Dokumentując sprzeciw – Pl. Defilad zapowiada pokaz Archiwum Protestów Publicznych
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z…
Pl. Defilad inauguruje nowy sezon i zaprasza dziś do wspólnego świętowania 4 czerwca – Dnia Wolności i Praw Obywatelskich. Specjalnie na tę okazję przygotowany został multimedialny pokaz A-P-P. O projekcie opowiadają nam: jego inicjator Rafał Milach, odpowiedzialna za krytyczne i teoretyczne opracowanie materiałów Karolina Gembara oraz biorący udział w pokazie: Marta Bogdańska i Paweł Starzec.
Podczas tegorocznej edycji Miesiąca Fotografii w Krakowie ocenzurowano wystawę główną programu. Powaga sytuacji pod kuratelą Agnieszki Rayss stanowiła przegląd postaw artystów wobec opresji, często posługujących się kategoriami groteski czy absurdu. Praca jednego z nich – Krzysztofa Powierży – została usunięta z ekspozycji decyzją Cricoteki. Kolaż transparentów ze Strajku Kobiet zniknął z wystawy. Nie tylko on. W geście protestu przeciw cenzurze pracy młodego twórcy wystawa nie została ostatecznie otwarta.
Powagi sytuacji nie mogliśmy i nie mogłyśmy zobaczyć na miejscu w Krakowie. Ale zaledwie tydzień po otwarciu na warszawskim Pl. Defilad odbędzie się specjalny pokaz zdjęć budujących Archiwum Protestów Publicznych. Fotografie zostały ułożone przez Laurę Pawelę w rodzaj godzinnego filmu dokumentalnego, z muzyką skomponowaną przez Avtomata – Kajetana Łukomskiego, członka kolektywu Oramics. W dniu pokazu czeka nas również premiera czwartego numeru wydawanej przez A-P-P „Gazety Strajkowej”.
Więcej szczegółów znajdziecie tutaj.
Czym jest właściwie Archiwum Protestów Publicznych, w skrócie A-P-P? Jego początki przybliżył nam inicjator projektu Rafał Milach – fotograf, wykładowca, członek agencji Magnum Photos i współzałożyciel kolektywu Sputnik Photos.
Jakie były początki A-P-P? Jaka pierwsza dokumentacja/pierwsze wydarzenie stało się jego częścią?
Rafał Milach: A-P-P powstało pod koniec 2019 roku, chociaż gromadzi zdjęcia protestów od 2016. Pierwszą prezentacją archiwum była wystawa “Drgania” w Galerii Studio w Warszawie, czyli efekt mojej współpracy z innymi artystkami, artystami i kolektywami twórczymi. Na jednej ze ścian galerii została zaprezentowana mozaika zdjęć 6 członkiń i członków A-P-P. Oprócz moich zdjęć znalazły się tam fotografie Agaty Kubis, Pawła Starca, Chrisa Niedenthala, Wojtka Radwańskiego i Adama Lacha.
Na początku 2020 roku została uruchomiona platforma internetowa www.archiwumprotestów.pl gromadząca obrazy głównie warszawskich protestów. W przeciągu kilku miesięcy dołączyły do nas kolejne fotografki i fotografowie z całej Polski.
Archiwum jest żywe, cały czas się powiększa – niedawno pojawiły się tam Twoje zdjęcia z protestu przed Cricoteką w czasie MFK, czy Dawida Zielińskiego z Marszu Solidarności z Białorusią. Jak można zacząć współpracę z Archiwum jako fotograf/fotografka? Co to znaczy, że archiwum jest „półotwarte”?
Rafał Milach: Obecnie A-P-P współtworzy 16 fotografek_ów oraz Karolina Gembara, która zajmuje się krytycznym i teoretycznym opracowywaniem zasobu archiwum. Ponieważ Nasza struktura organizacyjna jest bardzo płynna, nie posiadamy biura, nikogo nie zatrudniamy a nasza współpraca opiera się na wzajemnym wolontaryjnym wsparciu. Staramy się utrzymać skład A-P-P na relatywnie kameralnym poziomie. Przy obecnym modelu funkcjonowania nie jesteśmy w stanie podjąć współpracy z większą ilością osób, chociaż z chęcią przywitalibyśmy w naszych szeregach fotografkę, która mogłaby konsekwentnie dokumentować protesty np. na Podlasiu, czy w innych rejonach wschodniej Polski. A-P-P nie jest agencją fotograficzną, która zasila obrazami media głównego nurtu. Naszym priorytetem są współprace artystyczne, badawcze czy aktywistyczne i dla takich działań udostępniamy nasze zdjęcia bezpłatnie. Komercyjne podmioty prasowe muszą kontaktować się z fotografkami_fami indywidualnie. W tym wymiarze zasób A-P-P jest półotwarty.
A-P-P to nie tylko archiwum, to również publikacja. Więcej o funkcji „Gazety Strajkowej”, której premiera już dzisiaj na Pl. Defilad, oraz związkach reportażu ze sztuką opowiedziała nam jej autorka Karolina Gembara – fotografka, członkini Sputnik Photos.
Czym jest Gazeta Strajkowa?
Karolina Gembara: „Gazeta Strajkowa” to spontaniczna publikacja, której pomysł powstał jesienią 2020, tuż po masowych demonstracjach w sprawie wyroku TK praktycznie zakazującego aborcji. Chcieliśmy jako Archiwum Protestów Publicznych wspomóc protestujące osoby. Nasze archiwum zawiera wiele fotografii dokumentujących walkę o prawa kobiet, ale nie chcieliśmy, by te obrazy funkcjonowały tylko w sieci. Gazeta powstała po to, by te obrazy wyszły na ulice, aby można było je trzymać w dłoniach, powiesić w oknie, aby były gotowymi banerami z hasłami Strajku Kobiet. W ten sposób fotografia w performatywny sposób wzmacnia przekaz protestu. Spontaniczny pomysł przerodził się w dość spore przedsięwzięcie. Z pomocą darczyńców wydrukowaliśmy jak dotąd 18 tysięcy egzemplarzy, również dotyczących innych spraw – Strajku Klimatycznego oraz społeczności LGBTQIA+, które trafiły do wielu miejsc poza Warszawą.
Jak artystyczne podejście może wzbogacić reportaż? Jakie nowe znaczenia może wyprodukować?
Karolina Gembara: Trudno mi mówić za wszystkich członków i wszystkie członkinie A-P-P. Myślę, że każda z osób fotografujących kieruje się dziennikarską rzetelnością, niemniej każdy i każda poszukuje też kreatywnych sposobów obrazowania protestu, co według mnie nie umniejsza reporterskiej misji. Same protesty są pomysłowe, pełne zaskakujących wizualnych, werbalnych, ale i taktycznych rozwiązań. Są także często pełne emocji, przemocy i agresji ze strony Policji. Te wszystkie sceny podsuwają naturalnie estetyczne rozwiązania – bliskie, afektywne kadry, użycie światła itd. Jako fotografowie i fotografki, którym idee protestu są bliskie – czego nie ukrywamy – staramy się tworzyć obrazy, które wspomogą przekaz walki kobiet, osób LGBT, aktywistów i aktywistek klimatycznych i innych… Być może w ten sposób mamy szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców.
Paweł Starzec to jeden z artystów, którego prace będziemy mogli zobaczyć dzisiaj na Pl. Defilad. Manifestacje dokumentuje już od dawna, rejestrując przewijające się przez ulice miast rzesze protestujących i towarzyszącą im policję.
Co sprawia, że chcesz fotografować protesty?
Paweł Starzec: Poczucie, że to, co się dzieje jest ważne, chociażby przez samą skalę wydarzeń na ulicach. Zabrzmi górnolotnie, ale wydaje mi się, że część z tych protestów to historyczne chwile, i za 10 czy 20 lat będę wracał do tych zdjęć także w takim kontekście. Nie wierzę w to, że moja fotografia w jakiś sposób zmieni świat, ale jednocześnie chcę obserwować i dokumentować to, co się dzieje. Poprzez moje zdjęcia często rejestruje to, jak wygląda relacja władzy między policją a protestującymi.
Jaka sytuacja na proteście, którego byłeś świadkiem, najbardziej Cię zszokowała?
Paweł Starzec: Skala przemocy policyjnej wobec protestujących od sierpnia ubiegłego roku. Niektórych sytuacji nie widziałem na żywo, ale wracałem do nich w rozmowach z osobami, które brały w nich udział. Jeżeli miałbym wskazać jedną rzecz, to sytuacja w której policjanci rzucają na chodnik drobną osobę w trakcie zatrzymań na Krakowskim Przedmieściu – w zalewie krzyków da się wychwycić dźwięk głowy uderzającej o ziemię. Z ostatnich – nagrywanie z kilku metrów małej grupy ludzi, która przyszła upamiętnić śmierć Milo Mazurkiewicz – płakali, zapalali znicze, a policjant z kamerą dokumentował to z odległości kilku kroków.
Fotografka i filozofka Marta Bogdańska wspomina z kolei pierwsze próby dokumentacji protestów.
Pamiętasz jaki pierwszy protest udokumentowałaś? Jakie uczucia towarzyszyły Ci przy tej pierwszej próbie?
Marta Bogdańska: Tak! To była druga Manifa Warszawska w 2001 roku. Wtedy zaangażowałam się w działania Porozumienia Kobiet 8 Marca, zaczęłam współorganizować Manify, happeningi i wszystkie działania ruchu feministycznego. To była robota na pełen etat 😉 Siedziałyśmy godzinami i wymyślałyśmy działania, performensy. Samo robienie zdjęć nie było dla mnie najważniejsze, to była raczej forma dokumentowania. Chodziło o udział, aktywne włączenie się w akcje, które mówiły o rzeczach ważnych. Zawsze uważam, że najważniejszy jest udział, te osoby które przychodzą na ulicę, niosą hasła, ryzykują. Na tych pierwszych Manifach, Paradach było ich mało: 100-200. Pamiętam ten stres, i tę dziwną mieszankę ekscytacji i siły połączoną z lękiem towarzyszącym byciu na ulicy. Ale też dużo frajdy, którą sprawiało robienie mocnych, odważnych, kolorowych rzeczy. Przez kolejne 10 lat budowało się zaplecze obecnego ruchu feministycznego. Wszystkie te rzeczy wynikają z siebie nawzajem i są ciągłością. Cieszę się, że brałam w tym udział.
Czym jest dla Ciebie sztuka/fotografia zaangażowana?
Marta Bogdańska: Odkąd miałam 18-19 lat zaczęłam się angażować. Nie myślę, że teraz robię „zaangażowaną sztukę”. Zawsze robiłam mniej więcej podobne rzeczy – i w Polsce, i w Libanie – projekty które opierały się na współpracach, angażowaniu różnych społeczności, działaniu pomiędzy aktywizmem, kulturą i innymi dziedzinami. Osobiście nie mam potrzeby tego tak nazywać, rozdzielać. Nie jest to też dla mnie nic nowego, wiele osób pracowało na polu sztuki, która się angażuje (w różny sposób: czasem bardziej widoczny, czasem na ulicy, a czasami bardziej intymnie, w małych grupach). Pewne rzeczy stają się w jakiś sposób modne, przychodzą fale zainteresowania różnymi sposobami uprawiania sztuki. Teraz – widzę to porównując np. stan sprzed 10 lat – projekty angażujące się bardziej bezpośrednio, deklarujące to zaangażowanie, są bardziej popierane i widzialne. Jeszcze niedawno tak nie było. Fajnie, miejmy nadzieję, że to nie jest krótka moda. Dla mnie więc, wiele projektów, które robię, jest zaangażowanych (w tym znaczeniu, o które pytasz). Robię rzeczy na styku różnych mediów, różnych dziedzin, różnych doświadczeń, i moim marzeniem jest, by móc to robić dalej, tak jak to czuję.
Prace Rafała Milacha, Marty Bogdańskiej, Pawła Starca i wielu innych artystów i artystek będziecie mogli zobaczyć już dzisiaj na Pl. Defilad.
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z wykształcenia historyczka sztuki i fotografka, z zamiłowania kartomantka. Ezo tematy nie są mi obce. Lubię rozmawiać, szczególnie z kobietami i o kobietach. Jestem związana z Radiem Kapitał, gdzie współprowadzę "Tarotiadę" i mam swoje solowe pasmo "Czeczota".