W styczniu 1999 roku ukazał się słynny debiut Britney Spears. W tym roku zdążył już skończyć 22 lata. Z tego względu, ale także z powodu mojej wielkiej sympatii do muzyki Amerykanki, postanowiłem podzielić się z wami piątką moich ulubionych utworów Brit.
Zapraszamy razem z Wojtkiem Sawickim aka DJ Carpigianim na sentymentalną podróż w czasie z niekwestionowaną „królową nastolatek” lat 90. i zerowych.
Toxic
Toxic to fantastyczny imprezowy numer, który w złotej erze popowej kreatywności ustanowił nowy paradygmat absorbującego wszelkie możliwe inspiracje i odniesienia (muzyka country, indyjskie wpływy, funk, disco, jungle), pędzącego na złamanie karku mainstreamowego hitu. Za to wszystko i za wściekle przebojową partię smyków, wzbogaconą zaskakującymi dźwiękami gitary calexico wieczne uszanowanko dla Britney i jej marvelowskiej, nieujarzmionej opowieści o narkotyczno-toksycznej sile miłości.
… Baby One More Time
Wielu uważa, że Toxic jest dużo lepsze od …Baby One More Time. Nie wiem, nie wiem, może tak, może nie, u mnie zależy to od dnia i nastroju, ale z wiekiem coraz większe upodobanie znajduję w nieco spokojniejszych, zbudowanych wokół jednego chwytliwego motywu piosenkach. A w debiutanckim singlu Britney zawarty jest jeden z najlepszych motywów w historii muzyki pop. To się nazywa wejście z buta!
I’m a Slave 4 U
Minimalistyczny, przepełniony seksualnym napięciem synth-pop, który całymi garściami czerpie z neptunesowskiego hip-hopu przełomu millenium. Britney Spears w duecie z Pharrellem Williamsem to zawsze czyste złoto.
Why Should I Be Sad?
Ten utwór odsłania inne, bardziej introwertyczne oblicze złamanej gwiazdy pop. Trudno wyrazić słowami doskonałość tego juniorboysowego, do bólu intymnego bitu. Nieoczekiwane, ledwo dostrzegalne piękno. Mam nadzieję, że wam nie umknie.
Till The World Ends
Dzięki covidowej pandemii ten post-edmowy, imprezowy banger zyskuje drugie dno. Przypomina nam o tym, jak wyglądało nasze weekendowe życie tuż przed pełzającym końcem świata.