Jean-Michel Jarre testował latający samochód. Nikt nie zrobił tego przed nim!
The future is now. Latający samochód AirCar, o jakim marzyliśmy za dzieciaka, właśnie się tworzy, a w testach pomaga sam Jean-Michel Jarre.
Przyszłość nie taka różna od oczekiwań
Jak wyobrażaliśmy sobie przyszłość kilkadziesiąt lat temu? Niektóre z wizji, jakie kiedyś snuli ludzie, teraz możemy skwitować tylko głośnym śmiechem lub wytrzeszczonymi gałami. Inne sprawdziły się w mniejszym lub większym stopniu. W planach były m.in. wyścigi na rybach, dwugodzinny dzień pracy i fruwająca straż pożarna. Z tych mniej hardkorowych przepowiedziano m.in. ekspres do kawy, inkubator do jajek i robota sprzątającego. W wielu futurystycznych prognozach pojawiał się też przemierzający niebo latający samochód.
Prace nad tym ostatnim wynalazkiem nieustannie trwają. AirCar firmy KleinVision to nowinka techniczna, jaką wielu fanów science fiction obserwuje z dużym zaciekawieniem. Jest to prototyp latającego auta, który ma za sobą setki startów i godzin w powietrzu, a także zdążył uzyskać certyfikaty urzędów lotnictwa w kilku krajach. I chociaż do tej pory poruszał się bezzałogowo, to właśnie powitał na swoim pokładzie pierwszego pasażera. Był nim… Jean-Michel Jarre.
AI w służbie zdrowia – NVIDIA tworzy agentów, którzy zastąpią pielęgniarki
Latający samochód: czy to dron, czy może samolot?
Ale od początku. AirCar to hybryda samochodu i drona. W locie ma mieć zasięg około 180 kilometrów, a na powierzchni – 320. Będzie mógł wzbić się na około 2,4 kilometra, a jego maksymalna prędkość podczas jazdy wyniesie 170 km/h. Pierwsze egzemplarze w cenie 300 tysięcy dolarów mają podobno wejść do sprzedaży za dwa lata, ale zanim to nastąpi, wymagane jest jeszcze parę testów. Powoli możecie jednak myśleć o prawku i… licencji pilota.
Najpierw zielone światło wynalazkowi dała Słowacja. Niedługo później w jej ślady poszły Stany Zjednoczone. Projektem zainteresowały się też Chiny, zakupując wyłączne prawa do produkcji. Swoim wkładem w AirCar może pochwalić się również Jarre.
Francuski producent w dziewiczym locie
– To jak postać z książki Juliusza Verne, ale naprawdę! W jednej sekundzie rozmawiasz z kierowcą, a potem jesteś w powietrzu, niesamowite przeżycie! – powiedział Jean-Michel Jarre po odbyciu dwóch lotów na międzynarodowym lotnisku w Pieszczanach.
To nie przypadek, że wybrano właśnie jego. Francuz poza byciem jednym z pionierów elektroniki od zawsze fascynował się nauką i kosmosem. – Pewnego dnia odtworzyłem taśmę magnetofonową od tyłu i pomyślałem, że mówią do mnie kosmici – wspominał na łamach gazety Today in Slovakia, dodając, że technologie dają nam narzędzia umożliwiające faktyczne wyrażanie ludzkich emocji, a my nie powinniśmy bać się innowacji.