Wywołaj i wystaw fotografie analogowe. Pomoże Ci FotoPracownia Wschodnia | Mapowanie
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z…
Interesujesz się fotografią analogową? Szukasz miejsca do wywołania odbitek? A może studia, gdzie będziesz mógł zrealizować swój projekt? Galerii, w której go zaprezentujesz? FotoPracownia Wschodnia łączy w sobie wszystkie te funkcje, stając się nową przystanią dla fotografii tradycyjnej w Warszawie.
Kasia Rysiak i Federico Caponi od półtora roku prowadzą wspólnie FotoPracownię Wschodnią na warszawskim placu Hallera. To miejsce, jakich mi w Warszawie brakuje – skupione na fotografii, choć nie zajmujące się tylko jej pokazywaniem. Jak sama nazwa wskazuje, to m.in. pracownia, w której wykonamy odbitki metodą tradycyjną, na szlachetnych papierach, w specjalnie przygotowanej do tego ciemni. Można też zapisać się na warsztat z cyjanotypii, czyli techniki bazującej na bezpośredniej styczności przedmiotu z materiałem światłoczułym. Charakteryzuje się ona specyficzną, niebieską barwą. Jak pokazuje FotoPracownia Wschodnia, mimo rozwijającej się technologii fotografia analogowa nadal ma swoich miłośników i miłośniczki. Kasia Rysiak opowiedziała mi trochę o tym, dlaczego tak jest.
W Warszawie nie ma tak naprawdę wielu miejsc poświęconych fotografii. Czy FotoPracownia została powołana jako odpowiedź na ten brak? Jakie były jej początki?
Początki FotoPracowni sięgają czasów jeszcze sprzed przeprowadzki całej Pracowni Wschodniej na warszawski pl. Hallera. Wiele lat temu mieliśmy swoją pierwszą siedzibę na Lubelskiej. Mieściła się tam wówczas mała ciemnia fotograficzna. Przychodziłam uczyć się fotografii analogowej i wszystkich procesów chemicznych z nią związanych. Już wtedy Federico razem z chłopakami zaczął organizować spotkania spotkania, projekcje filmów czy sesje wokół fotografii tradycyjnej. Wspólnie robiliśmy sesje analogowe dla przyjaciół – mały, duży i średni format. Ja dodatkowo pracowałam w Pracowni Duży Pokój, w której przez Stowarzyszenie Rozwój w Biały dzień udało mi się zdobyć grant na roczny projekt Fotony, który był ściśle związany z fotografią analogową. Dzięki temu mogłam zrealizować cały cykl warsztatów i rezydencji fotograficznych, zakończony wspólną wystawą wszystkich powstałych w ramach niego projektów.
W końcu straciliście miejsce na Lubelskiej. Za to na horyzoncie pojawiło się nowe…
Przejęliśmy lokal na pl. Hallera, gdzie było wystarczająco dużo miejsca, żeby zaaranżować o wiele większą ciemnię, dużo bardziej dostosowaną do pracy kilku artystów na raz lub robienia odbitek, które są znacznie większe niż 30 x 40 cm.
Przestrzeń na Hallera właściwie umożliwiła działanie FotoPracowni Wschodniej w obecnym kształcie, co było marzeniem Federico. Obecnie wspólnie prowadzimy to miejsce, realizując warsztaty fotograficzne, wystawy, spotkania. Mamy też miejsce do swojej pracy twórczej, co jest dla nas – jako aktywnych artystów – bardzo ważne.
FotoPracownia ma ciekawy status. Nie jesteście stricte galerią, nie nazywacie się galerzystami ani dosłownie kuratorami. To odświeżający model.
Na naszą działalność nie składa się, jak wspomniałam, tylko działalność galeryjna. Jesteśmy również ciemnią i studiem. Działamy też w formule wall gallery. Nie jest to przestrzeń stricte fotograficzna, wystawy wydarzają się w kontekście samego studia. To, co pokazujemy jest uwarunkowane tym, gdzie się znajdujemy. Dzięki temu program wystawienniczy nie jest aż tak napięty. Przestrzeń studia jest równocześnie miejscem naszej pracy i rezydentów współtworzących Pracownię Wschodnią.
Do fotografii podchodzicie jako do rzemiosła artystycznego. Jak rozumiecie w tym wypadku słowo „rzemiosło”?
Fotografia, którą się zajmujemy, przez dostęp do ciemni, rzeczywiście stała się w mojej praktyce głównie rzemieślnicza. Federico od zawsze działał w ciemni i tak realizował swoje projekty. Z czasem dla mnie też stało się to naturalne. Rzemiosło jest mi bliskie również w innych dziedzinach mojej aktywności, chociażby ze względu na moje wykształcenie. Jestem absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, Wydziału Tkaniny i Ubioru oraz Wydziału Grafiki na ASP w Warszawie.
Pracujemy na barytach, czyli jednych z bardziej luksusowych i prestiżowych papierów fotograficznych, wykonując odbitki w procesie archiwalnym, tj. takim, którego wymagają chociażby muzea czy kolekcjonerzy. Dodatkowo, w ciemni pracuje się… po ciemku, co jest dość wymagające, również dla psychiki.
Proces wywoływania odbitek jest dość długi. Wymaga wielu prób, testów. Każde ujęcie jest inne. Nie można przyjąć tu jednego schematu działania. Wymaga to ciągłego reagowania na sytuację, obserwowania jej. To jest właśnie ta rzemieślnicza strona procesu fotograficznego, wymagająca wyciszenia i uwagi oraz oceny sytuacji za każdym razem od nowa.
Środowisko fotograficzne z pewnym przerażeniem obserwuje rozwijającą się technikę AI. Niedawno zdjęcie AI wygrało organizowany przez Sony konkurs. Choć wybór jury okazał się akcją marketingową, takie sytuacje mogą niedługo stać się normą. Jak Wy podchodzicie do nowych technologii?
Z jednej strony jest to przerażające, z drugej fascynujące. Osobiście czuję, że nie jestem w stanie wszystkich technik używać czy sprawdzać. Zwyczajnie nie starczyłoby na to życia. Chyba nie mam czasu, żeby bać się nowych technologii. To mogłoby mnie blokować w mojej praktyce. Moją receptą na to jest robić swoje i podążać za swoimi pragnieniami, potrzebami i chęcią rozwoju. Mając takie podejście nie obawiam się AI. Myślę, że rozwój jest nieunikniony, ale może być równoległy. Praca rzemieślnicza nie wyklucza nowych technologii, gdyż to coś zupełnie innego. To, czym zajmuje się FotoPracownia i tak jest niszowe.
Gorąca linia z X-Philes, czyli jak queerować poezję | Mapowanie
Co takiego jest w fotografii analogowej, że mimo rosnących cen materiałów (wystarczy sprawdzić ceny filmów!) ludzie nadal są nią zafascynowani?
Myślę, że to jest zupełnie inny sposób myślenia o projekcie. Już samo użycie materiałów światłoczułych określa sposób planowania i pracy. Dla mnie ratunkiem jest to, że mam mało klatek, papieru. Wtedy od razu trzeba myśleć, co się robi, jaki efekt chce się osiągnąć. W przypadku fotografii analogowej nie ma możliwości wykonania paru tysięcy zdjęć, jak w przypadku fotografii cyfrowej. Jest to niemożliwe zarówno ze względu na cenę produkcji takiego zdjęcia, jak i czas. Praca z fotografią analogową jest bardzo wymagająca. Ludzi pociąga tryb, zakładający planowanie, uwzględniający ograniczenia, kontakt z materią i pracę ręczną. W procesie analogowym wszystkiego się dotyka. Ten dotyk jest ważny. Nie ma go w procesie cyfrowym. Dla mnie osobiście praca na materiałach analogowych jest łatwiejsza. Najpiękniejsze są dla mnie odbitki analogowe na dedykowanych papierach. Ta jakość jest nie do podrobienia!
Skupiacie się na fotografii artystycznej i dokumentalnej, o czym świadczą pokazywane przez Was wystawy. Czym kierujecie się tworząc program wystawienniczy?
Jesteśmy bardziej pracownią niż galerią. Na ten moment nie mamy konkretnie rozpisanego programu wystawienniczego. Można się do nas zgłosić, wysyłając swoje zdjęcia. Jesteśmy otwarci na różne współprace, bacznie obserwując to, co do nas przychodzi. Mamy to szczęście z Federico, że na ogół te zgłoszenia wpasowują się w nasze osobiste preferencje. Jednak przed nami jeszcze etap zbudowania programu kuratorskiego, w ramach którego zapraszalibyśmy konkretnych gości, tematy, cykle.
Obecnie FotoPracownia Wschodnia działa bez żadnego dofinansowania, co jest pewnym ograniczeniem. Nie jesteśmy w stanie organizować bezpłatnych wystaw artystom i artystkom, co znacznie wpływa na rozwinięcie pracy typowo kuratorskiej.
Co będzie można zobaczyć u Was w najbliższym czasie?
19 kwietnia otworzyła się u nas wystawa Empiria Osmosis Notatki. To ekspozycja wokół publikacji, które powstały na warsztatach prowadzonych przez Federico w Akademii Fotografii. Będzie można zobaczyć tam trzy książki z pracami studentów, a także odbitki analogowe przez nich wykonane. Wernisaż otworzył Paweł Bownik.
W maju zapraszamy z kolei na wystawę zbiorową samej FotoPracowni Wschodniej. Będziemy pokazywali prace naszych rezydentów oraz cykl fotograficzny naszego gościa Tomka Świerczewskiego.
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z wykształcenia historyczka sztuki i fotografka, z zamiłowania kartomantka. Ezo tematy nie są mi obce. Lubię rozmawiać, szczególnie z kobietami i o kobietach. Jestem związana z Radiem Kapitał, gdzie współprowadzę "Tarotiadę" i mam swoje solowe pasmo "Czeczota".