Czytasz teraz
„Zawsze trochę idziemy w nieznane”. Coals o nowej płycie, hip-hopie i liminalnych miejscach
Muzyka

„Zawsze trochę idziemy w nieznane”. Coals o nowej płycie, hip-hopie i liminalnych miejscach

Coals

– Z biegiem lat jestem szczęśliwsza i mam wrażenie, że coraz lepiej radzę sobie z pracą i życiem – mówi w rozmowie z nami Kacha. Na krążku Sanatorium wraz z Lucassim rozliczają się z przeszłością, z której wyciągają z wnioski i stawiają odważny krok naprzód.

Dobrze pamiętam swoje pierwsze zetknięcie z Coals. To był 2015 rok, era wrażliwców, którzy lekko zamglonym wzrokiem patrzyli w przestrzeń i śpiewali o nieszczęśliwej miłości. Kacha i Lucassi, choć wówczas wypadałoby chyba raczej powiedzieć – Katarzyna Kowalczyk i Łukasz Rozmysłowski – debiutancką EP-ką Homework wpisali się w modę na smutne, gitarowo-elektroniczne piosenki. – To najlepszy rodzaj muzyki do wczesnej przejażdżki pociągiem i podziwiania mglistej scenerii, a może i do pływania w rzece i patrzenia na nocne rozgwieżdżone niebo – głosi najczęściej lajkowany komentarz pod utworem Weightless

Coals – Weightless

Od tego czasu upłynęły lata świetlne. Zmienił się i sam popyt na nastrojowy, eteryczny pop, i stylistyka, w której najpewniej czuje się duet. W trakcie rozmowy z artystami celowo wracam jednak do ery Homework, bo nadarzyła się ku temu rocznicowa okazja. Z kronikarskiego obowiązku wypada odnotować, że pierwsze numery duetu skończą jesienią 10. urodziny. Jak zatem Coals wspomina ich wydanie?

Złap Coals, LORDOFON i Mięthę na żywo na GO! On Stage Festival w Łodzi

Czasem zastanawiam się nad tym, co by się stało, gdybyśmy nagrali całą płytę w stylu „Weightless”, taką ambientową. W tym kierunku, jeszcze z duetem Tęskno, poszła Hania Rani, no i to się rozwinęło. Nie wykorzystaliśmy szansy na taki zespół, ale chyba też jej nie chcieliśmy – opowiada Lucassi. Kacha dodaje, że taka estetyka szybko się wyeksploatowała i nadeszła pora na nowości. – Prawda jest taka, że faza na tzw. skandynawski indie pop była u mnie bardzo krótka. Akurat przypadła na moment, gdy zaczęłam robić dłuższe piosenki. Wiem, że później mogłabym się dusić. Trudno mi robić rzeczy, których nie lubię, nie umiem się do nich zmotywować – przyznaje. 

W świecie hip-hopu

Dziś zespół jest w zupełnie innym miejscu. Pretekstem do naszej rozmowy, która odbyła się na warszawskiej Saskiej Kępie, jest rzecz jasna wydany w marcu album Sanatorium. Twórcy znów nagrali go pod auspicjami wytwórni PIAS. Promowali go na koncertach, w większości wyprzedanych, a przed nimi jeszcze letnie plenery i festiwale (m.in. warszawska Ephemera). Na krążek, jak na razie zbierający same dobre recenzje, czekało wielu słuchaczy. Wśród nich są także ci, którzy zupełnie nie kojarzą ich z czasów Homework, tylko z ostatnich wycieczek rapowych.

Coals feat. Żabson – Miraż

Lucassi tworzył bity m.in. dla Tymka, Szpaka, Young Multiego czy Sapiego Tha Kinga. Często dzieli studio z Kubim Producentem, który prywatnie jest jego kuzynem. Kacha dogrywała się do numerów 2K88, Taco Hemingwaya i asthmy. Półtora roku temu uzupełniła nośną zwrotką Złote Tarasy Mr. Polski i połączyła siły z rage’owym duetem Hesoyam. Dwójka jako Coals wydała też EP-kę Rewal, do której trzy grosze dołożył Żabson. – Czuję się częścią tej sceny i zauważyłam, że w ogóle bardzo lubią nas różne strony czy peje rapowe. Wydaje mi się, że na przykład HipHopXD, Underway czy Lil Konon zrobili nam dużą promocję przez ostatni rok – opowiada wokalistka. 

Mr. Polska ft. Kacha – Złote Tarasy Remix (prod. Abel De Jong)

Obniżyły się standardy popowej piosenki 

Rework Złotych Tarasów nie powstałby bez TikToka, gdzie Kacha (Lucassi jeszcze się nie odważył) regularnie publikuje coraz to nowsze materiały. Dziś obserwuje ją tam ponad 57 tysięcy osób. – Często, gdy wrzucam jakieś nagrania z Coals, widzę komentarze, że jesteśmy polskim Crystal Castles albo 100 gecs (haha). Wydaje mi się, że wśród wielu młodych ludzi panuje teraz trend na różne artpopowe czy alternatywne płyty z przeszłości i szukają takiej muzyki – opowiada artystka. – Zaraz może się okaże, że po latach ktoś odkrył jakiś nasz odklejony numer sprzed sześciu lat i będzie tam viralem. Kto to wie – wtóruje jej Lucassi. Chińska aplikacja kryje jednak też inną, ciemniejszą stronę. – Wydaje mi się, że tiktokizacja muzyki i przecinanie się raperów z influencerami sprawiło, że obniżyły się trochę standardy popowej piosenki – tłumaczy Kacha.

Kacha z Coals na TikToku nagrywa jako @discopololajf

Coals: angielski to droga na skróty 

Sanatorium słucha więc nieco inna grupa niż ta, która zapętlała albumy Tamagotchi albo docusoap. Coals konsekwentnie idzie jednak swoją drogą i unika mizdrzenia się do trendów. – Nie kierujemy się kalkulacją. Zarabiamy na muzyce, ale nie robiliśmy nigdy czegoś tylko po to, żeby sprzedać jak najwięcej. Nasi odbiorcy chyba nas rozumieją – mówi Lucassi. Kacha: Mnie zależy na odbiorcy, na komunikacji z fanami. Ale w samej twórczości raczej skupiam się po prostu na sobie, nawet jeśli część tych piosenek nie dotyczy mnie samej, a historii, w których tylko wcielam się w jakąś rolę

Coals / fot. Marccelo Gąska / materiały prasowe

W pełni świadomą, autonomiczną decyzją duetu okazało się napisanie wszystkich piosenek w ojczystym języku. – Stwierdziłam, że nie chcę już robić muzyki po angielsku. Dla mnie to droga na skróty, a koniec końców zlewasz się trochę z podobnymi zespołami z UK. Poza tym ostatnich latach zaczęłam słuchać dużo polskiej muzyki. Do pisania zainspirował mnie trap – mówi Kacha. Jakich wykonawców ma na myśli? Wymienia szybko Belmonda, Diankę, nath schaftera, hesoyam, wczesnego Bedoesa i Żabsona, TUZZĘ czy Hewrę. Pójście ich śladem i zabawa słowami były dla niej możliwe dzięki pozbyciu się wstydu. – Nauczyłam się dystansu. Kiedyś, może dlatego, że miałam dużo znajomych, którzy interesują się literaturą, strasznie wstydziłam się pisać. Ciągle żywiłam przekonanie, że coś jest beznadziejne, ale zrozumiałam, że piosenka jest po prostu piosenką. Że to forma wrażeniowa i że nie musi być dziełem sztuki. Po prostu mówisz, co chcesz – dodaje. 

Coals / fot. Marccelo Gąska / materiały prasowe

Przyjąć, co się stało 

Taką pewność siebie i koncyliację czuć już chwilę po zapoznaniu się z tekstami na albumie. Na Sanatorium bywa posępnie. W singlowych dzwonach padają wrażeniowe wspomnienia trudnych nastoletnich chwil: szybko bijące serce, chowanie się pod kapturem, wielkie mapy i urwane lekcje. Z Ferii x lat temu i Kurortu wybrzmiewają reminiscencje odpoczynku podszytego niepokojem, a ^.^ bryzę wieńczy słodko-gorzkie stwierdzenie, że nie ma już nic do stracenia. Na końcu mrocznego tunelu widać jednak światełko. Z każdej sytuacji istnieje wyjście. Grunt to pogodzić się z tym, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu, i wyciągnąć wnioski z przeszłości. 

Coals – dzwony

Dzielę się tym spostrzeżeniem z artystami. – Czuję to, o czym mówisz. Myślałam o tym, pisząc teksty – potwierdza Kacha. – Muszę przyznać, że koniec liceum i początek dwudziestki, które przypadły na początek Coals, były najgorszym okresem mojego życia. Strasznie się irytowałam, kiedy ktoś przywoływał mi wspomnienia z tego czasu. Szczerze mówiąc, i tak niewiele z niego pamiętam, bo go wyparłam. W zeszłym roku nadszedł taki moment, gdy udało mi się wreszcie zdystansować i przyjąć, co się stało – dodaje. Zmianę na poziomie muzycznym dostrzega też Lucassi. – Wokal jest tu jakiś czystszy, stopa i bas idą w konkretnej przestrzeni – dodaje.

Trudne pytania, nieoczywiste refleksje. Przeczytaj więcej naszych rozmów!

Coals: bizarne uniwersum 

Jednej rzeczy u duetu ząb czasu za to jeszcze nie nadszarpnął. Nad premierowym materiałem znów unosi się duch dziwności: trudnej do wyłapania i jednoznacznego zdefiniowania. Specyficzną, retrofuturystyczną aurę mają same piosenki. Dreampopowy i ambientowy spokój raz za razem przełamują w nich odniesienia do świeżych trendów: afrotrapu, połamanego hyperpopu albo zamglonego drum and bassu. Kacha sprawnie odnajduje się w każdej z tych estetyk. Fani eterycznego ducha Weightless będą zadowoleni z wokaliz (w południe, ferie x lat temu). Inni docenią jej żwawą, pojawiającą się tu i ówdzie nawijkę. 

Zobacz również
Daria ze Śląska

Okładka albumu Sanatorium zespołu Coals / proj. Marccelo Gąska / materiały prasowe

Intrygować nie przestaje także oprawa wizualna piosenek. Okładkę Sanatorium zaprojektował Marccelo Gąska. Artyści pojawiają się na niej dwukrotnie: i w fioletowym pokoju, i na ekranie podwieszonego pod sufitem telewizora kineskopowego. Otaczają ich osobliwe artefakty: żółte drzwi, antyczna figura, złoty kotek. – Początkowo zarezerwowałam przestrzeń w hotelu Pałacyk Otrębusy, za Warszawą. Myślałam, że zrobimy zdjęcia tam, na basenie, w estetyce vaporwave. Ale Marcelo wykonał fotomontaż w swoim stylu i jestem z niego bardzo zadowolona. Uważamy, że to chyba nasz najlepszy cover – przyznaje Kacha. 

Nostalgiczny niepokój

Pomieszczenie z okładki może kojarzyć się z przestrzeniami liminalnymi, które wywołują całą masę odczuć: od tęsknoty, przez obcość, aż po strach. – Od małego lubiłem uczucie, gdy oglądam ich zdjęcia. Nie do końca wiem, o co w nim chodzi. Podobnie miałem w Pałacyku Otrębusy. To była taka przestrzeń, gdzie na środku był basen, ściany w antycznym stylu, a do tego grota solna. Gdy to zobaczyłem, bardzo się zrelaksowałem. To takie odcięcie w ogóle z czasu. Nostalgiczny niepokój – opowiada Lucassi. Dla Kachy takie skojarzenia budzi jeszcze polski postmodernizm. Na cześć krakowskiej Galerii Plaza, która idealnie wpisuje się w ten nurt, nazwała zresztą jeden z singli. 

Coals – Plaza

Założenia przestrzeni liminalnej spełnia jeszcze samo sanatorium. Bohaterowie książek, w których stanowi tło dziejących się wydarzeń – Czarodziejskiej góry Tomasza Manna albo Empuzjonu Olgi Tokarczuk – przybywają tam chorzy, z kłopotami natury zdrowotnej albo emocjonalnej. Zakłady lecznicze okazują się miejscem przejścia. W spokoju, z dala od codziennych zmartwień staną tam na nogi. – Kojarzą mi się z zakopaniem przeszłości i regeneracją – opowiada Kacha. Wystarczy przypomnieć sobie, co mówiła o nabraniu dystansu do trudnych chwil z młodości, i połączyć kropki. 

Zmiotę stary kurz, nara, uciekam. Wyłażę stąd, chcesz ze mną, to chodź – puentuje wspomnianą Plazę. Trudno oprzeć się temu zaproszeniu. Nawet jeśli nie wiemy, dokąd prowadzą, Coals na pewno jeszcze zaskoczą. – W końcu chyba zawsze trochę idziemy w nieznane – mówi Lucassi.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony