Billy Dee Williams nie widzi problemu w blackface. Dlaczego?
Billy Dee Williams, znany z roli Lando Calrissiana w serii Gwiezdne wojny, stawia na pierwszym miejscu wolność ekspresji twórczej.
Co jakiś czas w mediach ponownie pojawia się dyskusja dotycząca blackface. To technika sceniczna, w której biały aktor wciela się w rolę czarnej postaci poprzez pomalowanie twarzy na ciemny kolor. Niekiedy ma także nienaturalnie powiększone usta. Ta praktyka przede wszystkim rodzi wątpliwości w Stanach Zjednoczonych, gdzie rozwarstwienie rasowe jest znacznie większe. Kojarzy się tam z tzw. minstrel shows, czyli rozrywkowymi przedstawieniami przeżywającymi szczyt popularności w XIX wieku. Zawarte w nim piosenki, skecze i tańce często miały wymiar rasistowski.
Medialny ostracyzm
Z biegiem lat blackface uznano za niedopuszczalne. Ci, którzy mimo to zdecydują się na jego wykorzystanie, są wystawieni na publiczny lincz. Po przykłady nie trzeba sięgać daleko. Pod ostrzałem krytyki w ubiegłym roku znalazł się choćby Kuba Szmajkowski, uczestnik 19. edycji popularnego programu telewizyjnego Twoja twarz brzmi znajomo. Wokalista i piosenkarz wszedł w skórę rapera Kendricka Lamara, mając zaciemnioną twarz, doczepioną brodę i warkoczyki. O jego występie rozpisywały się zagraniczne media, w tym Variety i The Guardian. Szmajkowski szybko wydał oświadczenie, w którym uznał, że jego intencją nie było obrażenie ani wyśmianie kogokolwiek.
Okazuje się, że nie każdy przedstawiciel czarnej społeczności zgadza się z potrzebą tak dużego ostracyzmu. Aktor Billy Dee Williams zdradził w podcaście Club Random, że uznanie za rasistę białego artystę, który pomaluje twarz, to spore nadużycie. Po jakie argumenty sięgnął 87-letni Amerykanin?
Mufasa: Król Lew już wkrótce w kinach. Zobaczcie pierwszy fotos z filmu!
Billy Dee Williams. Przeciwko roli ofiary
Podczas wywiadu odtwórca roli Lando Carlissiana z Gwiezdnych wojen przytoczył historię z planu zdjęciowego do filmu Otello z 1965 roku. Tytułowego bohatera zagrał w nim Laurence Olivier. Oprócz tego, że miał pomalowaną twarz, przyswoił obcy akcent i poruszał się charakterystycznym krokiem. – Uważam, że to było prześmieszne. Bardzo mi się to podobało. Uwielbiam takie rzeczy – tłumaczył.
Kiedy prowadzący wywiad zauważył, że Billy Dee Williams opowiada o tym z uśmiechem na twarzy, odparł, że obecnie nie byłoby zgody na tego rodzaju praktykę. Ku jego zdziwieniu gość stwierdził, że nie sam nie widzi w niej większego problemu. – Powinieneś móc to zrobić. Jeśli jesteś aktorem, powinieneś móc robić wszystko, co chcesz – przekonywał. Dziennikarz próbował jeszcze polemizować z tym stwierdzeniem, przypominając, że rasizm uniemożliwił czarnym aktorom ubieganie się o intratne role. – To nie miało znaczenia. Oczywiście, to się stało, ale faktem jest, że to Ty o tym dyskutujesz. Chodzi o to, żeby nie przechodzić przez życie z hasłem „Jestem ofiarą” – odparł. Z całym podcastem możecie zapoznać się poniżej.