Chcemy pokazać ludzi, którzy stoją za najciekawszymi wydarzeniami w różnych miastach. W naszym goingowym cyklu „Nasi Ludzie” prezentujemy kolektywy, mające spory wpływ na kulturalne życie miasta i które za swój cel obrały organizowanie znakomitych imprez. Przed Wami kolejny wywiad, tym razem z kolektywem didżejskim i promotorskim Warsaw Boulevard.
Na pomysł streamingu z imprez wpadłem bardzo dawno, bo już w 2012 roku. Mieszkałem wtedy we Wrocławiu i pracowałem jako kierownik artystyczny klubu Plan B. Oczywiście możliwości techniczne, w porównaniu do dzisiejszych, były wtedy mocno ograniczone. Dlatego pomysł finalnie upadł i tak leżał do czasu, kiedy Facebook wprowadził opcję transmisji na żywo. Pierwszą uruchomiliśmy w studio radiowej Czwórki przy użyciu kamery wbudowanej w laptopa. Zaskoczyła nas liczba odsłon oraz skala zasięgu.
Czym się kierujecie dobierając artystów na wasze imprezy?
Na samym początku zapraszaliśmy głównie znajomych, brak budżetu (wstęp był darmowy) wymuszał wykorzystanie wieloletnich znajomości – w zamian oferowaliśmy dobrze spędzony czas i nagranie wideo z występu. Dużo pomógł Phil Jensky – on zna chyba wszystkich na scenie house/techno, a jeśli kogoś nie zna, to znaczy, że nie istnieje (śmiech). Niewiele czasu upłynęło i artyści zaczęli się sami do nas zgłaszać. Od początku mięliśmy też w głowie listę ludzi, których szanujemy za osiągnięcia, wkład w Polską scenę i oczywiście za świetne sety – chyba udało nam się już zaprosić większość, choć lista wciąż się wydłuża. Dobieramy artystów z dużą dbałością, jest to jeden z najmocniejszych punktów naszych imprez. Nie ma tu ludzi z przypadku, każdy z nich coś wniósł i prezentuje wysoki poziom, nie tylko techniczny. Warsaw Boulevard to nie tylko pierwszorzędni muzycy i DJ-e, ale również świetne osoby – to dla nas ważne – wszyscy się znają, lubią i szanują.
Z jakich bookingów do tej pory jesteście najbardziej dumni, jaka impreza najbardziej zapadła wam w pamięć i dlaczego?
Jesteśmy dumni ze wszystkich bookingów – to one są naszą siłą napędową. Poznaliśmy dzięki temu mnóstwo wspaniałych ludzi i większość z nich została naszymi kolegami lub koleżankami. Przełomową imprezą była na pewno ta, na której wystąpił Robert Babicz w klubie siatkówki plażowej Monta. Był to nasz pierwszy zagraniczny booking dużego formatu, sprawdzian organizacyjny i ogromne doświadczenie. Na zawsze zapamiętamy wschód słońca na nadwiślańskiej plaży i stres związany z prognozą pogody przy organizacji wydarzenia pod gołym niebem. Do tej pory udało nam się również sprowadzić do Polski Reinier Zonneveld, Guy J, oraz wschodzącą gwiazdę europejskiej sceny techno – Onyvaa, która cudownie zagrała pomimo tego, że występowała z gipsem na ręce.
Jaka jest przyszłość waszego cyklu (w perspektywie 5-10 lat), co planujecie zmienić, może ulepszyć?
Ostatnio skupiliśmy się na większych wydarzeniach, ale chcemy żeby cykl znowu ruszył regularnie w tym roku. Wciąż szukamy nowych, wyjątkowych przestrzeni na większe imprezy i zagraniczne bookingi – w tej formie chcemy odejść od klubów, prezentując nie tylko nowe doznania muzyczne, ale też wizualne. Pojawił się pomysł na sublabel we współpracy ze SpekuLLa – wytwórnią Seba Skalskiego – która wydała składankę z okazji naszych pierwszych urodzin. Wciąż się rozwijamy i wierzę, że najlepsze dopiero przed nami. Staramy się też nie popełniać tych samych błędów, żeby każda kolejna impreza była lepsza od poprzedniej. Nie pragniemy wielkich, hermetycznych scen oddzielonych od publiczności wysokimi płotami – najważniejsza jest dla nas atmosfera.
Podzielicie się jakąś anegdotą? Wymyślne oczekiwania i fanaberie artystów, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?
Co się dzieje na Warsaw Boulevard, zostaje na Warsaw Boulevard 😉