej prozie albo poezji nietypowego rytmu, uwydatniającego się w szczególności wtedy, gdy czytamy dane fragmenty na głos. Są też wdzięczną zabawą dla samych autorów. Gdy nie można użyć popularnej samogłoski, trzeba kombinować. W grę wchodzą uproszczenia, synonimy albo synekdochy.
Powieść bez liter
Stworzenie jednozdaniowego lipogramu to raczej bułka z masłem. Co jednak, gdyby rozszerzyć go do postaci książki o standardowej długości? To wyzwanie, przed którym z naturalnych powodów stanęło niewielu twórców. Udane próby można by wyliczyć na palcach jednej ręki. Najpopularniejsza i najbardziej brawurowa z nich ukazuje się właśnie nad Wisłą.
Zniknięcia to ponadtrzystustronicowy lipogram Georgesa Pereca z 1967 roku. We Francji wydano go pod tytułem La Disparition. Jego polskim przekładem zajął się duet Renégo Koelblena i Stanisława Waszaka, zaś wydaniem – kameralna oficyna Lokator. Na kartach powieści detektywistycznej ani razu nie pada litera „e”, choć to najpopularniejsza samogłoska w języku Balzaca. Szacuje się, że zawiera ją nawet 85% należących do niego słów. Zupełnie nie dziwi, że przetłumaczenie takiego eksperymentu było twardym orzechem do zgryzienia.
Pogrywać z czytelnikiem
Książkę określa się jako jedno ze szczytowych osiągnięć grupy literackiej OuLiPo. Perec dołączył do niej w 1967 roku, szybko przyswajając jej główne założenia. Francuscy eksperymentatorzy wierzyli, że granice literatury są umowne i nieustannie należy je przekraczać. Poematy i powieści tworzyli na podstawie matematycznych wzorów i prawideł. Cenili żarty słowne, kontrowersje oraz igranie ze sztucznymi językami. Lipogram, w którym znika jedna z liter, łatwo nazwać taką prowokacją. – Czytelnik może odnieść wrażenie, że pisarz sobie nim pogrywa, a nie, że zaprasza go do gry – komentował powstanie Zniknięć ich autor.
W wydanej właśnie powieści warstwa językowa koresponduje z samą fabułą. Główny bohater książki, Anton Voyl, cierpi na bezsenność i zaczynają dręczyć go halucynacje. W końcu niczym litery „e” znika w tajemniczy sposób, wokół czego oscyluje cała intryga. – Zaczyna się jak u Hitchcocka, od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie – przekonuje oficyna. My kupujemy to streszczenie i cieszymy się, że katalog dzieł Pereca po polsku wzbogacił się o kolejną pozycję. Takich rzeczy nad Wisłą stanowczo wydaje się zbyt mało.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.