Z debiutanckiej produkcji Charlotte Wells bije dojrzałość, której mogliby jej pozazdrościć starsi koledzy po fachu. Aftersun od dziś zobaczycie w polskich kinach.
Raz na jakiś czas natrafiam w sieci na ochoczo komentowane posty dotyczące wspomnień z dzieciństwa. Internauci niesieni falą nostalgii przywołują czasy, gdy problemem nie było opłacenie rachunków w terminie ani znalezienie pracy, ale wybór gry do zabawy. Piszą o nieodżałowanych programach telewizyjnych, niedostępnych już dziś słodyczach albo rytuałach, jakie dyktowały im codzienność. Trudno jednoznacznie nazwać emocje towarzyszące takim reminiscencjom. Z jednej strony na pewno wiąże się z nimi żal za utraconą beztroską. Z drugiej – wdzięczność, bo do przywoływanych chwil, które ukształtowały wrażliwość, zazwyczaj miło się wraca.
Prawda rani, kłamstwo zabija. O czym opowiada Wyrwa, adaptacja prozy Wojciecha Chmielarza?
Pamiętniki z wakacji
Aftersun Charlotte Wells, szkockiej reżyserki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, być może dlatego rodzi tyle emocji, bo gra na podobnych strunach. Choć to pełnometrażowy debiut, został dostrzeżony na festiwalu w Cannes. Później udało mu się popłynąć na fali sukcesu z Lazurowego Wybrzeża. Film znalazł się w topce większości ubiegłorocznych podsumowań. Otarł się też o nominacje do Oscarów, ostatecznie zdobywając tylko jedną. Szansę na statuetkę ma 27-letni Paul Mescal, odtwórca głównej roli Caluma Patersona. Został wytypowany zasłużenie, zwłaszcza że już wcześniej zapisał się w pamięci widzów kreacjami w Córce i serialu Normalni ludzie.
Wróćmy jednak do samych wspomnień. Akcja Aftersun rozgrywa się w jednej z tureckich miejscowości wypoczynkowych. Wakacje wraz z ojcem, przywołanym już Calumem, spędza tam 11-letnia Szkotka, Sophie. Z dziewczynki biją nieprzeciętna rezolutność i ciekawość świata. Gra ze starszymi kolegami w bilard, a zadurzonego w niej Michaela rozkłada na łopatki w symulacji wyścigów. Stale zadaje pytania – i te trywialne, i trudniejsze, natury filozoficznej. Każdą możliwą chwilę uwiecznia za pomocą niewielkiej, przenośnej kamery. Trzęsie jej się ręka, profesjonalni operatorzy zrugaliby ją za ciągłe zmiany kadrów, ale w swoich próbach dokumentacji pozostaje autentyczna. Wells rozszerza ten metakomentarz o istocie kina czy fotografii utrwalających pamięć na inne pola. W jednej ze scen spotkany w restauracji mężczyzna robi bohaterom zdjęcie polaroidem. Dopiero po chwili z ciemni papieru wyłaniają się ich sylwetki.
Nie wszystko widoczne
Film stanowi przez to wiarygodny zapis świata będącego nie tyle kopią rzeczywistości, co impresyjnym imaginarium. Takie spojrzenie zapewnia nie tylko umiejscowienie młodej Sophie, teraz dorosłej kobiety, na pierwszym planie. Nieostre migawki z kamery DHR, w Aftersun przeplatające się ze standardowo realizowanymi scenami, nie ukazują w pełni zaistniałych sytuacji. Kadry nie obejmują twarzy postaci, obiektyw pada na detale: ręce, zmarszczki fal na wodzie albo światło padające na posadzkę. Słyszymy dialogi, ale resztę anturażu musimy sobie wyobrazić. Czy nie taką samą fragmentarycznością cechują się same wspomnienia? W głowie tkwi nam konkretny szczegół, taki jak zapach, faktura materiału albo smak dawno spróbowanego dania. Reszty czasami nie da się tak łatwo zdekodować.
U Charlotte Wells niedopowiedzenia rozciągają się na samą fabułę. Zgoda, pewne tropy wizualne, bezpośrednio odnoszące się do lat 90., są tu łatwo odczytywalne. Dobrze znamy też coming-of-age’owe historie pierwszych miłości i odkrywania własnej seksualności. Sophie, podobnie jak jej liczne ekranowe poprzedniczki, podgląda starszych kolegów i podsłuchuje ich rozmowy przez dziurkę od klucza. Chce nawiązać z nimi kontakt, choć naturalnie dzieli ich dystans. Nie wszystko rozumie, jednak nie wszystko musi. Wells przypomina, że na rewizję wspomnień – już z perspektywy starszej osoby – przychodzi odpowiedni czas.
Szukając komunikacji
Puste pola w historii zostawia postać ojca Sophie. Nie wiemy, dlaczego na początku wakacji trzymał rękę w gipsie. Równie niejasne są powody jego rozstania z matką dziewczynki. Nie trzeba być wykwalifikowanym diagnostą, żeby zauważyć, że trapi go coś poważnego. Nie chce dać po sobie poznać, że zgubienie drogiej maski do nurkowania nie przeszło po nim płazem. Przypadkowemu mężczyźnie przyznaje, że zaskoczyło go dożycie do 30. urodzin. Zagadkowa pozostaje też jedna z ostatnich nocy spędzonych w Turcji. Mężczyzna daje wtedy upust swoim głęboko tłumionym emocjom. Puszczają hamulce, chociaż nie powinny – w końcu zagranicą nie odpowiada jedynie za siebie samego. Jakub Popielecki z Filmwebu trafnie zauważa, że w tym aspekcie Aftersun przypomina m.in. Lato 1993 Carli Simon. W obu produkcjach młodzi bohaterowie mierzą się z rozpadem dobrze znanego, uporządkowanego świata. To dekonstrukcja o tyle wymowna, że osadzona w pozornie idyllicznej, sielankowej sceneria.
To, co trapi Caluma, zaprząta głowę Sophie. Trudno jednak pocieszyć kogoś starszego, kto z racji różnicy wieku nie podzieli się z tobą własnymi problemami i nie chce wtłaczać w mechanizmy parentyfikacji. Postaci – intencjonalnie bądź nie – korzystają z innych dróg dotarcia do siebie, co na dużym ekranie wypada wyraziście dzięki tandemowi Mescal-Corio. Aktorzy ponoć spędzili ze sobą dwa tygodnie przed właściwym planem zdjęciowym, żeby lepiej do siebie dotrzeć. Zaiskrzyło, co szczególnie widać w dwóch nader impresyjnych scenach.
Ślad w pamięci
Podczas hotelowego karaoke dziewczynka śpiewa utwór Losing My Religion z repertuaru grupy R.E.M. – Próbuję za tobą nadążyć i nie wiem, czy umiem to zrobić – powtarza za kolorowymi napisami wyświetlanymi na monitorze. Ojciec odpowiada jej zachętą do wspólnej zabawy przy piosence Under Pressure Davida Bowiego, spowolnionej przez Olivera Coatesa, kompozytora całej ścieżki dźwiękowej (swoją drogą, równie impresyjnej i fragmentarycznej co sama warstwa wizualna filmu). – Dlaczego nie możemy sobie dać jeszcze jednej szansy? Miłość to takie staroświeckie słowo. Ale ośmiela cię troszczyć o innych ludzi na skraju nocy – płyną powoli ostatnie linijki tekstu. Pożegnań nie trzeba dokonywać tylko za pomocą jasno wyrażonych słów. Sama historia nie musi mieć zaś zakończenia narysowanego grubą kreską.
Słowo aftersun, choć pisane z myślnikiem, w języku angielskim najczęściej odnosi się do kremu do opalania. Słońce zostawia ślad na skórze. Wakacje w Turcji zostawiły ślad w pamięci, zwłaszcza gdy role się odwróciły, a Sophie sama musi wychować dziecko. Taka metafora mogłaby osiąść na mieliźnie powierzchowności, ale Charlotte Wells umiała utrzymać ją w ryzach. Pod czujnym okiem Barry’ego Jenkinsa, producenta wykonawczego filmu i twórcy równie impresyjnego, oscarowego Moonlight, osadziła ją w umiejętnym mariażu formy i treści. Tę historię będzie się przywoływać jak wyjazdy sprzed lat. Jeśli nie całą, to poszczególne kadry, emocje wypisane na twarzach bohaterów czy kolory. W końcu tak przecież działa pamięć.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.