Munly: Najbardziej ekscytującą rzeczą we mnie jest moja wyobraźnia [WYWIAD]
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Munly J. Munly 32nd to legendarny przedstawiciel tzw. sceny Denver Sound. Muzyk, pisarz, postać fascynująca i tajemnicza. Porozmawialiśmy z nim o fikcyjnej Lupercalii i nadchodzącym koncercie w Warszawie.
Munly muzycznie porusza się w stylistkach folku, Southern Gothic i mrocznego country. Członek takich zespołów jak Slim Cessna’s Auto Club, Denver Broncos UK, Lee Lewis Harlots. Do Polski po raz pierwszy przyjedzie ze swoim pobocznym, solowym projektem – Munly & the Lupercalians.
Kup bilety na koncert w Warszawie
Skład ma na koncie dwie płyty. Pierwsza to koncepcyjny album Petr & The Wulf, na którym Munly zdekonstruował baśń muzyczną Piotruś i Wilk Siergieja Prokofjewa, opowiadając historię z perspektywy wszystkich jej bohaterów i dodając jej mrocznego, charakterystycznego dla siebie, sznytu. W Europie zespół będzie promował swój drugi, wydany w tym roku, album Undelivered Legion. Członkowie zespołu występują na scenie w charakterystycznych maskach, reprezentując postaci z Klanów i Legionów zamieszkujących fikcyjną krainę – Lupercalię, stworzoną przez Munly’ego.
Dawid Wakuła: Grasz w wielu zespołach. Ten konkretny projekt, z którym przyjeżdżacie do Polski nazywa się Munly & the Lupercalians. Proszę, opowiedz czym jest Lupercalia i kim są jej mieszkańcy.
To start trylogii, w którą zaangażowane będą wszystkie trzy zespoły. Pierwszy album to Undelivered Legion nagrany przez Lupercalians. Następny wyda Auto Club, a ostatni Broncos. Wszystkie trzy płyty będą reprezentować Legiony, które mieszkają w Lupercalii. Lupercalia jest krainą, którą wymyśliłem. Dużo o niej można dowiedzieć się z książek. Pierwsza z nich nazywa się Confessions to Scare. 244 mieszkańców Lupercalii przedstawia tam swoje wyznania do Stracha (Scare). Następna książka – Döder made me do it – też jest już wydana. Powinniśmy mieć je ze sobą na trasie.
Jakie były inspiracje do stworzenia Lupercalii? Czy jest ona w jakiś sposób związana z Luperkalią ze Starożytnego Rzymu [święto dedykowane wilkowi – red.]?
Lubię odkrywać rzeczy na własną rękę. Nie lubię, gdy mówi mi się co mam myśleć, gdy sam odkrywam książki, muzykę, jakąkolwiek sztukę, nawet obrazy. Doceniam to bardziej, gdy sam je znajdę i odkryję te małe kąski. Trudno mi, jako autorowi, rozdawać je tak swobodnie ludziom, którzy są zainteresowani. To również egoistyczne i raczej nie jest to najlepszy sposób na biznes. To nawiązanie, o którym wspomniałeś jest dość oczywiste i każdy kompetentny czytelnik będzie w stanie połączyć kropki. Mam nadzieję, że tych kropek, które ludzie uznają za interesujące, jest więcej i słuchacze i czytelnicy będą w stanie podążać za okruszkami, które zostawiłem.
Wielu bohaterów z Klanów i Legionów Lupercalii nosi imiona postaci historycznych i mitologicznych, więc chyba jest sporo tych kropek do połączenia.
Na pewno jest w tym jakiś ślad po tych wszystkich rzeczach, które mają wpływ na nasze życie. Mam nadzieję, że jest jeszcze druga strona muzyki, w którą można się zagłębić. Wierzę, że muzyka będzie na tyle interesująca sama w sobie, że jeśli ludzie zechcą wejść na pierwszy etap i po prostu jej posłuchać, cieszyć się nią, to istnieje poziom, w którym mogą uczestniczyć nawet bardziej okazjonalni fani. Oczywiście chcę, żeby ludzie zanurzali się głębiej i odkrywali te smaczki na własną rękę.
Czy inne postacie, nawet te z Twojej poprzedniej twórczości, również żyją w Lupercalii?
Każdego, kto jest zainteresowany, proszę o cierpliwość, o danie czasu i pozwolenie sobie na odkrycie tych rzeczy, które w końcu się rozwiną. Chociaż niektórzy ludzie połączyli kropki i zdali sobie sprawę, że istnieją wcześniejsze postaci, które faktycznie żyją w Lupercalii. Rodzina Dumbów, cały ich Klan jest stamtąd. Nawet Haggie Hennie ma sporą rolę w tej historii. Więc na pewno tak jest, nawet tY z mojego pierwszego albumu jest postacią w Lupercalii. To wszystko przenikało się przez dwie dekady. Po prostu potrzebowałem czasu, żeby w końcu ich wszystkich wydobyć i zacząć działać trochę szybciej.
Co tak bardzo zafascynowało Cię w Piotrusiu i Wilku Prokofjewa, że postanowiłeś go zreinterpretować, poświęcić mu cały album i niejako wprowadzić te postacie do swojego własnego uniwersum Lupercalii?
Co ciekawe, nie potrafię precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ kiedy pierwszy raz zetknąłem się z Piotrusiem i Wilkiem po prostu siedziałem i słuchałem płyty winylowej, zdając sobie sprawę, że jest tam coś ważnego. Byłem bardzo młody. Miałem może 5 albo 6 lat. Dlatego właśnie nie jestem w stanie tego opisać, bo nie rozumiałem wtedy, co czuję, ale wiedziałem, że to było ważne. Pamiętam, że nawet patrząc na samą wkładkę do płyty uświadamiałem sobie, że działało to na mnie trochę bardziej niż zwykła muzyka. Oczywiście utkwiło to we mnie, więc pomyślałem, że przywłaszczę coś z tego, bo jestem strasznym człowiekiem i złodziejem.
Każdy dobry artysta czasami musi być trochę złodziejem.
Nie, jestem po prostu okropnym człowiekiem, sam nie wiem. Teraz obrażasz dobrych artystów, wrzucając mnie z nimi do jednego worka.
Nie, myślę, że jesteś zbyt skromny. W każdym razie, jednym z pierwszych pytań, które przyszło mi do głowy, kiedy zastanawiałem się, o czym z tobą porozmawiać, były twoje teksty. Nikczemne, szemrane postacie i katastrofalne sytuacje, które lubisz eksplorować w swoich tekstach. Bardzo często piszesz też z perspektywy pierwszej osoby i zastanawiałem się, jak radzisz sobie z prawdopodobnymi oskarżeniami o bycie rasistą czy mizoginem, którymi są twoi bohaterowie, wysnuwanymi przez ludzi, którzy nie potrafią oddzielić artysty od podmiotu lirycznego?
Z pewnością miałem z tym do czynienia. Cały czas mam. W pewnym sensie jednak nie do końca muszę się z tym mierzyć, bo dzieje się to głównie w Internecie, w miejscach w których mnie nie ma. Czułem, że muszę się tym zająć, kiedy tak wiele rzeczy działo się tutaj w Ameryce Północnej. Czułem się odpowiedzialny, żeby przemówić i wyjaśnić ludziom, którzy nie potrafią oddzielić sztuki od artystów [Munly napisał publiczny list, w którym tłumaczy dlaczego pisze tak, a nie inaczej i wspiera mniejszości – red.]. Czasami denerwuje mnie to, że w ogóle przyciąga ich moja muzyka i moje pisanie. Wolałbym, żeby zostali w swoich południowych stanach, czasem żałuję, że mamy tutaj otwarte granice. Czułem się odpowiedzialny, by coś powiedzieć i mam nadzieję, że to zrobiłem i faktycznie pomogło to niektórym ludziom, którzy tego potrzebowali. Mamy również spore zainteresowanie na koncertach ze strony osób transpłciowych, które ostatnio zauważyłem. Bardzo często podchodzą do nas po występie i mówią mi coś, co jest dla nich ważne. O tym, co znaczymy w ich życiu. To jest wyjątkowe. Piękne. Miło jest być wsparciem dla ludzi, którzy potrzebują kogoś, z kim mogą porozmawiać. Jestem dumny, że mogę to robić.
Wspomniałem o tym, ponieważ zastanawiałem się, jaka jest Twoja opinia na temat tego, jak daleko może posunąć się cenzura w muzyce. Słyszałem, że jakiś czas temu jedna ze szkół w Luizjanie zakazała czytania książek Flannery O’Connor z powodu N-word w tytule jednego z jej opowiadań. Wygląda to jakby nawet nie przeczytano treści tego opowiadania, bo jest ono przecież wymierzone w bigoterie i antyrasistowskie w swoim przekazie. Jaki jest więc twój stosunek do tej granicy, która jest nałożona na artystę, jeśli chodzi o cenzurę?
Będę nadal wykonywał swoją pracę i pisał tak, jak to robię, zgłębiając rzeczy, które są dla mnie interesujące. Myślę, że ludzie, którzy rozumieją nasze życie i wiedzą, kim jesteśmy, są w stanie dokonać tego rozdzielenia. To jest to, co zamierzam robić – iść do przodu i pracować. To nie moja robota, żeby trzymać ignorancję w ryzach, ale mam nadzieję, że będę mógł nauczyć innych żyć w poprawny sposób. Trochę odbijając się od ostatniego pytania – osobiście chciałbym, aby artyści mogli być anonimowi. Oczywiście jest to nierealne, jeśli chcemy zarabiać. Nie jestem też przekonany do fascynacji artystą, nigdy do mnie nie przemawiała. Nigdy tego nie miałem. Miałem okazje poznać osobiście kilku innych autorów, ale nigdy nie chciałbym zjeść z nimi kolacji, że tak się wyrażę. To jednak w niczym nie przeszkadza, bo nadal czytam ich książki.
To nie miałeś jakichś idoli, nawet z dzieciństwa?
Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek miał idola. Nigdy nie czułem takiej potrzeby czy pragnienia. To dobrze, jeśli ludzie potrzebują mieć bohaterów lub idoli, ale ja nigdy nie miałem tego popędu. Domyślam się, że jest pewna przestrzeń, którą trzeba wypełnić. Nie chcę brzmieć zbyt negatywnie, niektórzy ludzie tego potrzebują, potrzebują inspiracji. Ja akurat nie.
Wracając do twoich książek i pisania piosenek – czy twoje historie i postacie pochodzą wyłącznie z wyobraźni, czy też niektóre z nich oparte są na prawdziwych sytuacjach i ludziach?
Większość to wyłącznie wyobraźnia. Z pewnością są tam okruchy rzeczywistości. Nie da się nic na to poradzić, ale wierzę w to, że wszystko ma jakiś wpływ na twórczość. Czy to pozytywne czy negatywne, cokolwiek na co patrzysz. Wszystko może dać jakąś iskrę. Ale głównie jest to wyobraźnia. Bardzo rzadko piszę coś, co odnosi się do mnie. Głównie dlatego, że nie jestem najbardziej ekscytującą osobą. Myślę, że najbardziej ekscytującą rzeczą we mnie jest prawdopodobnie moja wyobraźnia. Jeśli to jest to, co mam do zaoferowania, to myślę, że najlepiej wykorzystać swoje najsilniejsze cechy.
Porozmawiajmy przez chwilę o procesie twórczym. Chyba Nick Cave powiedział kiedyś, że traktuje swoje pisanie jak zwykłą pracę. Idzie do biura, pracuje od 8 do 16, poza niedzielami, nie czekając na natchnienie czy muzę. Zastanawiam się, jakie jest twoje podejście do tego tematu.
To ciekawe. Nie rozmawiam z innymi autorami czy muzykami i nie pytam ich, jak pracują. Ten temat wyszedł wczoraj, gdy robiłem wywiad dla łotewskiej gazety. Trudno mi było przekonać tego dziennikarza, że nie potrzebuję inspiracji. Myślę, że to zaczęło się, kiedy byłem w szkole Montessori. Od najmłodszych lat idziesz i pracujesz. Pochylasz głowę i kończysz pracę, potem pracujesz dalej. Musisz być zdyscyplinowany. Tak właśnie robię, chociaż ja akurat pracuję w niedzielę. Robię tak w całym moim życiu, a dzisiaj byłeś na tyle uprzejmy, aby przesunąć mi o godzinę mój program ćwiczeń, który codziennie wykonuję. Mam swój całodzienny reżim i jestem bardzo zdyscyplinowany jeśli chodzi o godziny, więc skończyłem 20 minut przed spotkaniem z Tobą. Mam określoną ilość słów dziennie, którą muszę napisać, mam określoną ilość ćwiczeń wokalnych, które wykonuję w sprecyzowanym czasie. Oczywiście mogę być elastyczny i muszę być bardziej elastyczny, kiedy jestem w trasie, wtedy muszę przerobić moją rutynę. Muszę iść na kompromisy w tym względzie, ale powinienem być również świadomy, żeby nie być zrzędą, jeśli nie wyrobię swojej normy. Muszę starać się być przyzwoitym człowiekiem, kiedy jestem w trasie z innymi ludźmi.
Mówiąc o trasach koncertowych i występach – czy czujesz jakąś różnicę w graniu przed amerykańską, a europejską publicznością? Niektórzy ludzie mogą nie rozumieć o czym śpiewasz i jakie jest twoje przesłanie.
Jeśli chodzi o bariery językowe, mam nadzieję, że muzyka jest na tyle dobra i interesująca, by zainteresować ludzi na tym pierwszym poziomie. Jeśli są wystarczająco zainteresowani, mogą przejść na kolejne poziomy i dalej. Ale nie ważne czy występujemy w piwnicy klubu we Francji, czy na stadionie sportowym, wykonujemy tę samą pracę i pracujemy tak samo ciężko. Po prostu pochylasz głowę i pracujesz, i doceniasz to, niezależnie czy przyjdą 2 osoby, czy… 3 osoby. Chciałem powiedzieć naprawdę wysoką liczbę, ale to byłyby przechwałki.
Wygląda na to, że masz naprawdę oddanych fanów w Europie, zwłaszcza Środkowej i Wschodniej. Widziałem kilka zdjęć ludzi, którzy mają twoją twarz wytatuowaną na łydkach i plecach. Jak się czujesz z takim okazywaniem uczuć? Nie jest to onieśmielające?
To miłe. To bardzo miłe. Wcale nie jest onieśmielające. Sprawia jedynie, że kwestionuję poziom ich gustu. Nie jestem za bardzo pewien, dlaczego ktoś chciałby umieścić moją twarz na swoim ciele. Pochlebia mi to, ale szczególnie się nad tym nie zastanawiam. Wolę pracować i dzięki temu sprawić, żą wrócą i pomyślą, że nigdy nie będą żałować tego tatuażu.
Twoje teksty piosenek są bardzo filmowe. Czy kiedykolwiek myślałeś o przeniesieniu swoich tekstów na ekran?
Nie, nigdy o tym nie myślałem. Nie leży to w kręgu moich zainteresowań. Jestem zwyczajnie tak zajęty pracą i postępami nad moimi historiami, że nie zastanawiam się nad tym, gdzie mogłyby one trafić.
Może więc rozważałeś, żeby samemu napisać scenariusz telewizyjny lub filmowy?
To nawet nie jest kwestia mojego rozważania. Nie mam do tego dostępu, nikt nigdy ze mną o tym nie rozmawiał. Nie wiem jaki miałoby sens myślenie o tym. Gdybym coś skończył, nie wiedziałbym, co z tym zrobić. Nie znałbym nawet pierwszego kroku, do kogo się odezwać i powiedzieć: hej, nie znasz mnie? Jestem Munly, skończyłem tę rzecz, której nigdy wcześniej nie robiłem. To znaczy, to interesujące medium, ale nigdy nie ujęło mnie tak bardzo jak literatura czy muzyka. Rebecca ogląda dużo filmów, ogląda programy telewizyjne, np. programy Netflixa. Siedzimy obok siebie z kotami i oglądamy, ale zazwyczaj kończę z książką w ręku i po prostu siedzę obok nich lub pracuję nad czymś, kiedy oni oglądają. Ciężko mi się w to wciągnąć, wolę używać mojej własnej wyobraźni, niż musieć oglądać czyjąś wyobraźnię.
A czy gdybyś dostał taką propozycję, rozważyłbyś to?
Och, na pewno, na pewno bym to rozważył. Jest to dla mnie ciekawy świat. Można by go fantastycznie wykorzystać. Nigdy nie było jednak powodu, tak samo jak żaden projektant mody nie proponował mi współpracy. Zgadzam się, że to medium pasowałoby do moich historii. Myślę, że trudnością może być to, że nie używam dużo dialogów w pisaniu. To, co byłoby dla mnie bardziej interesujące, byłoby bardziej kinematograficzne, filmowe. Ale jak przekazać całą tę historię, jak nie ma tam słów? To już nie byłaby moja robota, nawet nie wiem czyja by była.
Na koniec, jakie będą kolejne projekty Munly’ego, o których możesz powiedzieć?
Cóż, nie lubię o tym mówić, bo zawsze pojawia się coś, co może je zmienić. To właśnie widzieliśmy, gdy wybuchła pandemia. Jeśli chodzi o robienie planów, to nie wiem, czy to zawsze dobry pomysł. Sam nie bardzo wierzę w cele. Ale nie muszę mieć celów, bo zawsze pracuję. To, co wiem, to że wydana zostanie nowa książka. Książka Petr i Wulf i reprint starej książki. Album Auto Club jest już w większości skończony, będzie z serii Kinnery of Lupercalia. A potem, w przyszłym roku ma być wydany nowy album Broncos.
Dziękuję za wywiad i do zobaczenia w Polsce!
Czekamy z niecierpliwością, żeby was zobaczyć.
Autorem wywiadu jest Dawid Wakuła.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE