Żyto: „Pierwszy raz nie nałożyłem na siebie żadnej presji”
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
– Muzyką mogę zająć się na zasadzie zajawki, tak jak kiedyś się ją robiło. Nie obchodzi mnie, jakie panują trendy. Jestem producentem wykonawczym, sam decyduję o singlach – opowiada o płycie NOWY DOBRY CO NIE SPINA Michał „Żyto” Żytniak. Solidną porcję świeżego rapu uzupełnia na niej wyjątkowa interwencja malarska.
Stanisław Bryś, Going. MORE: Skąd pomysł na namalowanie picture disców na limitowanej serii winyli? To całkiem niecodzienna koncepcja.
Żyto: Chyba ktoś mi go podsunął, ale nie pamiętam, kto. Jak tylko usłyszałem, że można coś takiego zrobić, stwierdziłem: OK, spróbujmy. Z kolei koncept, że to będzie limitowane i że na każdej płycie pojawi się inny obraz, wymyśliłem już sam. Sprawdziliśmy w Sony i w TAKT (drukarnia i tłocznia płyt – przyp. red.), że nikt dotąd czegoś takiego nie zrobił.
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach zrobić coś po raz pierwszy nie jest już tak łatwo. Chciałbym uwiecznić to w minidokumencie i uderzyć z nim do zagranicznych mediów. To na tyle ciekawy pomysł, że może gdzieś uda się go wrzucić. Swoją karierę chciałbym rozwijać nie tylko w Polsce, a nawet bardziej poza nią, więc będę nad tym pracować. Pomyślałem też, że połączenie muzyki i malarstwa często nie wychodzi zbyt dobrze. Bywa kiczowate i robione na siłę. Tymczasem mój album możesz realnie powiesić jako obraz na ścianie. Albo go zdjąć i puścić na gramofonie.
Winyle mają przezroczyste opakowanie?
Żyto: Tak. Z tyłu będzie haczyk, a każdy ma swój tytuł. To tak, jakbym malował sto obrazów. Przedsprzedaż nadal trwa. Można zamówić płytę i podrzucić mi hasło, a ja je zinterpretuję. Wychodzi na to, że maluję obraz na zamówienie. Czy może być coś lepszego? No nie wiem.
Czas powrotów trwa w najlepsze. Szczyl z gościnną zwrotką u chłopaków z duetu 3BB
Jak określiłbyś etap, w którym znajdujesz się obecnie jako artysta?
Żyto: Od jakiegoś czasu czuję, że znalazłem się w przyjemnym etapie w życiu, bo jestem dosyć popularnym artystą i moje obrazy się sprzedają. Głównie kupują je młodzi ludzie przez Instagrama. Zatrudniłem też menadżerkę, która specjalizuje się w tworzeniu portfolio dla artystów. Jest bardzo dobra. Mam plan, żeby reprezentowała mnie polska lub zagraniczna galeria, bo tak jak wspomniałem, chciałbym ruszyć ze sztuką poza nasz kraj.
Myślę też o kooperacjach z markami. Od dawna sporo się dzieje na tym polu, ale mam wrażenie, że nadal istnieje duży potencjał do wykorzystania. Dlaczego jakaś duża marka odzieżowa nie zrobi jakiejś kolekcji ze mną albo z innym fajnym artystą? Chciałbym robić rzeczy, które byłyby też promocją świata sztuki.
W materiałach prasowych zdradziłeś, że album NOWY DOBRY CO NIE SPINA nagrałeś z chęci podziękowania ludziom, którzy są z tobą od lat. Jak myślisz, co ich do ciebie przyciąga?
Żyto: Chyba oryginalny styl, bo mój zawsze taki był. Są ludzie, którzy albo go uwielbiają, albo w ogóle nie kumają. Mniej zaawansowani słuchacze powiedzą, że jest bardzo prosty. Ale jeśli ktoś zna się na tych sprawach, zacznie zauważać, że wcale nie jest do końca prostacki.
Ludzie piszą mi miłe rzeczy, że moja muzyka im pomogła. Pytają, kiedy będzie coś nowego. Stwierdziłem, że chciałbym dla nich, trochę w ramach podziękowania, zrobić album. Po raz pierwszy nie nałożyłem na siebie żadnej presji. Wcześniej miałem oczekiwania i mnóstwo wizji: Zróbmy taki kawałek, to będzie singiel. A teraz mam jednak komfort przez to, że głównie maluję. Muzyką mogę zająć się na zasadzie zajawki, tak jak kiedyś się ją robiło. Nie obchodzi mnie, jakie panują trendy. Jestem producentem wykonawczym, sam decyduję o singlach. Wymyślałem teledyski i składaliśmy je razem. Wszystko jest tak, jak chcę. Było to dla mnie frajdą, ale i wyzwaniem.
Na albumie gościsz dwójkę artystów: Księcia Mazowieckiego i CRANK ALL. Dlaczego właśnie ich?
Żyto: CRANK ALL zaprosił mnie wcześniej na swoją płytę. Było fajnie, numer nazywa się M E T A i dobrze wyszedł. Teraz ja postanowiłem go zaprosić. Dokładnie tak samo było z Hałastrą. Miałem też pomysł, żeby wziąć jeszcze Kwiatka Haze, ale nasz kawałek wyjdzie gdzie indziej. Wiesz, połączyłem siły z artystami, których sam lubię słuchać i uważam, że są po prostu dobrymi raperami. Robią to, jak należy, w przeciwieństwie do wielu innych twórców.
Okładkę albumu zdobi twój inny obraz. Jaka stoi za nim historia?
Żyto: To zdjęcie mojego innego projektu, który przerobiłem na obraz. Tytuł NOWY DOBRY CO NIE SPINA odnosi się do warszawskich anegdot. Kiedy dilerzy mają nową kokainę, mówią, że nie spina. A potem okazuje się, że ani nie jest dobra, ani nowa, i że jednak spina. Można to przełożyć także na świat rapu. Artyści zapowiadają nowe, przełomowe albumy z rzekomo zupełnie inną tematyką. Gdybyś po nie sięgnął i je przesłuchał, okazałoby się jednak, że wszystkie będą do siebie bardzo podobne. Taki żarcik z mojej strony. A sam obraz to po prostu spięci Polacy w samolocie.

Wróćmy do obrazów. Jak idą interpretacje tytułów zaproponowanych przez ludzi?
Żyto: Dobrze, teraz na przykład namalowałem obraz Adam i Ewa po roku w Polsce. Stwierdziłem, że będę faktycznie tworzyć na podstawie tych tytułów, ale nie to, co mogli sobie wyobrażać ludzie. Zero oczywistych rzeczy. Do każdej pracy podchodzę tak, że wymyślam coś innego, niż spodziewałaby się osoba zamawiająca. Zachęcam wszystkich, żeby nadawali swoje tytuły!
Czyli ludzie ci ufają.
Żyto: Ludzie, którzy mnie obserwują i znają, wiedzą, czego się spodziewać (śmiech).

A wierzysz w to, że w obliczu postępującej cyfryzacji muzyki formaty fizyczne takie jak winyle wciąż będą miały rację bytu?
Żyto: Winyl jest na tyle prestiżowym nośnikiem i ma tak niepowtarzalną jakość dźwięku, że moim zdaniem przetrwa. Wcześniej rozmawialiśmy z GQ i pomyślałem, że może druk utrzyma się na tej samej zasadzie. A może nawet wróci na niego moda, bo ludzie szukają sposobów, żeby uwolnić się od telefonów i mediów społecznościowych. Chciałbym znowu rano móc poczytać gazetę przy śniadaniu (śmiech).
Redaktor naczelny Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.

