Czytasz teraz
asster: Rap nie zabił we mnie człowieka [WYWIAD]
Muzyka

asster: Rap nie zabił we mnie człowieka [WYWIAD]

asster

asster, jeden z najlepiej rokujących traperów w Polsce, ma dużo do powiedzenia. Czas, żebyście poznali go lepiej.

Po co w 2023 roku młody, coraz bardziej zasięgowy raper wydaje płytę? Teraz kariery buduje się singlami.

asster: Chodzi o samorealizację. Zawsze strasznie jarało mnie to, że mogę przesłuchać dzieło artysty od deski do deski i tym samym posłuchać co ma do powiedzenia o sobie i swojej historii. Tak jak mówisz – mogłem wydeptać sobie ścieżkę singlami, ale to pójście na twórczą łatwiznę. A płyta to artystyczne dziecko i największa duma.

Musiałeś uwierzyć w rynkową sensowność tego projektu, nim powstał?

asster: Zmieniłem podejście do wielu rzeczy, gdy moja kariera zaczęła rosnąć. Zawsze jednak staram się tworzyć utwory zgodnie z tym, co i jak czuję. Czy uznana zostanie za underground, czy mainstream, to nie ma dla mnie znaczenia. Najważniejsze, aby była zgodna ze mną i podobała się fanom.

Z tego undergroundu wyszedłeś naprawdę szybko. To była twoja inicjatywa czy tak wyszło?

asster: Nie wydałem ani lovesongu, ani mega catchy numeru, który stał się hitem na TikToku, bo stworzyłem do niego taniec. To wyszło naturalnie.

Czyli jak?

asster: Po premierze utworu KEEP IT LOWKEY zacząłem poważnie traktować muzykę. Na kawałku W PÓŁ zrobiłem w dwa tygodnie 20000 tysięcy. Przy NO KISSES był wielki wybuch. Dostałem propsy od ludzi i motywacyjnego kopa w dupę.

Nie stało się to zbyt szybko?

asster: Ani razu nie pomyślałem, że mam za dużo na głowie. Wiadomo, gdy wydajesz płytę, to musisz pospinać dużo rzeczy i siada ci to na banię, ale nie było momentu zawahania się. Chciałem tylko więcej i więcej. Logiczne, że zdarzą się mniejsze wzrosty, w ogóle mogę doświadczyć glowdownu pod względem wyświetleń… Nic mnie jednak nie zahamuje. Nie ma opcji.

Wiesz, przez rok zbierałeś materiał na debiut, a jesteś w wieku, w którym wiele rzeczy może ci się szybko przestawiać w głowie. To też jest ryzyko.

asster: Po to zrobiłem EP-kę. Wychodziły numery, myślałem, że są idealne na album, po czym przychodził nowy i już wyrzucałem tamte. To niekończąca się pętla, przez co mam dużo kawałków, które nie ujrzą światła dziennego.

Kiedy postawiłeś kropkę zamiast używać przecinka?

asster: Trzy tygodnie przed ogłoszeniem preorderu miałem zrobić utwór z moim hypemanem. Stworzyliśmy go od podstaw razem w studiu i powiedziałem, że to koniec. Że daję sobie spokój, bo za dużo myślę, za bardzo kombinuje.

Dobrze, że wspomniałeś o tym studiu. Słyszałem, że parasz się nie tylko rapowaniem, ale też miksem czy masteringiem, a jeszcze lubisz wspólne komponowanie numerów. Nie umiesz odpuścić?

asster: Jestem człowiekiem, który lubi mieć dużo po swojemu. Nawet jak nie umiałem, to i realizowałem samego siebie. Robiłem też swoje pierwsze miksy, wiem, z czym się to je. Gdy kładę kolejne barsy na freestylu to wiem, jak zaaranżować bit, gdzie dać krótką pauzę w muzyce. Wiem, jak chcę, by brzmiały moje numery. Nie lubię sytuacji, w której tworzy się szósta wersja całości i wciąż jest coś nie tak w brzmieniu. Z Pazzy’m robimy tak, że siedzimy na Discordzie, a ja co chwilę przerywam gadką: stary, zatrzymaj, robimy to tak. Mogłoby to niektórych wkurzać.

Bywasz upierdliwym współpracownikiem?

asster: Myślę, że tak, ale często mówię sobie: nie no, skończ truć mu dupę. Do tego przypominam sobie, że goni nas czas. Najważniejsze, że efekt jest bardzo dobry. Najgorzej ogarnąć psychoakustykę.

W jakim sensie?

asster: Strasznie ryje mi beret, gdy nasłucham się prevki któregoś z moich utworów, po czym wychodzi on po miksie i brzmi inaczej. Wydaje się, że coś jest źle, chociaż nie jest. Muszę zostawić go na parę dni, by przestać sobie coś wkręcać.

A teksty? Piszesz czy z głowy?

asster: Rozpiszę ci to. Wybieram bit, odpalam go, zaczynam nucić losowe słowa, by wybadać flow, a jak już je mam razem z pierwszym wersem, to idę od razu przed majka i nagrywam. Nie zdążę nawet pomyśleć i mam cały numer. Nie zdążę nawet ogarnąć, gdy kończy się bit. Ale chciałbym wrócić do pisania tekstów, by je troszkę poprawić. Nigdy nie chciałem jednak pisać rozprawek na podkłady. Te rymy same się znajdują w mojej głowie. Myślę, że to kwestia rodzinna.

Czemu?

asster: Moja mama pisała kiedyś wiersze, a tata miał ucho do muzyki, więc może poszło to z genami?

Widzę pewne zagrożenie w metodzie, którą teraz stosujesz. Pamiętasz w ogóle swoje teksty?

asster: Czasem mam tak, że jednego dnia nagram numer, a następnego nie pamiętam już połowy tekstu. Teraz, jak nagram numer, to drugiego dnia spisuję jego tekst lub zarzucam go sobie na słuchawkach dziesięć, piętnaście razy.

Słychać, że inspirują cię europejskie stylistyki. Mało w tym Ameryki.

asster: Nie no, są numery uderzające w Atlantę, Young Thuga, Lil Baby’ego, ogolnie YSL. Poszedłem jednak w europejskie brzmienie, bo pomyślałem, że Polska ma jeden wielki problem.

Oj, chyba niejeden…

asster: Albo idą za trueschoolem, albo są słuchaczami trapu, który kojarzy im się tylko ze Stanami. Też lubię ten pierwszy, ale trzeba patrzeć różnie na muzykę, bo zamknięcie się hamuje rozwój. Też lubię ten drugi, ale bardzo znikoma liczba osób, które znam, słucha także europejskiej muzyki, np. Włoch, Hiszpanii, Francji…

To jak zacząłeś jej słuchać ty?

asster: Zaraził mnie nią ziomal, z którym wychodziłem na osiedle jakoś w 2019, 2020 roku. Był tam rap z Niemiec i ze Stanów, to się przeplatało. Dopiero rok temu wszedłem w inną Europę. Brakuje nam różnorodności. Ludzie słuchają afrotrapu i mówią: Jezu, kolejny afrotrap w stylu disco polo. Nie otworzą głowy i nie zauważą ciekawych rzeczy.

Jakich?

asster: Że brzmienie jest inne. Bit ma afrotrapową perkusję, ale zupełnie inną melodię. Weźmy przykład Kizo. Jego afrotrap jest wyrobiony i nie przemawia do mnie, hiszpański afrotrap od Morada – już mi się podoba. W nim jest mniej marketingowego punktu widzenia, on mówi, jak jest. Nie robi z tego disco polo, tylko uliczny rap.

Tylko widzisz, po wspomnianym Moradzie słychać, że wyrósł z innego gruntu. Inaczej słyszy muzykę, więc inaczej nawija, jest w tym pewna lokalność. Czy my się czymkolwiek wyróżniamy?

asster: Ostatnio trafiłem na czeski drill – jest zbliżony do tego, co w Polsce. Ale w Hiszpanii jest inaczej. U nas swojskość to niby boom bap zaczerpnięty z USA, ale jak tak uważniej posłuchać to przewija się słowiańska nuta, choćby w starym samplowaniu. Taki Baby Gang ma włoską gitarkę w bitach, ale tamten drill jest cztery razy mocniejszy od tego, co ludzie słyszeli w Stanach czy Polsce.

No właśnie, tak jak mówiłeś – trap kojarzy się z Ameryką, ale czy nie stał się tam nudny?

asster: Zauważam pewną tendencję.

Jaką?

asster: W Stanach ludziom nie przeszkadza powtarzalność. Okej, jak ktoś wyda n-ty podobny album, to zacznie się gadanie: kurwa, ten gościu to odgrzewany kotlet, ale jest większa tolerka. U nas weszła taka mentalność słuchacza, że ludzie szybko się nudzą. Słuchają ulubionego artysty, który trzy lata wcześniej wydal zlewający się album, ale jak debiutant nie wyjebie dziesięciu kawałków w różnych stylistykach, to już jest nudziarzem. Szybko podcina się skrzydła.

Martwi cię to?

asster: Nie zwracam na to uwagi, chyba że to konstruktywna krytyka.

A zwracasz uwagę na Wyspy Brytyjskie?

asster: Nie słuchałem za dużo, ale ogarniałem GRM Daily. Nie czuję podjarki, nie krzyczę, że to świeże. Dużo rzeczy ma swój schemat, choć przecież da się zrobić ciekawy drill. Tam albo robisz samplowany drill, od którego przesytu chce mi się rzygać nawet w Polsce, albo drill, w którym typ wierci ci w głowie i powtarza kolejny raz tę samą historię. No i brakuje mi beefów w Polsce.

Jak by wyglądały?

asster: Nie wiem jednak jak w tych czasach ludzie by do tego podeszli. Kiedyś było ich w chuj, jedni zyskiwali, drudzy tracili, tworzyły się obozy. Teraz przeszłoby to, ludzie by się jarali, ale nie miałoby to takich zasięgów jak numery robione pod radio. No i nie padłyby niektóre słowa, bo content stał się family-friendly.

Rywalizacji również ci u nas brakuje?

asster: Ona wciąż jest, tylko słuchacze jej nie zauważają. Każdy z branży to czuje. Pytanie, co z nią zrobisz, a ja wolę patrzeć na to zdrowo. Nawet jeśli ktoś ruszył w podobnym czasie i szybciej coś mu się udało, to pracuję ciężej, by go dogonić.

Czyli starszy raperzy nie dzielą się wiedzą? Wychodzą z założenia, że ten tort do podziału nie jest wcale taki duży, więc po co dawać komuś lepsze sztućce?

asster: Ludzie zaczęli bardzo się zamykać ze swoimi umiejętnościami. Przestali się dzielić, bo wolą mieć sos niż edukować ludzi. Powiem ci, że u artystów będących dłużej na rynku wygląda to kompletnie inaczej. Są przypadki, że to tylko biznes, ale są też przypadki zajawy. Musisz być pozytywnie pierdolnięty, jeśli jesteś w tym dziesięć lat i nadal jest w tobie ogień.

Jak było z Malikiem Montaną?

asster: Pozytywnie zaskoczył mnie tym, że znał swoją wartość, ale nie patrzył na mnie z góry. Sam mnie do siebie zaprosił, bo chciał zobaczyć moją perspektywę. Dał mi też radę, której nie mogę powiedzieć. Dzięki niemu otworzyłem głowę w kwestii większej współpracy z innym artystą w studiu. Można pracować tak, że jeden typ pisze zwrotkę, drugi refren i potem zastanawiacie się co kto zarapuje, ale nie na tym powinno to polegać. Przy tworzeniu Ronda podsuwał mi pomysł na swoją zwrotkę, ja się do niego odnosiłem, bez przerwy wymienialiśmy się spostrzeżeniami. To było jak wyłamanie się ze schematu.

Tak jak sesja z wężami?

asster: Gdyby miał wziąć pająka – trzy razy bym się zastanowił. Z wężem było inaczej, choć podczas sesji pierwszy raz miałem z nim do czynienia. On się oplótł, a ja pomyślałem: ale zajebiste uczucie.

Czy pomyślałeś też, że dzięki rapowi możesz zrobić rzeczy, które w innym przypadku byłyby dla ciebie niedostępne?

asster: Oczywiście, bo to także kwestia finansów, dzięki którym będę mógł odkrywać świat. To na pewno niecodzienne.

asster
asster

Wróćmy do rzeczywistości. Ile zagrałeś w życiu koncertów?

asster: Ciężkie pytanie. Chyba piętnaście, licząc supporty.

Zobacz również
Tłuste bity

Kogo supportowałeś?

asster: Bodajże dwa razy Pikersa. Po wygraniu konkursu zagrałem też na Traposferze w Katowicach, gdzie moim hypemanem był rusina. Raczej niczego mnie to nie nauczyło, bo to były typowe koncerty.

To jak się przygotowujesz?

asster: Zazwyczaj miałem bardzo słabe odsłuchy – ledwo siebie słyszałem, musiałem się wydzierać. Trudno się do tego bawić. Robimy próby, żeby oddać głos tak jak na numerach.

Wiem, że śpiewałeś też w Domu Kultury.

asster: Jakieś stare polskie hity i numery okołorozwojowe dla ludzi w moim wieku, czyli 8-11 lat. W pewnym momencie śpiewałem coś o budziku i zaczęto strasznie mnie nim wałkować. Rozumiem, że im się to podobało, bo miałem dryg do śpiewania i robiłem wygibasy, ale wiedziałem, że nie chcę tego robić. No i zacząłem słuchać rapu.

Brzmi to tak, jakby trasa była dla ciebie większym wyzwaniem niż nagranie debiutu.

asster: Czy ja wiem? Stworzenie albumu to większe przedsięwzięcie. Trasa to nagroda za to, że zrobiłeś krążek, ludzie jarają się nim i tobą, więc możecie zrobić wspólny melanż. Nie czuję stresu, jestem podekscytowany! Sam też chodzę na koncerty raperów, których lubię, ale nie stoję pod sceną. Parę miesięcy temu poszedłem na PRO8L3M w Łodzi, mimo że napierdalał deszcz.

A jak nastroje przed maturą?

asster: Podchodzę.

Jak przygotowania?

asster: Teraz gorzej… Jestem zdania, że co ma być, to będzie. Tak naprawdę ważny jest papierek, takie mamy realia. No i lepiej mieć plan B. Postawiłem jednak wszystko na jedną kartę – może to się odbije na mnie w przyszłości, może nie, zobaczymy. Jak mam czas, to zrobię jakieś prace, ale to nie jest to samo, nie jestem już typowym uczniem.

Rodzice nie są przerażeni?

asster: U mamy był niepokój połączony z troską, za to tata rzucił pomysł, żebym zmienił szkołę. Ona była na nie, bo podręczniki, to, tamto, ale zmieniłem szkołę i wyprowadziłem się od rodziców. Nie mieliśmy zgrzytów, bardzo mi kibicują, tylko trochę wcześniej chcę wejść w dorosłe życie.

Czemu?

asster: Im więcej spadnie na mnie spraw, z którymi będę musiał się zmierzyć, tym wcześniej stanę się dojrzalszy. Nauczę się życia na swoim, nauczę się bycia w społeczeństwie i zacznę egzystować jako niezależna jednostka ze swoimi problemami i radościami.

Mieszkasz sam?

asster: Z dziewczyną.

Jak ci się mieszka bez rodziców?

asster: Jak teraz sobie myślę, to jednak mieszkanie samemu bardziej mi odpowiada. Jestem osobą, która musi mieć wszystko po swojemu i nie lubię, jak ktoś siedzi mi na głowie.

Czyli miło się wam mieszka?

asster: Bez dram, ja w ogóle jestem mało konfliktowy. Nie przejmuję się rzeczami, które nie mają sensu.

Wiesz, bardzo młodo zamieszkałeś poza domem rodzinnym. Coś cię zaskoczyło?

asster: Może ogarnianie różnicy zdań. No dobra, jest jeszcze jedna rzecz, czyli ceny w sklepach. Jak z dnia na dzień coś zdrożało o złotówkę… Muszę sobie zamawiać żarcie, więc gdybym nie miał kwitu, to nie zamieszkałbym poza domem. Idzie strasznie dużo siana, a będzie tylko gorzej.

Czyli jeszcze nie żyjesz w nierealnym świecie jak wielu polskich raperów?

asster: Nie odmawiam sobie, ale rodzice wpoili mi, że grosz do grosza, a będzie kokosza. Nawet jak zarabiasz dużo, to oszczędzanie się przydaje. Nie jestem influencerem, nie chodzę do Starbucksa, bo muszę pić kawę w takich miejscach. Rap nie zabił we mnie człowieka.

A co ci może zabrać? Jak tak dalej pójdzie, to długo nie poznasz innego życia.

asster: Poznałem ciężką pracę fizyczną i wiem, że bym podołał, chociaż bym nie chciał. Rap może mi zabrać prawie cały czas, ale w sumie ludzie głupieją, gdy mają za dużo wolnego.

Bilety na trasę koncertową asstera znajdziecie tutaj!

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony