Zbiorkom z dzieckiem: jak jeździć komunikacją miejską i się nie zajechać? | Dzieckomiasto
Dziennikarka, copywriterka, pisarka i tekściara - zgodnie z dziecięcymi marzeniami,…
Całym sercem, umysłem i płucami zachęcam do jeżdżenia komunikacją miejską z dziećmi – dla lepszego powietrza oraz lepszego samopoczucia wszystkich zainteresowanych.
Najlepszym sposobem poruszania się po dużym mieście jest komunikacja miejska – jak zresztą sama nazwa wskazuje. Jestem totalną ultraską transportu publicznego w Warszawie. Zbiorkom jest wspaniałą alternatywą dla stania w korkach i robienia kilkunastu kółek, zanim znajdzie się jakikolwiek skrawek przestrzeni do parkowania. Uwaga – użytkownicy samochodów mogą poczuć się urażeni moimi poglądami, za co z góry nie przepraszam.
Podróżowanie autem po centrum miasta i ościennych dzielnicach z dzieciakami wydaje mi się być jeszcze mniej sensowne, niż robienie tego bez potomstwa. Do oczywistych wad samochodów, wymienionych powyżej, dochodzi jeszcze mocowanie się z dzieckiem, aby włożyć je do fotelika oraz składanie i rozkładanie wózka, żeby przewieźć go w bagażniku (już mi słabo na samą myśl). Nawet jeżeli macie adapter, który pozwala zabrać ze sobą samą ramę na kółkach i podpiąć do niej fotelik, musicie pamiętać, że według specjalistów dziecko powinno przebywać w takiej pozycji jak najkrócej, maksymalnie 2 godziny.
Za to autobus, tramwaj, metro, SKMka, zbiorkom cały – sama przyjemność! Bez korków, bez miętolenia dzieciaka, bez rozpaczliwego szukania miejsca i płacenia za parking oraz bez konieczności wyboru czy podczas podróży koncentruję swoją uwagę na warunkach na drodze, czy na dziecku.
Oczywiście w komunikacji miejskiej również pojawiają się utrudnienia i pułapki, zastawione na niczego nieświadomych pchaczy wózków. Aby profesjonalnie ogarniać temat, potrzebna jest znajomość kilku zasad, które skwapliwie opiszę w poniższym zestawieniu. Niektóre z nich mogą Wam się wydać oczywiste, szczególnie jeżeli jesteście doświadczonymi rodzicami, jednakże na własnej skórze wiem, że człowiek nie rodzi się z ich znajomością i czasami trzeba do tej wiedzy dochodzić tygodniami lub nawet miesiącami – jestem tu po to, aby ten proces u Was maksymalnie skrócić. Całym sercem, umysłem i płucami zachęcam do jeżdżenia komunikacją miejską z dziećmi – dla lepszego powietrza oraz lepszego samopoczucia wszystkich zainteresowanych.
Zbiorkom z dzieckiem: wsiadanie i wysiadanie
Wchodząc z wózkiem do autobusu lub tramwaju zawsze wybieraj drzwi oznaczone rysunkiem… wózka (🤯). Dzięki temu unikniesz przepychania się do specjalnego miejsca na dzieciowóz przez wąskie gardła i przeguby tychże pojazdów, trącając kolana współpasażerów. W autobusach z reguły są to drugie, a w nowych tramwajach drugie i trzecie drzwi od strony kierującego. Pamiętając o tym i ustawiając się blisko początku przystanku nie będziesz musiał/a wykonywać dramatycznego sprintu – w przypadku większości tramwajów dystans od końca pojazdu do właściwego wejścia potrafi być spory.
I najważniejsze – wysiadając z wózkiem z autobusu lub tramwaju, zawsze rób to tyłem: najpierw wychodzisz Ty, potem podnosisz tylne koła wózka, opuszczasz je delikatnie na chodnik/ulicę, jadąc do tyłu zabierasz górne koła, które przez chwilę są w powietrzu i potem delikatnie je opuszczasz.
Robiąc to odwrotnie, czyli wyjeżdżając przednimi kołami (co sama robiłam przez kilka pierwszych tygodni, zanim nie oświecił mnie miły motorniczy) nawet jeżeli się starasz, masz znikomą kontrolę nad wózkiem, który uderza z impetem w podłoże – dla dziecka to raczej nic przyjemnego, czasami bywa wręcz niebezpieczne.
Miejsce na wózek
Każdy pojazd miejski ma wydzielone wygodne miejsce na wózek. “Parkując” w nim zawsze rób to równolegle do kierunku jazdy (wzdłuż) i blokuj koła hamulcem. Jeżeli stoisz z dzieciowozem w miejscu, które nie jest do tego przeznaczone, kierowca może zatrzymać autobus i poprosić przez mikrofon aby “pani z wózkiem przeszła do właściwej strefy, bo inaczej nie ruszy”. Wiem, bo tego doświadczyłam, nie polecam…
Zbiorkom: karta miejska
Aby nie stresować się kupowaniem biletów w automacie, co może zniecierpliwić niektóre dzieci pozbawione na ten czas uwagi i aby po prostu oszczędzać pieniądze, serdecznie polecam wyrobienie sobie Warszawskiej Karty Miejskiej. Bilet na 30 dni kosztuje 110 zł (dla płacących podatki w Warszawie 98 zł), czyli równowartość 25 przejazdów miesięcznie. Wystarczy zatem 12 wyjść i powrotów do domu w miesiącu i już się zwraca. O bilet dla dziecka jeszcze długo nie musisz się martwić. Do 7 roku życia będzie podróżowało zupełnie za darmo.
Jakdojade.pl Hacker Edition
Genialny serwis Jakdojadę pewnie wszyscy znacie. Ale czy klikaliście kiedykolwiek w mały przycisk z suwakami po lewej stronie zielonej strzałki? Jeżeli nie, polecam serdecznie – to wspaniałe narzędzie dla rodziców (i nie tylko) – możecie dzięki niemu układać swoją trasę tak jak najbardziej lubicie.
Jeśli nie tolerujecie przesiadek, zaznaczcie opcję unikania ich. Możecie także wybrać, które środki transportu akceptujecie Wy i Wasze dziecko. Denerwuje Was metro? Proszę bardzo, odznaczamy. Szanujecie autobusy? Super, zostają. Koniecznie chcecie się przejechać tramwajem, bo potomstwo kocha pojazdy na szynach? Nie ma sprawy, odznaczacie wszystkie możliwości oprócz tramwaju. I jazda!
Szacunek dla SKMek
Jazda SKMką to mini-przygoda dla wszystkich miłośników kolei. Kiedy przychodzicie na dworzec, od razu czujecie tę atmosferę ekscytacji podróżą. Ogromna maszyna, rytmiczny stukot, szybko uciekające krajobrazy, a Ty i Twoje dziecko… jedziecie z Warszawy Wschodniej na Warszawę Śródmieście, żeby odebrać buty od szewca. Dałoby się to zrobić tramwajem, albo autobusem, ale tak jest ciekawiej, a w przypadku niektórych długich tras nawet dwa razy szybciej.
Zbiorkom a unikanie przypałów
Są takie przystanki w Warszawie, że kiedy wysiądzie się na nich z wózkiem można się tylko popłakać. Ogromne schody, brak jakichkolwiek wind, a nawet podjazdów. Dlaczego? Nie wiem i mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni, jednak zanim to się stanie, sprawdźcie moją Czarną Listę Przystanków w Centrum na których nie warto pojawiać się z wózkiem:
- Most Poniatowskiego (tramwajowy)
- Rozbrat (kierunek Praga – Ochota)
- Plac na Rozdrożu (kierunek Praga – Ochota)
- Marszałkowska (kierunek Praga – Ochota)
- GUS (kierunek Praga – Ochota)
To zapewne nie wszystkie i jeżeli nie macie pewności co Was czeka, sprawdźcie warunki na stronie Warszawskiego Transportu Publicznego. Kliknijcie w zakładkę Przystanki i wybierzcie z listy przystanek na który się wybieracie. Jeżeli jest trudny do ogarnięcia, obok jego nazwy zobaczycie symbol osoby niepełnosprawnej przy małych lub dużych schodach – oznacza to, że dostęp dla wózków jest utrudniony lub niemożliwy.
Jeżeli czekacie na tramwaj i widzicie na wyświetlaczu, że przy jego numerze nie ma ikonki z osobą niepełnosprawną oznacza to, że podjedzie staruszek ze stromymi schodami na wejściu…
Pomocna dłoń
Na szczęście nie ma takich schodów, których nie dało by się pokonać z pomocą innych pasażerów, którzy razem z Tobą wniosą wózek do tramwaju, lub pomogą wydostać się z przystanku bez podjazdu lub windy.
Wiem, że nie każdy potrafi i nie każdy lubi prosić o pomoc. Często boimy się reakcji innych ludzi, nie chcemy ich obarczać naszym problemem, mamy poczucie, że zabierzemy im cenny czas, albo że nie wypada zaczepiać “obcych”.
Jeżeli przychodzą do Ciebie takie myśli, spróbuj sobie wyobrazić odwrotną sytuację: mama lub tata proszą Cię o pomoc we wniesieniu wózka do wysokiego wagonu. Czy to Cię w jakiś sposób uraża, czy robi Ci to realny problem? Na pewno nie. Czy im pomożesz? Na pewno tak. I tego się trzymamy. Uwierz mi, że absolutna większość napotkanych ludzi nie odmówi, a wręcz przeciwnie – sama zaoferuje pomocną dłoń. Nie oznacza to jednak, że “należy Ci się” z automatu bo jesteś matką/ojcem. Zawsze trzeba podziękować i szczerze docenić taki gest.
Strach przed prośbą o pomoc nie może blokować Twoich planów, ani nawet w minimalnym stopniu zniechęcać Cię do wychodzenia z dzieckiem w domu.
No dobrze, zaczęło się od tego jak prawidłowo wchodzić do autobusu, a skończyło na uniwersalnych poradach życiowych – może śmiesznie, może ckliwie, ale pamiętajcie, że wszystko, co tu piszę ma tylko jedno na celu – by rodzicom i dzieciom żyło się lepiej!
Do zobaczenia na mieście ❤
Nie tylko zbiorkom – więcej tekstów z cyklu DZIECKOMIASTO znajdziesz tutaj
Dziennikarka, copywriterka, pisarka i tekściara - zgodnie z dziecięcymi marzeniami, wszystkie swoje aktualne ścieżki zawodowe splotła ze słowem. Entuzjastka miejskich przygód, zagadek, jedzenia z dużą ilością masła i koloru błękitnego. Mama Feliksa.