Randka w muzeum, czyli artystyczne propozycje (nie tylko) na walentynki
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Zima jak zwykle zaskoczyła drogowców, a walentynki wszystkich trafionych strzałą Amora, którzy jeszcze nie zdążyli zaplanować, jak spędzą ten dzień. Albo po prostu je bojkotują. Niezależnie od tego, do której grupy się zaliczacie, mamy dla Was propozycje na randkę (nie tylko) w święto zakochanych.
Bądź co bądź, wszystkich, niezależnie od związkowego statusu czy stosunku do walentynek, zapewne ucieszył fakt, że od początku lutego kolejne instytucje kultury otwierają się lawinowo, na teatrach kończąc. Ostudzamy jednak nastroje – aktualnie dostępność biletów na spektakle w dzień zakochanych jest mniejsza niż – nie szukając daleko – szczepionki na koronawirusa.
Na szczęście, z pomocą przychodzą nam muzea i galerie. Bo kto powiedział, że randkę zawsze musimy odbyć „na siedząco”?
Warszawa – CSW i Zachęta
Konsumpcjonistyczno – kiczowata otoczka walentynek sprawia, że najchętniej uciekli_ły byście do innego świata? Jeśli spędzacie je w stolicy, to może okazać się łatwiejsze niż myślicie. Pzeniesienie się do innej rzeczywistości zapewni Wam wizyta w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Prace do wystawy „Ko-lekcja wyborów” zostały demokratycznie wyselekcjonowane przez grupy fokusowe spośród kolekcji CSW, czego efektem jest niezwykle obszerna i różnorodna wystawa. Od filmów, które przeniosą nas do poziomu molekularnego (fragmenty Fotonu Normana Leto) lub na polskie blokowiska schyłku poprzedniego wieku (Z mojego okna Józefa Robakowskiego), aż do monumentalnych, futurystycznych instalacji (Fish Mirosława Filonika), „Ko-lekcje” mogą wessać nas na parę ładnych godzin.
A to tylko jedna z propozycji w Zamku niedaleko Pl. Na Rozdrożu. Drugą z nich jest „Szukam momentu równowagi” Ludwiki Ogorzelec, na której po raz pierwszy dorobek artystki prezentowany jest tak szeroko i kompleksowo. Gęste, ogromne, okalające i pochłaniające widza instalacje, sprawiają zarazem wrażenie kruchych i ulotnych. Dla autorki zaś są punktem wyjścia do analizy sensu i absurdu oraz poszukiwań tytułowej równowagi. Co wcale nie jest łatwe w obecnej rzeczywistości…
Okazuje się, że CSW to nie jedyne miejsce w Warszawie, gdzie możemy schować się do króliczej nory przed serduszkowym bombardowaniem. Schronienie oferuje nam bowiem Zachęta.
Wystawy, które zagościły od lutego w jej przestrzeniach – „Rhizopolis” oraz „Rzeźba w poszukiwaniu miejsca”, oddziaływują na nasze zmysły podobnie, jak te w CSW.
Już sam tytuł pierwszej z nich przywodzi na myśl klasyki kina sci-fi i bynajmniej nie jest to fałszywy trop. Autorka, Joanna Rajkowska, opisuje wystawę jako „futurystyczną scenografię do nieistniejącego filmu” wg jej scenariusza.
Filmu, który przedstawia świat po dokonaniu samozagłady przez rasę ludzką. Przestrzenie galerii zostały przetransformowane na schron dla nielicznych, którzy ową katastrofę przeżyli. Czy możemy więc wyobrazić sobie lepsze schronienie przed walentynkami?
A na poważnie – tropami interpretacyjnymi do wizji wykreowanej przez artystkę, są m.in. ekofeminizm czy amerindiańska koncepcja przyrody wraz z jej mitologicznym bogactwem. Obcując z tak ujętym przedstawieniem natury, (choć na chwilę) wchodzimy z nią w relację współzależności – zamiast dominacji i towarzyszącej jej skrajnej eksploatacji.
Kraków – MOCAK
Choć wiadomo, że w ex-stolicy Polski najbardziej romantyczny będzie spacer po starym mieście, to temperatura, jak i sztampowość tego pomysłu (oraz towarzyszący mu cringe), mogą okazać się zniechęcające.
Zamiast tego proponujemy Wam wizytę w MOCAKu.
Tym razem muzeum oddaje swoją przestrzeń pracom krakowskich artystów. Zarówno wystawa „Artyści z Krakowa. Generacja 1950-1969”, jak i „Artysta i redaktor” Mariana Eilego przedstawia nam sylwetki twórców, którzy, choć często zapomniani, odcisnęli piętno na życiu kulturalnym miasta.
A jest ono, szczególnie w przypadku Eilego, niezwykle wyraźne i wielowymiarowe. Na wystawie zobaczymy więc zarówno jego obrazy, projekty redaktorskie, jak i nieco surrealistyczne fotografie artysty.
Oprócz osobliwej twórczości Eilego, w krakowskim muzeum trafia się również okazja na zobaczenie nie mniej oryginalnych prac kojarzonego na ogół z Warszawą Pawła Althamera. „Pieśni ostatecznej”, obok Artura Żmijewskiego, artysta prezentuje prace stworzone w latach 2017-19 w zdobywającej sporą popularność technice kolażu.
Śląsk – Muzeum Śląskie w Katowicach i Muzeum Etnograficzne we Wrocławiu
A jaki plan na randkę mają dla nas świeżo otwarte instytucje kultury na Śląsku?
Muzeum Śląskie zaprasza nas w podróż do świata fantazji. „Imaginarium”, czyli wystawa Antoniego Toborowicza, to miejsce, gdzie główną rolę grają wszelkiej maści baśniowe stwory, nimfy, anioły czy fauny, a także nieco mniej fantastyczne zwierzęta.
Choć na pierwszy rzut oka mogą przypominać rzemieślnicze figurki zwierzęce wystawiane na wszelkiego rodzaju bazarkach i targach świątecznych, to po dłuższej chwili obcowania z jego rzeźbami, zaczynamy dostrzegać w nich unikalny styl artysty oraz przekonujemy się, że nie są osadzone jedynie w świecie baśni, lecz także naszej aktualnej rzeczywistości (dla przykładu – część figurek przedstawia…koronawirusy).
Taka mieszanka nie jest jednak niczym dziwnym, gdyż w wypadku Toborowicza mamy do czynienia z artysta z tzw. pogranicza, czyli nawiązującego zarówno do sztuki ludowej, jak i tej „wysokiej” oraz dotykającej aktualnych problemów.
Zostając przy sztuce ludowej – pamiętacie makatki? Tkaniny ubogacające przestrzeń przaśnymi rysunkami czy hasłami przedstawiającymi np. pozytywne skutki porannego wstawania były nieodłącznym elementem polskich wnętrz w latach 70. ubiegłego wieku (szczególnie na wsiach). Tak się składa, że forma ta została przechwycona przez współczesne artystki i artystów, a wystawa o niej jest do zobaczenia w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu.
„Makatka wywrotowa”, jak sama nazwa wskazuje, nadaje tej formie sztuki nowe znaczenia i konteksty – często ironiczne, absurdalne czy zaangażowane społecznie. Ukazuje nasze zawieszenie między wciąż majaczącą gdzieś w naszej tożsamości prl-owską przeszłością, a współczesnością – tkając z nich niezwykle urocze i groteskowe połączenie.
Poznań – Centrum Kultury Zamek
A może by tak uciec przed walentynkami w kosmos? Jeśli ta perspektywa brzmi dla Was kusząco, koniecznie wybierzcie się na wystawę „Gwiezdny Pył” w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu.
Kolekcja fotografii przedstawia widok nocnego nieba z miejsc niedotkniętych (lub ledwie muśniętych) przez cywilizację. Chyba nie musimy dodawać, że widok ten znacząco różni się od tego, co większość z nas widzi na co dzień…
Oprócz refleksji nad problemem kosmicznych śmieci, wystawa może zapewnić nam (tak potrzebną)…perspektywę kosmiczną – czyli dystans do naszych osobistych problemów oraz kulturowych konwenansów (takich, jak obchodzenie walentynek).
Jak widzicie, muzea i galerie w całej Polsce oferują nam całkiem niezłe możliwości azylu przed walentynkową dyktaturą. A jeśli nie daliście/łyście się przekonać perspektywą namiastki lotu w kosmos czy wizyty w postapokaliptycznym świecie przyrody i wciąż wybieracie opcję zabunkrowania się w tę niedzielę w domu, polecamy Wam te wydarzenia online.
Wystawy wybrał dla Was i opisał Przemysław Pstrongowski.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE