Rury, trzewia, infrastruktury oporu. Kuratorka Julia Bryan-Wilson o wystawie „Miasto kobiet” w MSN [WYWIAD]
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
– Dane miasto czy naród to organizm zależny od hydrauliki, przewodów, rur. Kiedy te systemy są wyłączane lub brutalnie kontrolowane, wszystko się rozpada, włącznie z ciałem – mówi profesora sztuki współczesnej i studiów LGBTQ+ na Uniwersytecie Columbia.
Z trzewi, jedna z czterech części nowo otwartej wystawy Miasto kobiet, prowadzi w głąb systemów, które zwykle pozostają ukryte – kanalizacji, wentylacji, organów. wewnętrznych Bryan-Wilson opowiedziała nam o sile tkwiącej w odsłanianiu tej infrastruktury: technicznej, miejskiej, ale też związanej z ciałem – często kontrolowanym, dyscyplinowanym i narażonym na przemoc.
Miasto kobiet obejrzycie do 3 maja 2026 roku. Tego samego dnia w stołecznym Muzeum Sztuki Nowoczesnej zamknie się inna wystawa. Na Kwestii Kobiecej 1550-2025 zobaczymy blisko 200 prac artystek tworzących w różnych epokach. Jak przeczytamy na stronie instytucji, ich prezentacja ma wezwać do opracowania nowych ram historii widzianej z perspektywy feministycznego kontinuum i oporu.
Maciej Nowacki: Utopie teraźniejszości i queerowa intymność [WYWIAD]
Jagoda Gawliczek, Going. MORE: W tekście kuratorskim piszesz o poetyce kanalizacji i wentylacji. Jakie znaczenie dla sztuki feministycznej ma skupienie na systemach, które zazwyczaj są raczej ukryte przed wzrokiem i często utrzymywane przez nisko opłacanych pracowników?
Julia Bryan-Wilson, współkuratorka wystawy Miasto kobiet: Rzeczywiście, rury są jedną z głównych poetyk wystawy. Ich odsłonięcie stawia pytania o wrażliwość i wzajemną troskę. Mamy na przykład pracę Jumany Manny, w której tworzy ceramiczne fajki wodne nawiązujące do używania wody na okupowanych terytoriach Palestyny. Rząd Izraela często zakręca wodę. Pokazując fajki i nadając im określoną estetykę, zamieniając je w sztukę, zadajemy pytania o całą otaczającą nas infrastrukturę, która zapewnia życie.

Często mówimy, że stres gromadzi się w naszych jelitach. Wiele teoretyczek feminizmu twierdzi z kolei, że intuicja to język ciała. Co Z trzewi mówi o miejscu nagromadzenia traumy, instynktu i oporu?
Jednym z pierwszych dzieł, na które natkniesz się na wystawie, jest praca Mony Hatoum. To bardzo piękne dzieło, idealna kula zatytułowana Wywrócone (Beton). Mamy wrażenie, że została wykonana mechanicznie, ale na powierzchni widać fałdy i zmarszczki przypominające mózg albo jelita. Wrażenie, że myślimy naszymi wnętrznościami, idealnie pasuje do twojego pytania. Odczuwanie czegoś w trzewiach oznacza, że wiemy coś, zanim jeszcze włączy się nasz racjonalny mózg.
Na wystawie zobaczymy też dwa przepiękne obrazy irańskiej osoby artystycznej Maryam Hoseini, na których rury, organy i kwiaty tworzą nieoczekiwane konfiguracje. Myślę więc, że to pytanie jest całkowicie trafne – artystki w dużej mierze odwołują się do intuicji i przeczuć, aby formułować mocne tezy na temat feminizmu.
Z tego, co mówisz, co najmniej kilka artystek, których prace zobaczymy w Mieście kobiet, żyło lub żyje w systemach autorytarnych.
Mamy na przykład Alinę Szapocznikow, jedną z najsłynniejszych artystek feministycznych w Polsce. Jest też Charlotte Posenenske z Niemiec. Jej rodzice zostali naznaczeni Holokaustem. Eva Hesse, również bardzo znana niemiecka artystka pochodzenia żydowskiego, brała udział w Kindertransporcie. Maryam Hoseini dorastałx z kolei w represyjnym reżimie w Iranie, gdzie kobiety muszą zakrywać włosy, a bycie gejem jest karane śmiercią. Anna Maria Maiolino pochodzi z Brazylii i przez dużą część swojej kariery uświadczyła dyktatury wojskowej. Johanna Unzueta żyła pod rządami Pinocheta.
To bardzo różne rodzaje reżimów i systemów kontroli, ale ostatecznie wszystkie są niesamowicie brutalne i patriarchalne. Kontrola nad kobietami i kobiecymi ciałami to ogromna część każdego z nich. Ciało faszystowskie to ciało zdyscyplinowane i sztywne. Co jest więc kontrapunktem? Czym jest niesforne ciało? Czym jest ciało złożone z kawałków i części, jak Brzuch Szapocznikow? Czym jest ciało rozbite? Czym jest ciało, które się rozpada, ale wciąż ma zdolności reprodukcyjne? Myślę, że te prace są genialne, piękne, inteligentne i przenikliwe. Skłoniły mnie do też refleksji nad sobą i moim własnym systemem.

Kiedy przygotowywałam się do naszej rozmowy, myślałam o książce Antony’ego Loewensteina Laboratorium Palestyna. Czytałaś ją może?
Nie, ale w takim razie na pewno dodam ją do mojej listy!
To reportaż o izraelskim przemyśle zbrojeniowym, który wykorzystuje palestyńskie ciała do testowania broni i rozwiązań technologicznych wokół kontroli. Wspominałaś o pracy Jumany Manny, która nawiązuje do tematu infrastruktury wpływającej na życie. Jaką rozmowę chciałabyś zainicjować, umieszczając ją obok innych artystek na wystawie?
Cóż, zrobiłam to po to, żeby poruszyć dokładnie te pytania, o których mówisz przy okazji tej książki. Dane miasto czy naród to organizm zależny od hydrauliki, przewodów, rur. Kiedy te systemy są wyłączane lub brutalnie kontrolowane, wszystko się rozpada, włącznie z ciałem. Praca kobiet w dużej mierze polega na utrzymywaniu infrastruktury – domu, gospodarstwa domowego – za co nigdy nie otrzymywały wynagrodzenia. Myślę o ciele jako pewnego rodzaju przestrzeni. Wszystkie te sfery są współzależne.
Jak artystki biorące udział w wystawie pracują z napięciem między reprezentowaniem ciała a jego obiektywizacją?
Na wystawie Miasto kobiet zobaczysz na przykład rzeźbę Afroamerykanki Sengi Nengudi. W swojej pracy wykorzystuje tkaninę rajstopową. To bardzo upłciowiony i urasowiony element garderoby. Z jednej strony ma imitować kobiecą skórę, a z drugiej sugeruje, że jest tylko jeden odcień cielistego. Artystka rozciąga rajstopy do granic wytrzymałości i zakotwicza je w workach z piaskiem. To niesamowity i bardzo wciągający dialog między abstrakcją a reprezentacją. To samo dotyczy Evy Hesse i jej rysunków, które też grają z tym napięciem.

Masz poczucie, że wystawa kwestionuje nieskazitelną doskonałość faszystowskiej estetyki?
Tak. Co więcej, zawiera w sobie również kwestie wieku i niepełnosprawności. W USA istnieje obecnie dominujący model kobiecości, który opiera się na operacjach plastycznych twarzy. Wyrzeźbione ciało, przedłużanie włosów. Gdy popatrzysz na ludzi, których zatrudnia lub z którymi utożsamia się prezydent Trump, zaczynasz dostrzegać, że wszyscy zaprzeczają starzeniu się. No i oczywiście w większości są to osoby białe. Widać w tym pęd do pewnego rodzaju szablonu, do którego ciała mają się dopasować.
Młoda aktorka Millie Bobby Brown została wyśmiana za naturalne piersi, które wyeksponowała na czerwonym dywanie w czasie premiery Stranger Things.
A przecież ona ma 21 lat! To była prawdziwa panika dotycząca kobiecego ciała, które nie zostało odpowiednio zdyscyplinowane, przez co jest postrzegane jako bardzo groźne i obrzydliwe. Na wystawie jest też praca Marii Bartuszovej, która tworzy jajowate formy, wybrzuszenia. To samo dotyczy zresztą także Sengi Nengudi mówiącej o wpływie grawitacji lub o elementach wystających w nieoczekiwanych miejscach.
Z tego, co mówisz, wiele prac zaciera też granice między ciałami a architekturą, sugerując porowatość pomiędzy nimi. Czy to wyzwanie rzucone antropocentryzmowi?
Chodzi o to, by odrzucić prymat człowieka jako centrum wszechświata i główny podmiot wszelkiej myśli, filozofii, teorii politycznej i ekonomii. Są inne formy życia, inne rodzaje asamblaży, powinowactw i solidarności. Czas odrzucić bardzo niebezpieczny model, który ponad wszystkim stawia człowieka.
Czy postrzegasz zatem architekturę jako inny rodzaj ciała?
Architektura to nasza skóra do życia. Może być bardzo dyskryminująca albo maskulinistyczna i mocno odzwierciedlać nasze priorytety. Igra z tym Johanna Unzueta, tworząc instalację site-specific z filcowych rurek. W pewien sposób nawiązują do zakopanych systemów obsługujących muzeum. Zrobiła je jednak z materiału o surrealistycznej wręcz miękkości. Z kolei Charlotte Posenenske pracuje z kanałami wentylacyjnymi, odrywając je od ich funkcji użytkowej. To będzie ciekawy kontrast, bo jej praca jest metalowa i mocno geometryczna.
Pracując jako kuratorka, rozmieszczasz dzieła w przestrzeni muzeum. Pracujesz w ten sposób nie tylko z samą sztuką, ale też z architekturą. Jak wygląda twój proces oswojenia się z nią?
Częściowo działam na podstawie intuicji. Pracowałam też ze świetnym zespołem w muzeum, który był gotów pomóc mi w modelowaniu. Nasza część wystawy zajmie trzy różne sale. Zawsze wiedziałam, że rzeźba Mony Hatoum będzie punktem odniesienia dla całej wystawy. To będzie pierwsza rzecz, jaką zobaczysz.
Jako kuratorka chcesz dać każdej pracy własną przestrzeń, żeby nie wydawała się przytłoczona. Chcesz też stworzyć relację między pracami w przestrzeni. Ale jeszcze nie wiem, jak to wszystko zadziała – przekonamy się na miejscu.

Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.

